VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na styczeń 2009.

Gdzie jesteście, moje sny?

niedziela, 18 stycznia 2009 22:43

Piszę tu czasami na temat swoich snów. Niektóre dziwne, niektóre dziwno-prorocze. Swego czasu eksperymentowałem z różnymi technikami Lucid Dreaming, które są nastawione przede wszystkim na to, żeby zapamiętywać sny. Bo co po takich, których w chwilę po przebudzeniu nie pamiętasz, albo nie masz świadomości że nastąpiły. W ostatnich miesiącach zacząłem sobie uświadamiać, że snów jest jakby mniej.

Wzięło się to chyba z dwóch rzeczy.

Sny zapładnia nasza wyobraźnia, wszystko z czym się stykamy, ludzie, sytuacje, historie. Jeśli te historie są złe, to i sny są złe, a w skrajnych przypadkach zmieniać się mogą w koszmarki. A ja zaniedbałem czytanie. Takich prostych, ale odrywających od rzeczywistości książek. I oglądanie filmów.

Poza tym mój rytm spania stał się nieregularny. 4 dni w tygodniu po 4-5 godzin; jeden dzień odsypianie godzin 10 (choć tydzień temu pobiłem niechlubny rekord: 12), no i pozostałe dwa normalnie 6-7. Niezbyt to zdrowe, bo i organizm odpowiada zmęczeniem, ale i chyba nie ma czasu na rozwijanie się tych snów. Do tego budzenie budzikiem, który czasami trafia w płytszą fazę snu, a czasami w głęboką. Fazy – co kiedyś nawet zbadałem – zmieniają się u mnie mniej więcej co 1,5 godziny, więc muszę spać około 7,5 godziny, około 6 godzin, albo około 4,5 godziny. Jeśli śpię 5h15 to akurat wybudzam się z fazy głębokiej i łażę kołowaty przez parę minut.

Gdzie te moje sny? Czekam ich z utęsknieniem, liczę na dobrą rozrywkę i podpowiedzi w sprawach strategicznych. :-)

Cztery i pół roku z wolniejszym laptopem

poniedziałek, 12 stycznia 2009 18:44

W czerwcu 2004 kupiłem sobie pierwszego i jak dotąd jedynego laptopa. Używałem go przez pierwsze 2-3 lata, teraz korzystam rzadko, wyjęcie go na takiej Auli, czy innej konferencji byłoby sensacją towarzyską. Zresztą bateria jest do wymiany.

Laptop działa jednak dobrze, postanowiłem go więc trochę zrewitalizować i oddać mojej mamie. Dokupiłem pamięci, dwukrotnie ją wymieniając, bo pierwsza nie pasowała, druga była wadliwa, teraz wszystko co ważne zgram, sformatuję i przeinstaluję.

I dopiero teraz zauważyłem dziwną rzecz. Przy starcie zgłaszana szybkość zegara procesora to 2 Ghz, a pod Windows 1,4 Ghz. Hmm, może tak musi być? Sprawdziłem tabele w internecie. Procesor Athlon XP-M 2400+ powinien mieć 2 Ghz. O co chodzi? Już chciałem zadać pytanie na paru listach dyskusyjnych, aż coś mnie tknęło.

Zarządzanie energią!!!

Panel sterowania ->Opcje zasilania.

Okazuje się, że jeśli ustawienie jest „Przenośny/Laptop”, wtedy procesor chodzi wolniej! Przyspiesza tylko przy jakiś zadaniach wymagających pełnej mocy. Bo to pozwala oszczędzać energię w baterii. Ale pomyślmy. Jeśli używamy laptopa głównie po podłączeniu do sieci – po co nam to ustawienie. Przełączam na „Stacjonarny” i procesor cały czas chodzi pełną parą. Różnicę zauważyłem od razu.

Stosik lektur

sobota, 10 stycznia 2009 22:54

Stosik książek na biurku

Parę książek na moim biurku, które oczekują na przeczytanie, albo są w trakcie.

Od dołu: sześć kupionych w Amazonie, jedna na eBayu, jedna w internetowej księgarni Helion, a ta na górze: „Rozważaj i głoś Ewangelię” w normalnej księgarni naukowej Prusa na Krakowskim Przedmieściu. Bo okazało się, że jest tańsza niż we wszystkich księgarniach internetowych. :-)

Teraz tylko ze trzy tygodnie wakacji od internetu i obowiązków i może większość przeczytam.

Taaa. Zastanawiam się, kiedy od deski do deski przeczytałem książkę poświęconą kwestiom zawodowym. Raczej przelatuję całość, szukam nowej wiedzy, albo po prostu zaglądam, kiedy mam do rozwiązania jakiś problem. Ale w tym ostatnim przypadku – jeśli jest problem, zwykle nie ma czasu na zaglądanie do książek.

Książka „The Extraordinary World of Yes” pozytywnie mnie zaskoczyła. Mam już w domu 5 czy 6 pozycji poświęconych muzyce Yes – i to chyba świadczy o niesamowitości tego zespołu, bo nie są to jakieś albumy, ale 200-300 bite stron tekstu. Jak można tyle napisać o zespole rockowym? Myślę o wykorzystaniu tych książek do napisania porządnego hasła o Yes na Wikipedii. Zauważam przy okazji, że moja Yesomania powraca, teraz w postaci analitycznej: chęci zrozumienia – co takiego jest w tej muzyce, że trzyma mnie jak zaklęta od 15 lat? Parę teorii mam.

Canon A720 vs A75

czwartek, 8 stycznia 2009 23:58

Parę lat temu napisałem  recenzję swojego ówczesnego aparatu: Canona A75. W maju 2008, po czterech latach wiernej służby zepsuł się ostatecznie i nie było za bardzo sensu go naprawiać. Dlatego postanowiłem kupić aparat nowy. Padło – po niewielkich w sumie wahaniach na Canona A720IS.

Dlaczego akurat ten Canon?

  • Zaufanie do marki i sposobu obsługi aparatu, który się nie zmienił.
  • Dobre wyniki testów, np. w dpreview.com.
  • Niezła cena, zapłaciłem z kartą i ministatywem 650 złotych, czyli mniej niż połowę tego co w 2004 wydałem na A75…

I teraz malutka recenzja, choć model już chyba wyszedł ze sprzedaży. Czy się opłacało?

Rozmiary: bardzo mi się spodobał – mniejszy i lżejszy od A75. Doskonale leży w dłoni. Wykorzystuje dwie baterie zamiast czterech.

Baterie: jeśli już o nich mowa. Oczywiście zaletą jest to, że Canony wykorzystują paluszki. Ale skoro w aparacie są tylko dwa, wzrosły wymagania. Prawie żaden z moich starych akumulatorków nie chciał pociągnąć nowego aparatu! Po paru zdjęciach wyłączał się. Musiałem kupić nowe – i na nowych śmiga bardzo dobrze, starcza na kilkaset zdjęć.

Niestety wielką wadą 2 baterii jest bardzo długi czas oczekiwania na doładowanie lampy błyskowej. Z 15 sekund czasami. To bardzo denerwujące.

Wyświetlacz: niestety gorszy niż w A75. Fizyczne rozmiary on ma większe – to nie malutkie okienko, ale ekran na wysokość całego aparatu. Ale co z tego, skoro liczba pikseli na tym ekranie jest taka sama jak w A75! Oznacza to, że widać wyraźnie poszczególne piksele, efekt, który dotąd widziałem tylko w aparacie „firmy” Medion. Duże rozczarowanie.

Parametry aparatu i zdjęć: oczywiście jest lepiej, bo tamten aparat miał 3Mpx, a ten ma 8Mpx. Zdecydowanie więcej szczegółów. Podobnie lepszy zoom: 6x zamiast 3x. Przy obniżeniu rozdzielczości można też wykorzystywać zoom cyfrowy – zaś aparat podpowiada, ile tego zoomu cyfrowego bez straty jakości jesteśmy wstanie dodać – bardzo mi się podoba ten wskaźnik.

Również znaczna poprawa przy ISO. Zdjęcia z A75 na maksymalnym ISO 400 nie dawały się oglądać (ogromny szum), a tutaj zdarzają mi się ładne zdjęcia z ISO 800. Przykładowo – zdjęcie z koncertu Marylin Mazur Group na Starówce, które wrzuciłem na Wikipedię. Szumu jest naprawdę mało.

Z tym, że porządnie zaszumieć potrafią i zdjęcia z IS O200, więc to trochę loteria.

Stabilizacja obrazu – coś genialnego. Wcześniej zdjęcia 1/30 z ręki były zwykle już trochę poruszone – teraz czasami udaje mi się zrobić nieporuszone 1/4-1/8!

Niestety – za duża kompresja zdjęć. Nawet na zdjęciach o jakości  „SuperFine” widzę ewidentne JPG-owe artefakty.

Zestaw hackera :-)

Nie poprzestałem na normalnych funkcjach aparatu i doinstalowałem program CHDK, przeznaczony dla nowszych kompaktów firmy Canon. Trzeba nagrać na kartę pamięci kilka plików, które ładowane są przy każdym starcie aparatu. Co ważne, nie psujemy w ten sposób gwarancji.

Jest to zestaw kilku dodatkowych i bardzo przydatnych funkcji:

  • Możliwość zapisywania zdjęć w formacie RAW czyli bez kompresji i jakiejkolwiek obróbki – co jest standardem w lustrzankach.
  • Wskaźnik naładowania baterii – że Canony go nie mają jest skandalem.
  • Histogram na żywo i pokazywanie prześwietlonych partii obrazu.
  • Funkcja bracketingu czyli możliwość trzaśnięcia kilku fotek z bardzo podobnymi parametrami, aby wybrać potem lepszą. Tej funkcji nie mają już nawet tańsze lustrzanki.
  • Dwie gry i kalendarz ;-)

Obiektywna jakość zdjęć:

Krajobrazy – nieźle, choć nie wiem czy lepiej niż na A75. Sparzyłem się trochę ustawiając tryb „Vivid” dla kolorów, który dawał bardzo fajne efekty w A75 – ale tutaj przesadza, zdjęcia wychodzą mało naturalnie.

Portrety – nieźle, ale głębia chyba jeszcze słabsza niż w poprzedniku.

Zdjęcia nocne – niestety zupełna porażka. Po pierwsze, tryb „Night shot”, który polega na tym, że najpierw strzelany jest flasz, a potem przez 0,5-1 sekunda dopełnianie tła – nie działa. Efekty zupełnie przypadkowe i mało atrakcyjne. Podobnie długie czasy naświetlania. Coś panowie z Canona przekombinowali z czyszczeniem szumów. O ile z A75 zdjęcia ustawione na 10-15 sekund wychodziły rewelacyjne, tutaj wychodzą po prostu popsute, prawie zawsze nieostre i zamglone, mimo tego, że aparatem nie ruszałem.

Jakie wnioski?

Nie jestem pewien, czy dzisiaj bym kupił ten aparat. Lustrzankę z obiektywem można mieć za 1000 złotych z groszami, a to nieporównanie lepsza jakość zdjęć. Dlatego dziś, aparaty kompaktowe kupuje się z trzech powodów:

  1. Liczą się przede wszystkim małe rozmiary.
  2. Potrzebujemy dużego zoomu, np. 6-20x, a te są znacznie tańsze w kompaktach niż lustrzankach, nie mówiąc o rozmiarach teleobiektywu.
  3. Naprawdę mamy małe fundusze.

Oczywiście powodem też może być to, że nie umiemy robić zdjęć i po prostu szukamy małpki z trybem automatycznym do focenia rodziny i zabytków. Ale współczesne lustrzanki jako małpka też sobie nieźle radzą, szczególnie te, w których wprowadzono podgląd na żywo.

Prawdopodobnie przed tegorocznymi wakacjami lustrzankę rozważę… Wielką zaletą A720 są malutkie wymiary. Kiedy gdzieś łażę, aparat po prostu wyciągam z kieszeni gdy jest potrzebny. Ale gdy oglądam zdjęcia z lustrzanek, mam coraz większą ochotę żeby ten dodatkowy kilogram mimo wszystko nosić. ;-)

Ciąg dalszy

poniedziałek, 5 stycznia 2009 21:18

Cztery lata temu – o rety, jak dawno – pisałem o celach, czy właściwie ich braku:

Na czacie toczymy — ja i inni — ciągłe boje z pewną dziewczyną, która nie ma ambicji zawodowych, nie chce być sławna, nie chce wiele zarabiać, nie myśli o swoim szczęściu, ale chce jednego. Znaleźć faceta, z którym będzie miała dziecko, wychowywać je i całą miłość przenosić właśnie na to dziecko. Znęcamy się nad nią permanentnie. Tłumaczymy, jaką krzywdę zrobi sobie i dziecku, mówimy, że przecież trzeba mieć własne marzenia. Nic.

Jest ciąg dalszy tej historii. Znalazła. Wyszła za mąż, choć narzekania na faceta były już przed ślubem. Jakiś czas temu znalazłem ją na n-k. Urodziło się wreszcie to dziecko. A mąż? Nie była i nie jest z nim szczęśliwa. Ale dziecko ma.

Nowy rok

piątek, 2 stycznia 2009 23:32

Rozmowa sprzed paru minut:

Koleżanka: co ty robisz cały czas na tym necie?
Ja: nic
Koleżanka: o, konkretna odpowiedź :)
Ja: :)
Ja: czytam
Ja: piszę
Ja: pracuję
Ja: obijam się
Ja: ja tu żyję
Ja: nie widać?

Sylwester udany, nawet jak na mój wieczny i niepohamowany sceptycyzm. Właściwi ludzie, właściwe miejsce, właściwa atmosfera. A może po prostu się starzeję i łatwiej akceptuję wydarzenia niedoskonałe? Jako że średnia wieku uczestników to 30., po okresie zabawy przyszły tematy egzystencjalne. :-) Tak około godziny 5 nad ranem rozpętała się dyskusja o tym czy warto mieć dzieci. :-)

Postanowienia noworoczne…

Zacząłem sobie wczoraj spisywać swoje cele na 2009. W mindmapce po prawej stronie wypisuję sobie burzę różnych rzeczy, które mogę zrobić, a gdy już jestem ich pewien, przenoszę je na lewo i od tego czasu są już postanowieniami. :-) Na razie wyszły cztery osobiste, żadnych zawodowych, bo nad swoją zawodową przyszłością mocno się zastanawiam. Opcji jest sporo. I to kusi i to nęci, każda z opcji oferuje różne korzyści, każda też ma swój stopień niepewności i ryzyka. Unikanie ryzyka to niestety moja podstawowa cecha i staram się ją jakoś zneutralizować. Bo brak decyzji to też ryzyko.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: