VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na kwiecień 2012.

Przekrój społeczny komunikacji publicznej

poniedziałek, 23 kwietnia 2012 23:55

Po Warszawie poruszam się niemal wyłącznie komunikacją publiczną. Galerie ludzi, których można w niej spotkać są tak odmienne, że czasami wydaje się, że jestem w innym mieście.

Różne linie i trasy dojazdowe oznaczają różnych pasażerów.

  • Linie biurowej klasy średniej: metro, SKM-ka, linie dowozowe do „sypialnych” dzielnic Warszawy. Mają tam mieszkania i domy ludzie, którzy pracują w centrum, najczęściej w biurowych zagłębiach, ale i usługach. Większość poniżej czterdziestki. Książki, czytniki i telefony w ręku, słuchawki na uszach. Modnie ubrani. Ci ludzie wybrali komunikację publiczną, bo to bardziej się opłaca niż korzystanie z samochodów. A kredyt trzeba spłacić.
  • Linie emeryckie: łączące Śródmieście, Ochotę, Żoliborz, Mokotów. W liniach takich jak 111 czy 180 często więcej niż 50% pasażerów to właśnie emeryci. Korzystając z tańszych lub darmowych przejazdów dokonują codziennego objazdu lekarzy, bazarków i aptek. Co ciekawe, to samo zauważyłem na linii 173, jeżdżącej do Wesołej, Marysina i Sulejówka. Tam emeryci pojawili się dopiero w momencie gdy zaczęła tam jeździć się komunikacja miejska, ich dzieci i wnuki korzystają już z samochodów.
  • Linie szemrano-dresiarskie: kiedyś jako mieszkaniec miasta Wesoła do miasta jeździłem linią 704, bo innej nie było. Teraz i ja i większość mieszkańców osiedla przerzuciła się na linie do centrum. Do pętli na Wiatracznej jeździ dziwna mieszkanka, co nie pachnie, nie wygląda i nie zachowuje się najładniej.
  • Linie totalnej masakry – pewne linie autobusowe w centrum w godzinach szczytu. Trudno określić kto nimi jeździ, bo są tam wszyscy – linie takie jak 517 są po prostu zawsze zapchane, a stojąc na jednej nodze i przytulając się do szyby trudno prowadzić obserwacje socjologiczne.

Trochę rozumiem ludzi wybierających samochody. Ja mam to szczęście, że najczęściej wsiadam na pętli i wysiadam na pętli. Wybieram miejsce, wyciągam Kindle i nie przejmuję się światem. Ale gdy jednak trzeba przez te 40-50 minut stać na jednej nodze, to nawet raty kredytów i zbójeckie stawki AC nie zniechęcają. :-)

(Ten blog ma już 8 lat. Rety.)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: