VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na wrzesień 2004.

Telewizyjne negocjacje

czwartek, 30 września 2004 08:29

Dzisiejsze wiadomości Onetu donoszą: „Ponieważ George Bush jest o 13 centymetrów niższy od Johna Kerry’ego jego sztab wynegocjował zapis, który mówi, że kandydaci staną w odległości co najmniej 3 metrów od siebie.” Parę dni temu ściągnąłem sobie nagranie słynnej debaty Kennedy – Nixon z września 1960. Merytorycznie mało mnie te problemy dzisiaj obchodzą, mogłem więc chyba być obiektywny w ocenie przekazu. Nixon mówił pewniej, autorytatywnie, konkretnie, Kennedy ogólnikami, szybko, ale przerywał, wysokim głosem robił wrażenie dobrze wyuczonego uczniaka. Nic dziwnego, że radiowe debaty Nixon wygrywał bez problemu. Jednak wtedy pojawiła się po raz pierwszy ogólnokrajowa telewizja i transmisja na żywo. Nixon wyszedł niedawno ze szpitala, był chudszy, zmęczony. A Kennedy był wyższy, ładniejszy, wypoczęty. Więc wygrał i tym samym dał podstawę do przypadku jaki przerabia się na każdym kursie psychologii społecznej.

Serwis Bloomberg przypomina, że w 10 z ostatnich 12 prezydenckich elekcji wyższy kandydat wygrywał. Różnica w tym roku jest wyraźna. Kerry z 1.93m wzrostu jest o 13 cm wyższy niż Bush. Ale jak widać polityczne sztaby dziś już o tym myślą i wynegocjowały równe warunki. Ciekawe czy niedostatki intelektualne obu kandydatów też się zatuszuje?

Spotkać się w LinkedIn

środa, 29 września 2004 19:30

Dzisiaj ktoś zaprosił mnie do LinkedIn. Efektem jest szok, jaki przeżyłem ledwie parę razy w swoich doświadczeniach z Internetem.

LinkedIn to internetowa „sieć” kontaktów zawodowych z ludźmi z różnych dziedzin. Ja mam swoich znajomych, moi znajomi mają swoich i tak leci. A że po znajomości łatwiej coś załatwić, nic dziwnego, że ten serwis zrobił furorę.

Znane jest prawo, wedle którego od każdej osoby na świecie dzieli nas tylko 5 znajomych, „6 uścisków ręki”. LinkedIn udowadnia – dobitnie – że to jest prawda! Mogę znaleźć człowieka o dowolnej specjalizacji czy zainteresowaniach nie wychodząc poza (szeroki) krąg znajomych.

Po dopisaniu się do paru kolegów dostałem taką oto statystykę:

Your Connections
Your trusted friends and colleagues
6

Two degrees away
Friends-of-friends; each is connected to one of your connections
200+

Three degrees away
Reach them through a friend and one of their friends
7,500+

Four degrees away
The broadest group, reach them through a chain of referrals
151,100+

Total users contactable through a trusted referral: 158,900+

Okazuje się, że z mojej uczelni jest w tej sieci aż 600 osób – studentów, absolwentów, wykładowców. A ja o tym wcześniej nic nie słyszałem! Rejestracja jest darmowa, serwis zarabia na późniejszych kontaktach, „przepuszczanych” przez sieć.

Żeby zacząć bawić sie w LinkedIn trzeba mieć znajomych – osoby, które zaproszą do swojej listy kontaktów, albo które zaakceptują prośbę o takie dodanie. (Trochę jak w Skype czy na Tlen.pl). W odróżnieniu jednak od sieci towarzyskich, tutaj jest bardzo formalnie. Żadnych nicków. Należy podać imię i nazwisko, w czym się specjalizujesz, gdzie pracujesz lub pracowałeś itd. To idealne miejsce dla ludzi szukających kolegów po fachu, współpracowników, albo też pracy i zleceń.

Polecam mocno :) Link: www.linkedin.com

Update (10 maja 2005):
W statystykach widzę sporo wejść z google na tę notkę. Jeśli chciał(a)byś otrzymać zaproszenie do Linkedin, albo połączyć się z moją „siecią” (obecnie 600 tysięcy osób), proszę o maila: rd/at/webaudit.pl

Update (21 września 2005):
Sporo się pozmieniało w LinkedIn w ciągu ostatnich paru tygodni. Przede wszystkim serwis postanowił zacząć zarabiać. Wprowadzili płatne wyszukiwanie w całej sieci – a jednocześnie zmniejszyli zakres darmowego wyszukiwania z 4 na 3 poziomy. Dlatego w mojej sieci jest już tylko 120 tysięcy osób. :-) Zmniejsza to stanowczo atrakcyjność LinkedIn, ale nadal jest to narzędzie warte poznania.

Update (13 marca 2006):
Ludzie się łączą i łączą, stan mojej sieci wrócił już prawie do stanu „sprzed reformy” (520 tysięcy). Z Polski jest już 21 tysięcy. Coraz częściej dostaję też zapytania, lub prośby o skontaktowanie z kimś innym. Wygląda na to, że działa. :-)

Acha, co do próśb o zaproszenie, bo takie czasami dostaję (i najczęściej chętnie wysyłam). Niektórych muszę uprzedzić, że:
1. to nie jest drugie grono, nie poczatujecie z nikim.
2. jeśli nawet kogoś obdarzę na tyle zaufaniem, że prześlę zaproszenie, nie będę forwardował napisanego kiepskim angielskim spamu, tylko dlatego, że ktoś szuka pracy w Norwegii.

Update (30 maja 2006):
W sieci mam już 1,5 miliona osób, w tym 27 tysięcy z Polski. W niektórych branżach jest już chyba nasycenie i jeśli kogoś tam nie ma, to chyba dlatego, że nie chce.

Powstaje sporo serwisów opartych na podobnej zasadzie. Zapisałem się też do OpenBC, upakowali sporo funkcji, ale przyjemniej korzysta mi się jednak z Linkedin.

Seks w wodzie nie dla urzędniczki

piątek, 24 września 2004 10:06

Wyborcza publikuje kolejny artykuł o prowincjonalnej kołtunerii, tym razem żali się nad losem urzędniczki z Mińska Mazowieckiego. Pani czuła się samotna i wrzuciła swój anons do jednego z serwisów randkowych. Tu jednak afera, bo jakiś dziennikarz z miejscowej gazety panią odnalazł, a burmistrz zwolnił.

Dyskusja nad wolnością słowa, prawem do robienia po godzinie 16.00 tego na co ma się ochotę i tak dalej. A moim zdaniem chyba nie o to chodzi. Burmistrz ma trochę racji.

Nie poszło o to, że pani ma tam anons. Przecież kilkaset tysięcy osób szuka w ten sposób nowych znajomości. Wszystkich zwalniać? Rzecz w tym, że akurat jej zdjęcie było połączone z wyrażonymi explicite upodobaniami erotycznymi – pod wodą, z zawiązanymi oczami itd. Rzeczywiście, randki.interia.pl wydają się być stworzone dla anonimowych erotomanów. Bo (w przeciwieństwie np. do cafe.gazeta.pl) nie można tam o sobie wiele napisać, można tylko zaznaczyć opcje które nas interesują. A później liczyć na spotkanie dwóch osób, które lubią się kochać w wodzie, ale nic innego o sobie nie wiedzą.

Swoje preferencje i potrzeby warto komunikować partnerowi. Ale jeśli to się dzieje na publicznie dostępnej stronie internetowej, trzeba się liczyć z konsekwencjami, droga pani. Osoba, która na całą Polskę ogłasza jakie rodzaje seksu lubi nie jest zrównoważona psychicznie i pracować w urzędzie nie powinna. Swoją drogą, czy burmistrz sprawdził ile godzin swojej pracy ta pani poświęcała na internetowe romanse?

Buda dla psa wg norm unijnych

wtorek, 21 września 2004 13:25

Buda dla psa wg norm unijnych

Lubelszczyzna, rok 2004, zdjęcie wykonał mój ojciec.

Uwaga: obejrzyj też budę po dopłatach z Unii.

Szacunek

poniedziałek, 20 września 2004 23:49

Wielu twórców stron traktuje odwiedzających jako zdarzenie statystyczne. 10, 100, 1000 osób jednego dnia. 5, 20, 40 komentarzy do notki. Sława i zainteresowanie. Kilogramy wazeliny.

Ktoś, kogo być może zupełnie nie znam ofiaruje mi parę minut swojego czasu. W tym czasie nie czyta innej z kilku miliardów stron w internecie, nie czyta też jednego z kilkuset tysięcy polskich blogów. Czy mam prawo się z tego cieszyć? Czy to co piszę jest warte tych Waszych minut? Dlaczego nie piszę do szuflady, przecież wtedy tracę tylko swój czas.

Nie wiem, drogi czytelniku, czego szukasz w tych moich notkach. Może znajdziesz tu ciekawy pomysł, może coś Cię zainspiruje, może znajdziesz w mnie lub innych odwiedzających partnera do rozmowy. A być może te teksty Cię irytują, wprawiają w zły nastrój? Powiesz, że przemyślenia są płytkie, mało oryginalne, toporne. Być może.

Trudno, piszę tego bloga dla siebie. To co mogę zrobić, to zapewnić duży rozmiar czcionki i łatwe dodawanie komentarzy. Reszta należy do Ciebie. Jeśli Cię znudziłem lub zniesmaczyłem, pozwól się przeprosić i życzyć znalezienia innych, ciekawszych miejsc, których jest pewnie pod dostatkiem.

Rozmowa

środa, 15 września 2004 10:23

Leje. Jesienna ponurość nadchodzi.

Jechaliśmy w czwórkę pociągiem, rozmowy jak to bywa o wszystkim i o niczym, wreszcie zeszło na sposoby poszukiwania pracy. W pewnym momencie zacząłem wyśmiewać pomysły takich serwisów jak Jobot, żeby oferty pracy wysyłać przez SMS, a zgłoszenia też się odbywały tą drogą. Mówię, że statystycznie to nie działa (mam dane), trudno też sobie wyobrazić poszukiwanie kogoś na bardziej skomplikowane stanowiska. I oto jeden z kolegów, człowiek cichy, nieśmiały, niezbyt asertywny nagle ostro zaatakował. Kolejno zbijał moje argumenty i zagonił mnie w narożnik, tak że nie miałem już pojęcia co powiedzieć.

Więc się obudziłem. Chyba jest źle, skoro nie mogę przekonać postaci z własnego (!) snu…. :-)

Slavery Poland Sp. z o.o. – Agencja Pracy Niewolniczej

piątek, 10 września 2004 09:17

Przedsiębiorco!

Nasza agencja oferuje wynajem niewolników o cechach i kompetencjach odpowiadajacych Państwa potrzebom.
Nasi niewolnicy dostępni są już w 6 godzin po złożeniu zamówienia. Mogą Państwo skorzystać z tzw. niewolników tymczasowych, albo zdecydować się na dłuższą współpracę w ramach tzw. leasingu niewolników.

Oto korzyści z wynajmu niewolników:

  • zwiększenie elastyczności kosztowej, nasi niewolnicy jedzą tylko wtedy gdy pracują,
  • dzięki unikalnemu statusowi niewolnika uniezależniasz się od regulacji Kodeksu Pracy i Kodeksu Cywilnego,
  • nie obowiązują Cię także kontrole Państwowej Inspekcji Pracy oraz Sanepidu.

Dlaczego należy skorzystać właśnie z naszej agencji?

  • niska umieralność niewolników (3 promile/rok powyżej średniej statystycznej),
  • system ISO9000:2002 zapewnia odpowiednią jakość procesu wyboru niewolnika,
  • korzystamy z najlepszych praktyk kolonii brytyjskich i francuskich,
  • ceny już od 1,90zł za godzinę pracy niewolnika (netto),
  • gwarancja wymiany niewolnika w przypadku spadku wydajności.

Drogi przyszły niewolniku!

Jak długo jeszcze będziesz musiał się martwić na każdym kroku?
Jak przestać się martwić i zacząć żyć?

PRACA NIEWOLNICZA to życie bez zmartwień.
To życie na miarę XXI wieku, zgodne ze staropolską tradycją.

Co oferujemy:

  • treściwe i sycące pożywienie,
  • zakwaterowanie wspólnie z innymi niewolnikami, (brak ciszy nocnej!)
  • telewizory kolorowe 28″ z najpopularniejszymi polskimi serialami,
  • barek z winami popularnymi.

Wymagania:

  • chęć pozbycia się problemów raz na zawsze,
  • chęć wygodnego i spokojnego życia w gronie przyjaciół,
  • tolerancja na alkohol.

Aby zostać niewolnikiem:

  • zgłoś się do najbliższej agencji pracy niewolniczej
  • nasz pracownik wypełni za Ciebie formularz zrzeczenia się praw ludzkich i obywatelstwa polskiego
  • na dole formularza odciśnij ślad swojego kciuka

To wszystko. Od tej pory my martwimy się za Ciebie!!!

DODATKOWO: każdy, kto zgłosi się do pracy niewolniczej do końca maja otrzyma 2 skrzynki wina „SAFARI KILLER 25%”.

Nie czekaj! Zostań niewolnikiem już dziś!


Napisane parę miesięcy temu po przeczytaniu raportu z Polityki „Nie robim, bo się narobim”. Dzisiaj na zasadzie antytezy: „Niewolnika zatrudnię”.

Uwielbiam…

czwartek, 9 września 2004 23:44

… wracać do domu z ostatniego wieczornego autobusu. Ciemne, wyboiste uliczki, jakieś skróty znane od paru lat na pamięć. W słuchawkach muzyka. Nieważne co, zawsze brzmi wspaniale. Chłodno, a ubrany jestem raczej „południowo”. Gwiazdy. Dziś Kasjopeja w zenicie. Te 10 minut marszu działa na mnie jak balsam. Obawy ulatują i odzyskuję równowagę psychiczną. :-)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: