VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na październik 2010.

Maraton 2010 w Starej Miłosnej – fotorelacja

sobota, 23 października 2010 19:22

Dzisiaj w lasach mojego osiedla miał miejsce maraton, w którym wziąłem udział jako kibic i fotograf. Rozważałem wprawdzie start w tzw. „minimaratonie” czyli biegu towarzyszącym na dystansie 7km, ale w końcu nie pobiegłem, co wyjaśnię w III części „Vroo biega”. Do minimaratonu zgłosili się jednak dwaj koledzy, więc poszedłem kibicować i focić.

W galerii na Picasie umieściłem sporo zdjęć, właściwie wszystkie które mi wyszły. Udało mi się ująć prawie wszystkich uczestników, ponieważ to impreza bardzo kameralna – niecałe 50 osób na każdy bieg.

Tutaj mały wybór. :-)

Przygotowania – podstawa to dobra rozgrzewka.

W tle czuwa straż i karetka, całe szczęście potrzebni nie byli.

Ruszają!

Zacięte finisze minimaratonu.

I medal dla każdego startującego.

No, tę panią bym pewnie wyprzedził, bo jako jedyna przeszła trasę minimaratonu z kijkami. :-)

Komisja czuwa i rejestruje czasy:

Zwycięzcy minimaratonu i ich dekoracja. Hmm, nie wiem czy ten starszy Pan po lewej na podium faktycznie biegł. :-)

Tutaj czołowe panie.

Dla maratończyków pętla 7 kilometrów była zaledwie pierwszą, czuwali wolontariusze z piciem, czekoladą i bananami. :-)

Gdy szliśmy na zasłużoną pizzę, maraton trwał…

Płyty z Amazon.co.uk tańsze niż w Polsce. O wiele tańsze.

poniedziałek, 18 października 2010 21:08

Stosik płyt z Amazon.co.uk

Sklep Amazon.co.uk wprowadził darmową przesyłkę do Polski. I rzadko już będę zaglądał do polskich sklepów.

To co widzicie wyżej, to zawartość pierwszego zamówienia, które złożyłem z dzikim entuzjazmem, dowiadując się, że przesyłka jest za darmo. Ściślej – darmowa jest dla zamówień powyżej 25 funtów (ok. 115 zł), przy wybraniu opcji „FREE Super Saver Delivery”.

A dlaczego się rzuciłem?

Bo ceny wielu płyt są tam znacznie niższe niż w polskich sklepach.

Zacznijmy od klasyki. Płyt, które są już od dawna w sprzedaży. Lata 80. Zremasterowana dyskografia Dire Straits, każda płyta po £3,73 – co daje po obecnym kursie… 17 złotych. A polskie sklepy? Merlin: 34 zł, Empik 35 zł. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że płyty Dire Straits były parę miesięcy temu w promocji po około 20 złotych. Wszystkie, z wyjątkiem… najpopularniejszej „Brothers In Arms”, ale ta w Amazonie też kosztowała 17 złotych.

Trzy płyty Jona & Vangelisa, no to nie są remastery, oryginalne wydania mające reprodukcje okładek z lat 80 (na jednej nawet jest „made in west germany”!). W Amazonie zapłaciłem odpowiednio: 14 (!), 16 i 25 złotych. Merlin i Allegro stoją powyżej 30 złotych. Jedyna tańsza oferta z Allegro dotyczy… płyt wysyłanych z Wielkiej Brytanii!

Dyskografia Rush – większość płyt (remastery) po 17-23 złote, kupiłem moją  ulubioną „Moving Pictures”. Ta sama Moving Pictures w Merlinie kosztuje dwa razy więcej. Coś nowszego? Trzypłytowe „Rush in Rio” w digipacku – w Amazonie kosztowało mnie dokładnie 23,40… Wśród polskich sklepów Merlin i Empik nie miały, znalazłem w specjalistycznym Rock Serwisie za jedyne 61 zł…

Nie dotyczy to tylko klasyki. Dwupłytowy „The Incident”, czyli ostatnia płyta Porcupine Tree:

  • Amazon.co.uk: 33 zł
  • Merlin: 65 zł, Rockserwis: 54,90, na Allegro od 56.

Ale już starsza o parę lat „Deadwing”: niecałe 25 zł w Amazonie; Merlin 60zł, Allegro 48 zł.

Czasami za cenę zwykłego wydania w Polsce można dostać poszerzone. I tak np. „Fish Out Of Water”, jedyna solowa płyta Chrisa Squire z Yes, kosztuje w Rock Serwisie 28 złotych. Tanio? W Amazonie za 21,30 dostałem wersję zremasterowaną z bonusami i dodatkowym DVD…

Podobnie przy Mike’u Oldfieldzie. Zremasterowaną w 2009 wersję „Tubular Bells” w zestawie z drugą płytą z singlami dostałem … również za 21,30 – to samo wydanie w polskich sklepach kosztuje 58 zł (Merlin), 55 zł (Rock Serwis), co ciekawe, tyle samo kosztuje wersja pojedyncza.

A więc pędzimy do Amazona? Oczywiście powyższe przykłady są trochę wybiórcze i dotyczą przede wszystkim płyt z dużych wytwórni. Przy wydawcach niezależnych ceny nie są już tak atrakcyjne. Np. szwedzki zespół progresywny Beardfish w Rock Serwisie i Merlinie kosztuje po ok. 40 zł, w Amazonie 40-55zł.

Tak czy inaczej dla wielu popularnych płyt różnica jest ogromna i pokazuje, jak wielką marżę mają dystrybutorzy „majorsów” w Polsce.

Parę wskazówek praktycznych:

  • W Amazon.co.uk możemy płacić nie tylko kartą kredytową, ale też większością debetowych VISA Electron, np. z mBanku i Inteligo. Czasami trzeba sobie uaktywnić w systemie transakcyjnym limit do transakcji internetowych.
  • Pamiętajmy o wybraniu opcji „FREE Super Saver Delivery” przy wyborze sposobu przesyłki.
  • Moje pierwsze zamówienie zostało dostarczone kurierem DHL. Płyty zamówiłem w poniedziałek, płyty przyszły w dwóch przesyłkach – w piątek i dziś, w poniedziałek. Tutaj z niektórymi polskimi sklepami też wygrywają.
  • Ceny jakie zobaczymy w podsumowaniu i zapłacimy są trochę wyższe niż te, które widzimy na stronie. Wszystko przez to, że uwzględniany jest VAT w polskiej wysokości (22%), zaś brytyjski wynosi obecnie 17,5% (ale i tak mają go podnieść od nowego roku). W praktyce jest to różnica rzędu £3.59 –> £3.73, w tym przypadku 60 groszy.
  • Poza muzyką warto zainteresować się też filmami – płyty DVD z Wielkiej Brytanii mają ten sam kod regionalny co sprzedawane  w Polsce, gorzej może być z napisami, choć na wideo Mike’a Oldfielda z Berlina takie znalazłem, w sumie nie wiem po co. Na obrazku widać też dwa pierwsze sezony IT Crowd (30 zł), ale jakby ktoś chciał kupić wszystkie 4, też dostanie, choć już drożej.

Polecam więc Amazon UK. :-)

Kategorie: Muzyka
5 komentarzy

Poszukiwacze grzechu

środa, 13 października 2010 22:02

Co ten katolicyzm robi z ludzi, a może raczej co ci ludzie robią z katolicyzmem…

Na pewnym forum chłopak pyta, czy będzie miał grzech, jeśli pójdzie w szkole na seans filmu, który być może był ściągnięty nielegalnie z Internetu. Poza tym, cytując:

film ten (chyba) zawiera sceny, które mogą wzbudzić nieprzyzwoite myśli

Pytają go: a co za film? Odpowiedział: Casablanka.

Poszukiwacze grzechu. To ofiary pewnego rodzaju duchowości katolickiej, która podkreśla wagę każdego grzechu oraz wystawia maksymalne standardy. W połączeniu ze skrupulancką psychiką produkuje to ludzi owładniętych strachem, że zaraz, właśnie zgrzeszą. Jeśli jakiś mądry ksiądz (bo do spowiedzi chodzą co chwilę) ich nie naprostuje, to skończą albo w głębokiej nerwicy, lub kryzysie (no bo ile można się męczyć), który doprowadzi do porzucenia wiary.

No, ja akurat jestem po drugiej stronie, swoje grzechy i grzeszki racjonalizuję, powołuję się na to czego katolicki Katechizm naucza o sumieniu itd. Z drugiej strony zakładam, że pewnie moje sumienie się kiedyś tam przebudzi w różnych kwestiach i w końcu zrozumiem o co chodzi tu, albo tam. Może też stanę się poszukiwaczem? :-)

Z pamiętnika poznańskiego kuratora

13 października 2010 08:35

Sen na temat dylematów moralnych i pytania o to, czy jesteśmy kogoś w stanie zmienić, nawet jeśli nie mamy na to szans.

Jestem sobie wysłannikiem kuratorium, który przyjechał zobaczyć jak radzi sobie dziecko uczone w trybie indywidualnym. Nie wiem czy jest ono wybitnie zdolne, czy może niepełnosprawne, raczej to drugie (ale nad tym to zastanawiam się dopiero rano, we śnie po prostu jest). Dziecko ma niesamowitą wiedzę, recytuje mi z pamięci całe rozdziały, jednak nie potrafi zupełnie opowiedzieć o nich własnymi słowami. Wygląda na to, że nauczyciel poszedł po najmniejszej linii oporu i zrobił z dziecka robocika.

Nauczyciel o tym wie, traktuje mnie ostentacyjnie wrogo, wiedząc, że w raporcie nie napiszę o nim dobrze. Ja jednocześnie wiem, że nie ma szans, aby go zmieniono, więc czego bym nie napisał, to i tak co najwyżej zrobię sobie wroga. Co więc mogę zrobić, aby to on zachowywał się inaczej? Raport napisałem, on jednak mi go zabrał, a mnie zostawił na bezludnej wyspie w środku lasu [no, to tylko sen]. Uwalniam się stamtąd, wracam do niego i … audiencja. Nauczyciel pewny swego, otoczony dworem, patrzy na mnie z góry, wie że nic mu nie mogę zrobić. Ale czy czytał ten wykradziony raport, czy zobaczył, co tak naprawdę o nim napisałem?

***

Nie zawsze wiem, skąd się biorą tematy moich snów, ale tutaj akurat jest to jasne: chodzi o książkę Macieja Grabskiego „Ksiądz Rafał”, którą ostatnio przeczytałem (nie, nie na Kindle, papierowa z biblioteki). Trochę naiwna, ale wciągająca rzecz o młodym (przed 40) proboszczu, który trafia do zapyziałej wsi, gdzie każdy bał się starego proboszcza, ale i tak robił co chciał. Szybko czekają go donosy do biskupa, a największym wrogiem jest proboszcz sąsiedniej wsi, dziekan Tomanek, który marzy o karierze w kurii, a któremu doktorat pisze szantażowany przez niego wikariusz. Nie zdradzając szczegółów, tytułowy Rafał radzi sobie jednak z tymi przeciwnościami, przy użyciu środków nieraz bardzo oryginalnych.

Śnić wszystkie nierozpoznane twarze

poniedziałek, 11 października 2010 11:38

Jak dobrze wiadomo i jak już pisałem, nie mam pamięci do twarzy.

W liceum wszystkie osoby z klasy rozpoznawałem dopiero po roku. Większości sąsiadów z bloku dotąd nie poznaję. Jeszcze gorzej bywa zawodowo – np. jest firma, do której chodzę raz w tygodniu i jak tu wszystkich zapamiętać? Albo ludzi, z którymi rozmawiałem na jakiejś konferencji, a spotykam ich pół roku później. Albo ktoś mnie zaczepia, bo był na szkoleniu, które prowadziłem i … hmm, muszę mu uwierzyć. :-) Czasami zdarzają się naprawdę embarasujące sytuacje.

Podobno w ten sposób mózg broni się przed nadmiarową informacją – ale np. imiona i nazwiska zapamiętuję dobre. Samych imion i twarzy – wcale. Potrzebuję o człowieku jak najwięcej wiedzieć, zanim go uda mi się zapamiętać – a skoro nic nie wiem, to po co mam go pamiętać? Tak pewnie rozumuje mój mózg.

Jest mi z tym źle, próbowałem coś z tym zrobić, ale bezskutecznie. Tak z 5 lat temu się zawziąłem, zdjęcia i nazwiska wszystkich ludzi z firmy dla której pracowałem wrzuciłem do Supermemo – jako pytanie zdjęcie i mam zgadnąć kto tam jest. Po miesiącu odpowiadałem perfekcyjnie. Przyszedł wyjazd integracyjny. Jak pomyliłem się trzy razy z rzędu, dałem sobie spokój.

A temat dzisiaj pojawił mi się we śnie. Byłem na jakimś wyjeździe, w pokoju hotelowym, nagle wparowuje jakiś człowiek, stawia wódkę, szklanki i sok do przepicia. Za nim wpadają jakieś dziewczyny. Wszyscy robią wrażenie, że mnie znają i że się nie widzieliśmy dłuższy czas. Czego ode mnie chcą? Dlaczego nie wiem kim są? Co w ogóle robią w moim śnie?

Wudu

czwartek, 7 października 2010 08:45

Oto cytat, którego używam czasami do otrzeźwienia:

„Kazdy po zapoznaniu sie z przedstawionym wyzej materialem, powinien zidentyfikowac lewice, New Age i masonerie jako twory zywych trupow. Sily te reprezentujac ideologie i interesy woodu realizuja ewidentnie pewien wspolny program zwiazany z tym, co stanowi podloze zjawiska i kultu duchowej smierci.”

Cytat pochodzi z książki pana Stanisława Krajskiego, którą kiedyś pożyczył mi kolega. Autor jest wykładowcą na paru uczelniach, częstym gościem Naszego Dziennika i TV Trwam…

A dlaczego do otrzeźwienia? Bo choć od paru lat nie mam specjalnych wątpliwości, do czego prowadzą nauki dzisiejszego lewactwa, to czasami zapominam, że będąc „po drugiej stronie” nie warto łykać wszystkiego. :-)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: