VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na wrzesień 2013.

Aktywiści

piątek, 27 września 2013 23:58

Przy okazji dyskusji o uboju rytualnym trafiłem na artykuł na temat… ochrony zwierząt w hitlerowskich Niemczech. Jak się okazuje, panowie Goering i Hitler wprowadzili całkiem nowoczesne prawa, zabraniające na przykład używania zwierząt w eksperymentach naukowych i zadawania im niepotrzebnych cierpień. Brzmi to skrajnie groteskowo, jeśli przypomnimy sobie eksperymenty na ludziach w Ravensbrück i innych obozach. Ludzie lekką ręką wysyłający całe narody na zniszczenie pochylali się nad zwierzątkami.

Jak to historia lubi się powtarzać. Większość lewicowych aktywistów, którzy dziś walczą o prawa zwierząt, bez mrugnięcia okiem popiera też „prawo kobiet do wyboru” i legalizację aborcji w jak najszerszym zakresie. Bo zwierzęta są kochane, to nasi przyjaciele, a nienarodzeni ludzie to jakieś brzydkie twory, którymi nie warto się przejmować. Ciekawe, czy za 50 lat będzie się o nich myślało, tak jak dziś myślimy o nazistach.

Smutne: koniec SGH? Koniec radości wyboru?

poniedziałek, 16 września 2013 15:18

Właśnie przeczytałem, że moja była uczelnia czyli Szkoła Główna Handlowa dzieli się od przyszłego roku na trzy mniejsze. Oficjalne powody – łatwiejsze oddłużenie i lepsze zarządzanie całością.

Sam „Wielką Różową” skończyłem równo 10 lat temu i pewnie dzisiaj ta szkoła wygląda zupełnie inaczej niż wtedy. Wpis ten wyjdzie pewnie na nostalgiczne wspomnienia starego dziada, ale nie mogę się powstrzymać od wrażenia, że kończy się pewna epoka i eksperyment rozpoczęty w latach 90.

W „moich czasach” SGH było chyba jedyną szkołą, w której nie wybierałeś na początku ani wydziału, ani kierunku. Likwidując w latach 90. SGPiS (i zmieniając go na SGH) zlikwidowano również wydziały. To co elita studentów UW miała jako studia „międzywydziałowe” – my mieliśmy z natury. Po zaliczeniu pierwszych trzech semestrów „rozbiegowych”, można było wybierać przedmioty jakie tylko nam pasują. Konkretny kierunek określało się dopiero w momencie zapisywania na seminarium magisterskie, a więc na czwartym roku. Dla każdego kierunku były przedmioty obowiązkowe oraz takie, które się dowolnie wybierało z puli. Były też przedmioty tzw. wolnego wyboru – niepotrzebne na żadnym z kierunków, ale przydatne. Tu można było rozwijać swoje zainteresowania – ja zaliczyłem m.in. dzieje miast polskich, programowanie obiektowe, praktyczne zajęcia z pakietów statystycznych, warsztaty NLP czy kurs prezentacji. Aby zaliczyć kierunek trzeba było zebrać odpowiednią liczbę punktów. Tak samo z bardziej specjalistycznymi ścieżkami studiów. Dziś w czasach systemu bolońskiego oraz ECTS rozliczenia punktowe są codziennością, ale na przełomie wieków to była rewolucja.

U mnie ten system sprawił, że zmieniłem kierunek studiów w trakcie. Otóż zdając na SGH byłem przekonany że skończę jako specjalista od finansów i bankowości. Trafię do pracy  w wielkiej korporacji i będę się tam zajmował… no właśnie nie wiadomo czym. Bo z perspektywy kandydata na studia co się będzie robiło później to terra incognita. Większość młodych ludzi wybiera kierunki nie wiedząc tak naprawdę, co wybierają. Kilka lat studiów sprawiło, że tematyką finansów nie chciałem się zajmować i wybrałem mieszankę marketingu i systemów ilościowych, uzupełniając to dwoma ścieżkami.

Właśnie to było świetne – jeśli komuś zależy na rozwoju, ale nie jest pewien, co mu odpowiadało – może sobie sprawdzić. Miał na to pięć lat. Inna sprawa, że uczelnia uchodziła za łatwą. Na SGH w czasach egzaminów wstępnych było trudno się dostać, ale trudno też było wylecieć – jeśli komuś zależało na tylko zaliczeniu, wiadomo było których wykładowców wybierać, kto zalicza za obecność, a kto ma proste egzaminy. Byli jednak i tacy wykładowcy, u których wykres ocen był zawsze krzywą dzwonową, albo którzy „lubili” terminy poprawkowe – ale wybierano ich ze względu na świetne zajęcia.

Teraz będą zamiast SGH trzy uczelnie: Biznesu, Ekonomii i Polityki Publicznej. Trzeba się będzie decydować już przy składaniu papierów. Szkoda.

Hip-hop trzydziestolatków

wtorek, 10 września 2013 14:16

abradab-blog

Powyższe zdjęcie Abradaba wykonałem kilka tygodni temu na koncercie w amfiteatrze w Olsztynie.

Sam koncert mi się nie podobał – bardzo głośno, trudno zrozumieć w ogóle tekst, zaś akompaniament, na płytach dość finezyjny, tutaj ograniczony do monotonnego łupania. A szkoda, bo jakiś czas temu oglądałem transmisję koncertu „elektrycznego” Abradaba – tam była i gitara i perkusja, fajnie się tego słuchało.

A płyty też lubię. Bo raper znany z dawnego Kalibra wychodzi poza schemat „my, ziomy z blokowisk” i… prezentuje punkt widzenia trzydziestolatków z pracą, żoną i kredytami…

Młodość dodaje sił abyś frunąć mógł jak Ikar
Ale z upływem dni zapał powoli znika,
Widzę trzydziestolatków, którzy czują się staro,
Doprawdy boję się myśleć co oni wymyślą za rok

Już teraz stała posada, auto, dzieci i koniec
Dwa razy dziennie kursujesz pomiędzy nimi jak goniec
A gdzieś tam po zakamarkach, które dawno zmurszały
Tłucze się z dawnym impetem żądza przygody i chwały

Ja myślę, że możliwości, które my mamy teraz
Porównywane do dawnych są jak tysiące do zera
I przez to marnotrawienie ich to podwójna zbrodnia
Inni czekają latami na to, czym Ty żyjesz co dnia

Podobnie na ostatniej płycie Łony i Webera – te teksty można analizować na lekcjach polskiego w liceum, bo to jest ten głos pokolenia, który kiedyś reprezentowali poeci. Dzisiaj poetów nikt nie słucha, słucha się hip-hopu.

Spytaj o pensje – powiemy chętnie, o tych trzech czy czterech trzystu wręcz
i że nam fiskus tyle zabiera, że ledwo wystarcza na wystrój wnętrz.
Zapytaj nas o kredyt – mamy tu pasmo przeżyć wartkich.
Zapytaj, ile kosztuje by śledzić jak nam rośnie w siłę frank szwajcarski.
Spytaj nas jak się mieszka, spytaj o koszty ciepła,
i czy oświetla nasze okna słońce rano. Spytaj o metraż.
Spytaj o pracę, czy ona perspektywy nam dawa.
Zapytaj nas, ile to czasu trzeba żeby tam dostać awans.
Spytaj nas o ostatni melanż, czy może szerzej weekend,
czy był relaks, czy też może, było jak zwykle mocno pite.
Spytaj o muzykę – nie ma w niej dla nas zjawisk obcych.
Zapytaj nas o nowy trend, a chętnie powiemy tobie o znacznie nowszym.
Spytaj nas o znajomych – to cię zgubi, bo jest ich
dwa tysiące czworo, a każde z nich lubi to. Wierz mi…
Dowiedz się od nas więcej, o tym co pod napięciem, co jest w cenie.
Zapytaj nas o wszystko, niemal z takim zastrzeżeniem, że:

Nie pytaj dokąd i skąd, nie pytaj dokąd i skąd idziemy.
Nie pytaj dokąd i skąd, nie pytaj dokąd i skąd idziemy.
Nie pytaj dokąd i skąd, nie pytaj dokąd i skąd idziemy.
Nie pytaj dokąd i skąd, nie pytaj dokąd i skąd idziemy.

Szkoda tylko, że „ziomalska” przeszłość wciąż im ciąży – dlatego płyty Abradaba i Łony są bardzo nierówne – poza świetnymi tekstami, są też infantylne, jakby wzięte sprzed 10 lat. Rozerwanie między pięknymi latami 90-ymi XX wieku, a dojrzałymi latami „-nastymi” XXI wieku.

W Olsztynie podszedłem pod scenę, przy której bawiły się dzieciaki i patrząc na zmarszczki pana Martena uświadomiłem sobie, że jest on starszy ode mnie. Że muzykę dla dzisiejszych nastolatków tworzą jednak wciąż 30-latkowie. I że w dziwny sposób łączy ona pokolenia. Kaliber 44 nagrał pierwszą płytę, gdy byłem w liceum. Teraz w przerwie między utworami zobaczyłem, że mój sąsiad, brzuchaty pan koło 40-ki, otoczony wianuszkiem dzieci wstaje, podnosi do góry kufel, wykrzykuje życzenie  „Normalnie o tej porze” – stary hit Kalibra.

Brzuch też mam, a „Plus i minus” nucę czasami pod nosem. Poczułem się naprawdę stary. :-)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: