VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na wrzesień 2009.

Stary cmentarz żydowski we Wrocławiu

wtorek, 22 września 2009 14:56

Stary cmentarz żydowski przy ulicy Ślężnej działał od połowy XIX wieku do lat 40. wieku XX, gdy został zamknięty przez Niemców. Przez długie lata niszczał, dopiero w latach 80. rozpoczęto jego rewitalizację i powstało Muzeum Sztuki Cmentarnej.
IMG_3364

Nadal jednak sprawia niesamowite wrażenie – dzikości, opuszczenia i osamotnienia.
IMG_3367_dpp

Zaszedłem tam w ostatni piątek, około godziny 11, gdy jeszcze nie było prawie zwiedzających. Na niewielkiej przestrzeni (niecałe 5 ha) znajdują się tysiące nagrobków, niektóre odrestaurowane, niektóre z ledwie widocznymi napisami.

IMG_3376

Są nagrobki znanych osób, choćby rodziców Edyty Stein czy pioniera socjalizmu Ferdinanda Lassalle’a – do tego ostatniego pielgrzymuje regularnie niemiecka socjaldemokracja.
IMG_3377

Nie powinny dziwić niemieckie napisy na większości grobów. Obok tradycyjnych macew mamy europejskie pomniki, jeden nawet z wyraźnymi inspiracjami arabskimi.
IMG_3437

Spędziłem na Starym cmentarzu ponad godzinę, a nie obejrzałem nawet części zgromadzonych tam nagrobków. Na pewno na Ślężną wrócę. Polecam rozmowę ze starszym panem sprzedającym bilety przy wejściu. Pracuje jak twierdzi tam od 25 lat i jest kopalnią wiedzy o cmentarzu oraz pochowanych tam ludziach.

Więcej o cmentarzu znajdziecie na Wikipedii. A teraz zapraszam do obejrzenia wszystkich wybranych zdjęć.

Tatry 2009

wtorek, 1 września 2009 22:36

W Tatrach byłem do tej pory 3 razy. Po raz pierwszy z wycieczką szkolną w liceum, z której niewiele pamiętam, byliśmy chyba w Kościeliskiej i na Morskim Oku. Drugi raz – wyjazd integracyjny z pracy – z Zakopanego zwiedziliśmy … hotel (gdzie zapamiętałem basen) i poza tym wąwóz w Pieninach. Trzeci raz – jednodniowy wypad z Krakowa 3 lata temu – i znowu Kościeliska.

Tym razem wyjazd dłuższy, prawie dwa tygodnie, dlatego oczekiwałem go z wielką niecierpliwością. I nie zawiódł.

Pogoda świetna. Towarzysze tak dobrani, że pewnego razu zaczepia nas jakaś pani z dużym krzyżem na szyi i pyta „a bracia to z jakiego zgromadzenia”? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby dwa dni później w bacówce gdzie kupowaliśmy bundz nie wzięto nas za kleryków. :-)

W Zakopanem tłumy – ale szczęściem nie mieszkaliśmy w Zakopanem tylko w Kościelisku, choć stołowaliśmy się już w centrum i Krupówkowa Perć codziennie prawie była zaliczana. :-) Bzdury jednak piszą dziennikarze, że nie można było znaleźć stolika w restauracji czy kupić chleba. Tłum nie większy niż latem w centrum każdego miasta. Legendarne zakopiańskie ceny też nie były jakoś przerażające. W takich knajpach jak „Bar Mleczny” czy „Da Adamo” można się było solidnie najeść poniżej 20 złotych.

No i długie, długie wędrówki. Z naszą kondycją nie odważaliśmy się na zdobywanie Tatr Wysokich, ale sporo miłych miejsc zaliczyliśmy:

  • Kopieniec Wielki i Nosal. Na Nosalu tłumy – a Kopieniec o dziwo – i znacznie lepszy widok – i mniej ludzi.
  • Czerwone Wierchy – długaśne podejście Hawiarską drogą na Małołączniak i uciekanie przed burzą, która zdążyła nas trochę wystraszyć. Mój (i jednego z kolegów) chrzest łańcuchowy. ;-)
  • Dolina Roztoki i Pięciu Stawów (potem powrót przez Świstówkę i Morskie Oko, które o godzinie 19 było już dosyć puste). Na asfalt wziąłem specjalnie sandały ;-) a mimo to wyrobiłem sobie bąble. Nie zapomnę też jazdy do Palenicy busem. Busiarz miał na CB Radio połączenie z innymi busiarzami, jak się dowiedział że korek i z przeciwka mały ruch, to po prostu … zaczął zapierdalać lewym pasem pod prąd, wymuszając co jakiś czas aby stojący w korku kierowcy wpuszczali go. Widziałem przerażenie w oczach kierowców którzy musieli zjeżdżać na bok. W oczach niektórych pasażerów też było. Koledzy dotąd nie mogą odżałować że nie zrobili filmiku.
  • Hala Gąsienicowa, Przełęcz Karb i Kasprowy (i popołudniowy zjazd kolejką). Rewelacyjny widok przy kupowaniu biletów na zjazd, którego szkoda że nie uwieczniłem: po lewej stronie utrudzeni wędrowcy – ci którzy na Kasprowy z różnych stron weszli, kijki, górskie buty, plecaki. Po prawej – ci, którzy mieli bilet powrotny kupiony na dole, więc tylko wjechali, pokręcili się i zjechali – klapeczki, japonki, rybaczki, torebki foliowe.
  • Tatry Zachodnie – Dolina Chochołowska, Grześ, Rakoń, Wołowiec. Rozległe widoczki, dużo niestety słowackich turystów, którzy rozdeptali trochę te szczyty.

Właśnie z Tatr Zachodnich parę zdjęć – całość na Flickrze. Tutaj widok z Wołowca – a w tle Tatry Wysokie.

A tutaj na tymże Wołowcu reklamuję Nokię 9300. :-)

Zapomniałem się pochwalić – niedługo przed wyjazdem zafundowałem sobie jednak lustrzankę – a konkretnie Canona 450D. Czy było warto i jakie mam wrażenia z korzystania – temat na inną notkę. :-)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: