VrooBlog
Archiwum bloga na wrzesień 2009.
Stary cmentarz żydowski we Wrocławiu
Stary cmentarz żydowski przy ulicy Ślężnej działał od połowy XIX wieku do lat 40. wieku XX, gdy został zamknięty przez Niemców. Przez długie lata niszczał, dopiero w latach 80. rozpoczęto jego rewitalizację i powstało Muzeum Sztuki Cmentarnej.
Nadal jednak sprawia niesamowite wrażenie – dzikości, opuszczenia i osamotnienia.
Zaszedłem tam w ostatni piątek, około godziny 11, gdy jeszcze nie było prawie zwiedzających. Na niewielkiej przestrzeni (niecałe 5 ha) znajdują się tysiące nagrobków, niektóre odrestaurowane, niektóre z ledwie widocznymi napisami.
Są nagrobki znanych osób, choćby rodziców Edyty Stein czy pioniera socjalizmu Ferdinanda Lassalle’a – do tego ostatniego pielgrzymuje regularnie niemiecka socjaldemokracja.
Nie powinny dziwić niemieckie napisy na większości grobów. Obok tradycyjnych macew mamy europejskie pomniki, jeden nawet z wyraźnymi inspiracjami arabskimi.
Spędziłem na Starym cmentarzu ponad godzinę, a nie obejrzałem nawet części zgromadzonych tam nagrobków. Na pewno na Ślężną wrócę. Polecam rozmowę ze starszym panem sprzedającym bilety przy wejściu. Pracuje jak twierdzi tam od 25 lat i jest kopalnią wiedzy o cmentarzu oraz pochowanych tam ludziach.
Więcej o cmentarzu znajdziecie na Wikipedii. A teraz zapraszam do obejrzenia wszystkich wybranych zdjęć.
Tatry 2009
W Tatrach byłem do tej pory 3 razy. Po raz pierwszy z wycieczką szkolną w liceum, z której niewiele pamiętam, byliśmy chyba w Kościeliskiej i na Morskim Oku. Drugi raz – wyjazd integracyjny z pracy – z Zakopanego zwiedziliśmy … hotel (gdzie zapamiętałem basen) i poza tym wąwóz w Pieninach. Trzeci raz – jednodniowy wypad z Krakowa 3 lata temu – i znowu Kościeliska.
Tym razem wyjazd dłuższy, prawie dwa tygodnie, dlatego oczekiwałem go z wielką niecierpliwością. I nie zawiódł.
Pogoda świetna. Towarzysze tak dobrani, że pewnego razu zaczepia nas jakaś pani z dużym krzyżem na szyi i pyta „a bracia to z jakiego zgromadzenia”? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby dwa dni później w bacówce gdzie kupowaliśmy bundz nie wzięto nas za kleryków. :-)
W Zakopanem tłumy – ale szczęściem nie mieszkaliśmy w Zakopanem tylko w Kościelisku, choć stołowaliśmy się już w centrum i Krupówkowa Perć codziennie prawie była zaliczana. :-) Bzdury jednak piszą dziennikarze, że nie można było znaleźć stolika w restauracji czy kupić chleba. Tłum nie większy niż latem w centrum każdego miasta. Legendarne zakopiańskie ceny też nie były jakoś przerażające. W takich knajpach jak „Bar Mleczny” czy „Da Adamo” można się było solidnie najeść poniżej 20 złotych.
No i długie, długie wędrówki. Z naszą kondycją nie odważaliśmy się na zdobywanie Tatr Wysokich, ale sporo miłych miejsc zaliczyliśmy:
- Kopieniec Wielki i Nosal. Na Nosalu tłumy – a Kopieniec o dziwo – i znacznie lepszy widok – i mniej ludzi.
- Czerwone Wierchy – długaśne podejście Hawiarską drogą na Małołączniak i uciekanie przed burzą, która zdążyła nas trochę wystraszyć. Mój (i jednego z kolegów) chrzest łańcuchowy. ;-)
- Dolina Roztoki i Pięciu Stawów (potem powrót przez Świstówkę i Morskie Oko, które o godzinie 19 było już dosyć puste). Na asfalt wziąłem specjalnie sandały ;-) a mimo to wyrobiłem sobie bąble. Nie zapomnę też jazdy do Palenicy busem. Busiarz miał na CB Radio połączenie z innymi busiarzami, jak się dowiedział że korek i z przeciwka mały ruch, to po prostu … zaczął zapierdalać lewym pasem pod prąd, wymuszając co jakiś czas aby stojący w korku kierowcy wpuszczali go. Widziałem przerażenie w oczach kierowców którzy musieli zjeżdżać na bok. W oczach niektórych pasażerów też było. Koledzy dotąd nie mogą odżałować że nie zrobili filmiku.
- Hala Gąsienicowa, Przełęcz Karb i Kasprowy (i popołudniowy zjazd kolejką). Rewelacyjny widok przy kupowaniu biletów na zjazd, którego szkoda że nie uwieczniłem: po lewej stronie utrudzeni wędrowcy – ci którzy na Kasprowy z różnych stron weszli, kijki, górskie buty, plecaki. Po prawej – ci, którzy mieli bilet powrotny kupiony na dole, więc tylko wjechali, pokręcili się i zjechali – klapeczki, japonki, rybaczki, torebki foliowe.
- Tatry Zachodnie – Dolina Chochołowska, Grześ, Rakoń, Wołowiec. Rozległe widoczki, dużo niestety słowackich turystów, którzy rozdeptali trochę te szczyty.
Właśnie z Tatr Zachodnich parę zdjęć – całość na Flickrze. Tutaj widok z Wołowca – a w tle Tatry Wysokie.
A tutaj na tymże Wołowcu reklamuję Nokię 9300. :-)
Zapomniałem się pochwalić – niedługo przed wyjazdem zafundowałem sobie jednak lustrzankę – a konkretnie Canona 450D. Czy było warto i jakie mam wrażenia z korzystania – temat na inną notkę. :-)