VrooBlog
Rozstania
Znalezione w jakiejś książce o seksie dla nastolatków. :-)
Artur Rubinstein był znany z tego, że bardzo kochał i to wiele kobiet. Toteż rozmówca zapytał go w pewnym momencie:
– Mistrzu, miał pan wiele przygód miłosnych w swoim długim życiu?
– O tak – odpowiedział Rubinstein – kobiety obok muzyki były treścią mego życia!
– A więc musiał pan przeżyć wiele rozstań, wiele dramatów i miał pan wiele nieprzyjemności?
– Dlaczego – oburzył się Mistrz – ja zawsze rozstawałem się w przyjaźni. Proszę pana, nie wolno niszczyć wspomnień. Ze związku dwojga ludzi pozostają na trwałe właśnie wspomnienia. Nie wolno ich niszczyć złym, wrogim rozstaniem! Z moimi wszystkimi przyjaciółkami rozstawałem się właśnie w przyjaźni i pozostawaliśmy przyjaciółmi na zawsze. Nie były to rozstania wrogie, nie pozostawał po tym osad nienawiści. Nigdy bym do tego nie dopuścił. Byłoby to marnotrawstwo największej wartości jaką są wspomnienia!
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Chyba głupek to pisał ;-) Widać, że nie wie co mówi ;-)
Nie wolno niszczyć, ale się niszczy. Nic się na to nie poradzi… Dla mnie to jest chyba właśnie najstraszniejsze, że dwie najbliższe sobie osoby swego czasu, takie, które znały siebie doskonale, którym wydawało się, że są dla siebie stworzone, ufały sobie bezgranicznie nagle stają się dla siebie zupełnie obce, zupełnie dalekie. Nierzadko też wobec siebie wrogo nastawione. I jak tu wspominać? Owszem, ja mam w swej pamięci wspomienia, chyba najpiękniejsze chwile w moim życiu jak do tej pory, ale gorycz troszke jednak psuje. To znak, że nie jestem z tym do końca jeszcze pogodzona? Nie mam pojęcia.
PS. Sorki za uzewnetrznianie się ;-)
Skoro 80-letni pianista tak mówił, to mam prawo mu wierzyć.
Jeśli po rozstaniu zacznę nienawidzić drugiej osoby, oznacza to że to co nas łączyło było tylko iluzją – i moim błędem. Wtedy z błędem trzeba się rozliczyć, wybaczyć sobie i światu :) Jeśli nadal lubię w tej osobie te cechy, które lubiłem wcześniej, a jednocześnie akceptuję to co nas rozdzieliło – jest możliwość aby podchodzić do tego ze spokojem.
A ja muszę to sobie skopiować – to b. ważne. nie negować wszystkiego, wtedy bowiem negujemy też część siebie – i depresja gotowa.
Dzięki za cytat – przyda się :)
I nie masz pojęcia, jak bardzo mnie się ten cytat przyda :) Muszę go zapamiętać na zawsze. Czy Ty czytasz w moich myślach? ;)
Ten Rubinstein to byl albo zaj***ym farciarzem zeby przez 80 lat i tyle zwiazkow nie miec powodow do znienawidzenia kobiety, albo nigdy nie byl zakochany tak naprawde i w rzeczywistosci te jego kobiety to mu zwisaly…
Glupie to i niezycuowe :-(((
Vroo, to o czym piszesz może mieć miejsce chyba tylko wtedy, gdy decyzję o rozstaniu podjęły obie strony związku. W momencie gdy jeden rzuca drugą czy odwrotnie, bez uzgodnienia, z zaskoczenia, bez zgody drugiej takie pokojowe podejście do sprawy wydaje mi się niemożliwe. Nie mówię tu przecież od razu o nienawiści, ale chociażby o żalu, smutku czy poczuciu skrzywdzenia.
Rozalko: myślę, że to się odnosi do każdej sytuacji rozstania. Nie odmawiam nikomu prawa do żalu i smutku… Smutek jednak mija, wspomnienia zostają.
Rubinstein mówi tylko o sobie. Możliwe, że był zimnym sukinsynem, który uśmiechał się, rzucając kolejne miłostki. Możliwe jednak też, że *nie pozwolił* aby rozstania – z jakiego powodu by nie były – zniszczyły mu wspomnienia. Nawet jeśli ktoś nas skrzywdzi – to od nas zależy czy zepsuje nam pamięć o tych chwilach gdy było wszystko w porządku.
Ok, to od dzisiaj mam tylko dobre wspomnienia, a przynajmniej spróbuję. Rozumiem Twoją myśl.
ja do rozstania nie moge podejsc. nie mam odwagi…od wielu miesiecy…boje sie jak ona to odbierze. nie chce zeby sobie krzywdy zrobila (i nie, nie mam spieprzonej samooceny). nie chce jej skrzywdzic. zbyt wiele obiecalem.bedzie to jedna z najtrudniejszych rozmow w moim zyciu……zobaczymy jak to bedzie
A ja też przeszłam rozstanie,podwóch latach bycia ze sobą..Zerwał a ja wciąż o nim myślę..wciąż go kocham..Warto jednak żyć dla tych wspomnień..Nie można mieć wszystkiego ale można mieć to co się kocha…Chociaż w kawałeczkach…Jeśli płaczesz przez kogoś kto odszedł , nigdy nie odszedł za daleko..zawsze możesz Go odnależć..SPOOKI !!! Zerwij z nią na spokojnie , zaoferuj jej przyjażń..Mój chłopak też bał się , że ja coś sobie zrobie…Ale jest spoko..Choć moje serce rozwala tęsknota za nim..Kocham GO nad życie…Bo był moją pierwszą , prawdziwą miłością…
kazalem sie jej wynosic bo pruba ratowania naszego zwiazku sie nie udala ni zrobila nic ludzac siebie i mnie.po trzch latach.jestem wsciekly ale mni przejdzie i juz na spokojnie postaram sie wyprostowac nasze relacje.bo jest czescia mojego zycia.zgadzam sie z pianista,choc emoci latwo sie nie opanuje
wspomnienie jest jedyna rzecza,ktora pozostala mi po Andrzejku i tylko ono sprawia,ze moje zycie jest znosniejsze.O osobach,ktore sie kochalo nalezy myslec i mowic zawsze dobrze.
Jeżeli naprawde Kochamy to nie znienawidzimy tej osoby ale zostana te piękne wspomnienia, które jeżeli Bóg zechce powrócą ze zdwojona siłą!
właśnie rozstaliśmy się mniej więcej ok.14:50 dzisiaj.znalazłam te strone przez przypadek.byliśmy ze sobą 4,5 roku.przyszło to znienacka.chyba nie musze opisywac.nie było żadnych przesłanek które wskazywałyby ,że coś mnie może takiego spotkać.To on ze mna zerwał, przez sms.Napisał mi:że już czas abyśmy zaczęli się spotykać z innymi osobami, i prosił abym się zastanowiła.ale tu raczej nie ma nad czym się zastanawiać,jedna ze stron tzn on podjęła już decyzje.
napewno go nie znienawidze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zacytuje tu słowa piosenki, ktore dobrze okreslają to co czuje i przezylam:”Niechcę Cię już znać i lepiej odejdź ode mnie
Zrujnowałaś to co przecież było piękne
Starałem się a teraz niema Ciebie
Samotnie żegnam przed snem białe gwiazdy na niebie
Mam nadzieję że przyśnisz mi sie lepsza
Gdy obudze sie nie bede nic pamiętać
Zostało zdjęcie wspólnego jutra…”
Chyba każdy kto zostanie samotny z dnia na dzień nie potrafi się pozbierać..Na to potrzeba czasu.. nie raz bardzo duzo czasu..:( Czuje się wtedy wielki żal, rozgoryczenie i różne mysli krążą nam po głowie.. ale to jest calkkiem naturalne i ludzkie, kazdy przechodzi to na swoj sposob… Sądzę,ze zeby zostać „przyjaciołmi” potrzeba ochłonąć i nie proponowac tego rodzaju znajomosci odrazu po rozstaniu bo wlaśnie to prowadzi do znienawidzenia siebie nawzajem… Bo spotykacie sie niby jak „przyjaciele” ale nie bierzecie pod uwagę, że jedna ze stron w ten sposób ciagle robi sobie nadzieje i o wszystko jest zazdrosna pomimo że nie jestescie razem.. Dlatego..: „NIECH WIRUJĄ WSPOMNIENIA PIĘKNYCH CHWIL, KTÓRE KRADNIE CZAS…” :)
ja sie mojego rozstania spodziewalam. bylismy ze soba prawie 3 lata, ale ostanie miesiace byly zupelnie nijakie, pozbawione jakies wzlotow, namietnosci, przyjemnych chwil. wydawalo mi sie, ze to przetrwamy i znowu wszytsko wroci do normy, jednak ztygodnia na tydzien bylo coraz gorzej. barklo checi, bylismy juz eczeni sytuacja i relacjami miedzy nami. udawalismy, ze wszytsko jest ok i po prostu uczucie sie wypalalo. tak naprawde sadze, ze to byla wspolna decyzja, jedno powiedzialo a drugie powiedzialo b. ale to i tak cholernie boli. w koncu kiedys go kochalam, uwielbialam, a teraz nagle go po prostu nie ma. zadnego telefonu esemesa, nic pustka. nie chce karmic sie kretenska nadzieja, ze kiedys do siebie wrocimy. chcialabym w koncu przestac o tym myslec. chcialabym miec z nim zdrowe relacje, ale wiem, ze jeszcze nie teraz. a jak sie spotkamy to znowu zobaczy zadowolona i usmiechnieta dziewczyne, w ktorej sie zakochal. oby.
Ja własnie zerwałam po 6 latach znajomości.I choć to ja zerwałam to targają mną sprzeczne uczucia.Wszyscy mi mówią że mam racje, że do siebie nie pasowaliśmy,ja grzeczna studentka on huligan i pijak.Ile razy słyszałam od niego że jestem k****,wyp****,spi****.Do tego,może to ze mną jest coś nie tak ale nie chce z nim być a jednocześnie chce,podobają mi sie inni faceci a może poprostu to jest PRZYZWYCZAJENIE i dlatego jest mi teraz tak ciezko.
Mam nadzieje ze to jest przyzwyczajenie,bo tak jak sie teraz czuje to nikomu nie życze,milion razy wolałabym żeby to on mnie rzucił, zebym przycieła go na zdradzie, ale zebym to nie ja musiała podjąc tą decyzje…Niewiem co mam zrobić,poprostu nie wiem…
Moze jestem nienormalna ale sama nie wiem czy ja z nim chce byc czy nie czy dac mu milionową ostatnią szanse czy przetrwac ten najgorszy okres…Ale wiem ze jak sie z nim teraz pogodze to prędzej czy pozniej poznam kogos dla kogo go rzuce,,,ludzie pomozcie mi nie wiem co mam zrobic nie wiem jak to przetrwac
Od zerwania minął tydzień, jest mi strasznie ciężko. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Wstaje rano i myśle że jakoś przetrwam ten dzień ale nie moge, nie moge przestać myśleć o nim. Bardzo go kochałam i nadal bardzo kocham. Chciałabym żeby był to sen. Najgorsze że zerwał ze mną przez telefon, bo tchórz nie miał odwagi powiedzieć mi to w oczy. Nie chce mi się żyć, już nie mam dla kogo żyć. Dlaczego to tak boli????????
a ja jestem juz prawie dwa miesiace po rozstaniu ( bylismy prawie 3 lata) i jest duzo lepiej, o niebo lepiej. ciagle o nim mysle i pamietam, ale nie rycze juz przynajmniej na kazde wspomnienie o moim bylym. na poczatku zawsze jest ciezko. ja myslalam ze nie wytrzymam!! ale to przechodzi, szczegolnie jak sie jest pewnym, ze sie podjelo sluszna decyzje!!! pewnie jeszcze troche czasu minie, zanim zupelnie sie do tego zdystansuje, ale najwazniejsze to nie nakrecac sie samemu i nie pograzac, czyli po zerwaniu uciac kontakt defintywnie!!!!!
Zaczynam się zbliżać do stanu, w którym mężczyzna znowu wypełnia cały świat. To wkradło się w moje życie tak cicho i niepostrzeżenie. Od dłuższego czasu chodziłam jak zamroczona, myślę o nim kiedy zasypiam, kiedy wstaję , stoje pod prysznicem,kosze trawę, sprzątam, gotuje, czytam, jadę samochodem… Ze każdy nadchodzący mail, sms i telefon jest od niego. Nie chciałam tego. Tak bardzo się broniłam. Miał być tylko moim kolegą. Tak, ale ja powoli traciłam nad tym kontrole. Wiem, że należy ulegać swoim pragnieniem wtedy, kiedy nadchodzą i nic nie odkładać na później. I nie wmawiać sobie samej, że są reguły i jest etyka, bo to i tak nic nie pomoże. Zycie jest taki skomplikowane, gdy dajesz się wpuścić w pułapkę oczekiwań. Powinnam się odsunąć, by zyskać dystans i nie manifestować własnych potrzeb wobec Ciebie. I tak zrobiłam, bo to jest najlepsze rozwiązanie, chociaż jest mi tak smutno. Tylko dlaczego jest mi aż tak bardzo smutno.Czy ja mam chory rozum ,czy duszę. Napisałam do niego maila. I rozsatłam sie, bo jestem mężatka
to ja zerwalam…po ponad2latach wspolnego byci…wiem ze on cierpi-ale mi takze nie jest latwo.tesknie i brakuje mi go…ale co z tego skoro nie potrafilismy juz wytrzymac ze soba?ciagle klotnie i tlumaczenie sie. czy to na tym polega prawdziwa milosc?moze tak trudno jest przez to cholerne przyzwyczajenie!!!???
i czy on ma prawo teraz nazywac mnie SZM*** i PUSZCZ*****???czy ma do tego prawo po tym wszystkim?
mieszka bardzo blisko mnie-na moje nieszczescie…i slysze ciagle pretensje i obelgi pod w moim kierunku!on myski ze mnie to w ogole nie rusz,ale to boli….bardzo… nie moge ulozyc sobie zycia na nowo bo on mnie osacza i kazdy promyk szcezscia „wyssssysa” ze mnie…:(nie tylko jest trudno temu kto zostaje sam,ale takze temu ktory ta decyzje podejmuje…;/
Miesiac temu zerwal ze mną chlopak po 6 latach!!! Różnie między nami bylo ale jak to w związkach. Bylam za granica 4 miesiące. Pod koniec mojego pobytu w Grecji bylo kiepsko między nami, malo się miedzy sobą kontaktowaliśmy, on nie dzwonil, nie pisal a mimo tego mialam ta glupią zludna nadzieje ze jak wroce i sie spotkamy to wszystko na nowo sie ulozy i bedzie ok. Niestety jak wrocilam spotkalismy sie tylko raz, wqtedy wszystko mi wytlumaczyl powiedzial co lezy mu na sercu podal dloń życzyl powodzenia i tak znikl z mojego życia. Dzwonilam do niego dwa razy po naszym zerwaniu ale niestety zdania nie zmienil, nie chce m,nie znac, nie chce abym dzwonila pisala, chce zapomniec i ulozyc sobie zycie na nowo. Wiec coz mi pozostaje, narzucac sie n ie bede ile mozna zabiegac?!to wciąż bardzo boli. Kazdego dnia o nim mysle, tesknie, przeciez wciąż go kocham. Niby czas leczy rany. Mam nadzieje ze zczasem bedzie lepiej bedzie mniej bolec…
ja sie rozstałam z chłopakiem po dwóch latach…było nam ze sobą wspaniale… wszystko układało sie super. dopóki nie zaczeły sie te cholerne ferie;(wtedy zaczęło sie wszystko psuć. niby rozstaliśmy sie w zgodzie i jestesmy przyjaciółmi ale ja tak nie chce…ja go nadal kocham. najgorsze jest to ze nie potrafił powiedzieć mi prosto w oczy tego co napisał przez telefon. nie potrafie dalej zyc… staram sie ulozyc sobie zycie na nowo ale nie potrafie? dlaczego? czemu zycie musi byc tak popier******?dlaczego to tak boli?
w poniedziałek mój kochany Patryk zakończył nasz związek po 7 latach. Ale ja w to nie wierzę. Dzwonił raz i powiedział żebym do Niego nie pisała ani nie dzwoniła, żebym mu dała odpocząć. Wiem, że źle się do Niego odnosiłam, narzucałam swoje zdanie i nie wytrzymał. A najgorsze jest to że w tym roku planowany jest ślub. Zamówiona sala, kościół. Jeszcze nieodwołane to jest ale ja się boję że On to zrobi. Wszystko zrozumiałam co robiłam źle wszystko. Jaka ja jestem zaborcza i już NIGDY taka nie będę. Kocham Patryka niesamowicie i nie wierze, że się nie odezwie i nie wróci. Poprostu w to nie wierzę. Jestem w kropce bo nic niewiem,bardzo się boję, żę zadzwoni i powie, że jednak nic z tego i odwołujemy ślub. A ma być 7 października w tym roku. Dlaczego ja byłam taka głupia? Dlaczego?czy jeszcze mam szansę??
bylismy razem poltorej roku, zdradzil mnie, rozstalismy sie… ale ja nadal go kochalam, i wybaczylam i znow bylismy razem,chcielismy odzyskac to co stracilismy,chcielismy zeby bylo tak pieknie jak kiedys… z poczatku bylo cudownie. ale tylko z poczatku… robil kolejne bledy,moze nie az takie jak zdrada,ale po tym wszystkim co juz mial na koncie nie umiem mu juz tak latwo wybaczac nawet glupot… i znow zaczelo sie miedzy nami psuc… i w koncu powiedzialam mu ze jednak nie wiem czy go kocham… i on powiedzial to samo… rozmawialismy tak szczerze i plakalismy.. oboje nie wiemy czego chcemy… niby chcemy byc razem ale to chyba tylko z przyzwyczajenia nie z milosci…. on teraz wyjechal na dwa tyg do pracy… jesli sie rozstaniemy to w przyjazni,bo decyzja jest obustronna…Zastanawiam sie tylko ze wzgledu na to ze kiedys bylo nam razem tak dobrze cudownie… ale juz nie umiemy tego odzyskac… zreszta kiedys spotykalismy sie codziennie a teraz wyjezdzam na studia… co bedzie dalej?
ja go kocham on mnie kocha.ja chciałam rozstać sie juz kilka razy ale tylko dlatego żeby znalazł dla mnie wiecej czasu.myslałam że jeżeli zobaczy że chcę odejść,to zaczmie troche wiecej czasu mi poświęcać.ale kochał mnie szalenie.zawsze błagał,żebysmy byli razem.że kocha nie wyobraża sobie.a tera on odszedł i juz nie wróci.a ja nie doceniałam go.dla niego zrezygnowałam z wyjazdu na studia,wszyscy wyjechali,on odszedł,a ja nie mam zupełnie nikogo.po 3 latach sma.juz nie chce zyc nie mam nawet żadnego punktu zaczepienia.nic juz nie będzie miało sensu.ja już nie chcę żyć.
6 miesiecy temu mój chłopak mnie zostawił. Tak po prostu, z dnia na dzień powiedział, że nie jest gotowy na życie w związku, że nie wyobraża sobie założenia rodziny, posiadania dzieci, i zrozumiał że to czego pragnie najbardziej jest samorozwój i ogólnie kariera.Potem dodał,że właśnie z tego powodu zamierza wyjechać do Emiratów Arabskich. To był dla mnie szok. Tyle wspólnych planów, zapewniania o uczuciach,namiętności nagle się rozpadło jak zamek z kart. Zaproponował przyjaźń. Zgodziłam się, mimo że w głębi serca nie wyobrażałam sobie jak można przyjaźnić się z osobą która porzucą i którą się rak bardzo kocha. Chociaż minęło już tyle czasu ciągle go kocham tak samo mocno, ciągle tęsknię i ciągle staram się zrozumieć. Piszemy e-maile, czasem rozmawiamy, ale to jest takie chłodne i zdystansowane.a wszystko dlatego, że on rzeczywiście chce mieć we mnie przyjaciółkę a dla mnie na przyjaźń jest ciągle za szybko. Coraz częściej szukam w sobie siły żeby ten kontakt urwać i zacząć w końcu normalnie żyć. Wiem że już nic między nami nie będzie a takie przyjaźnienie się blokuje mnie przed poznawaniem innych mężczyzn i szukaniem swojego szczęścia. Przed zaufaniem komuś na nowo i przed daniem szansy komuś innemu.Nie wiem co robić. To uczucie jest tak silne, że nie mogę się pozbierać, bo serce wciąż wygrywa z rozumem
2 miesiące temu odkryłam że chłopak z którym mieszkam i jestem już 5,5 roku ma wirtualny romans. zaniedbywał mnie, umierałam zaczełam się oddalać… muslałam że w końcu weźmie się za siebie, ze sie pobierzemy … a tu bach. nie potrzebuje mnie bo ma nową znajomą z którą bardzo dobrze mu się roamawia przez GG. wyznał jej miłość. spotkał tą dziewczynę zanim sie poznaliśmy ale nie byli razem. znalazł go w internecie po latach i mi go zabiera. chłopak ma chyba depresje. wmówił sobie że chce sie zresetować, że rzuca swój zawód, mnie i wszystko czego sie podjął przez ostatnie 5 lat. kocham go i nadal próbuję ratować nasz związek bo on przemyca we śnie gesty w których jest miłość. płacze bo chce mnie zostawić dla niej, płacze bo nie może mnie zostawić bo chyba mnie kocha. co ja mam zrobić !!!!!!!!!!!!! jesli go wyrzucę i pójdzie do tej dziewczyny nie wyobrażam sobie powrotu. pomóżcie mi!!!!!!!!!!!!!!!!!!
najgorsze jest nie rozstanie lecz to co jest po nim… bylam z chlopakiem prawie 2 lata wiedzialam ze to sie kiedys skonczy ale nie przypuszczalam ze to wlasnie ja bede najbardziej cierpiec… teraz mimo ze minelo prawie 7 miesiecy nie potrafie dac juz nikomu szansy choc mam taka mozliwosc… boli…tak bardzo chcialabym cofnac czas..teraz wiem ze nie dam sie juz skrzywdzic, bede silna i udowodnie Ci Damian ze nie jestes mi do niczego potrzebny…
ja kocham chłopaka który mieszka daleko od mnie.i nigdy w zyciu sie niespotkalismy.pisalismy ze soba 5 miechow.on mial problemy ciagle sie w cos pakował.obiecywal mi ze przyjedzie do mnie i bedziemy ze soba do konca zycia.niespełnił swojich obietnic.kiedy chcialam zerwac groził mi itp.ostatnio kiedy zawalił spotkanie przez libacje alkoholową,zerwałam z nim w zlosci.nie odzywamy sie juz do siebie.ale ja nadal go kocham.co robic?gdy serce boli.
prawie 2 i pół roku jestem z chłopakiem, którego bardzo kocham. jest to moja pierwsza prawdziwa miłość, wczesniej to były tylko zakochania. mam 20 lat, jest to powazny zwiazek bywamy u siebie na świeta, moja rodzina uwielbia mojego chłopaka i ja też mam dobry kontakt z Jego rodziną. było wszystko w porzadku inni zazdrścili mi takiego związku i takiego chłopaka (na kazdej imprezie jest dusza towarzystwa, przystojny, muzyk, pieknie spiewa – tak bym po krótce Go opisała) nigdy nie rozumiałam czego wybrał właśnie mnie (wzrost 154cm, waga 54kg, nic szczególnego a i jeszcze biust, miseczka A). było nam razem cudownie, ale…od pażdziernika mieszkamy w tym samym akademiku i tu sie zaczęły schody…
na poczatku było dobrze, razem gotowaliśmy, spędzaliśmy razem cały wolny czas… ale później zaczeło się psuć, bo ja jestem domatorka, wole spedzac czas w swoim pokoju, a On to iprezowicz, chciał chodzić na iprezy, a ja miałam akurat naukę, kłocilismy sie on wychodził i przychodził później pijany i przez to nic się nie uczyłam ostatnio przez takie akcje zawaliłam egzamin, ale zawsze później godzilismy się i było juz dobrze. za to ze widzielismy sie tyle czasu to On widzial mnie w moich ulubionych powyciaganych dresach, czsem z tłustymi włosami, po prostu czułam sie przy nim swobodnie, ale teraz wiem to był błąd, bo przestałam o siebie dbać.
zawsze namawiał mnie zebym sie nie krepowala wiecej jadla przy nim i tak robiłam i byly tego skutki, przytyłam. ostatnio wszystko jest nie tak, usłyszałam nawet od Niego, ze ze mną można tylko jeść i kłaść się przy mnie spać, bo nic innego ja w życiu nie robię i że przytyłam istałam się strasznie przewidywalna, że zero we mnie spontanczności i że On juz nie czuje mojej miłości, bo mnie na nic w życiu nie stać, tylko zamkniecie sie w pokoju… powoli daje mi do zrozumienia ze to już koniec, że On się męczy ze mną… oddałam w ten zwiazek, w to uczucie ałą siebie, całą dusze i serce, ale popełniłam za dużo błędów… i właśnie trace wszystko na czym mi zależy i ie potrafię nic na to poradzic… Moża moja opowieść będzie troche nieskładna a to dlatego ze jest tego wszystkiego zbyt dużo,żeby wszystko dokładnie opisać, ae pisze to dlatego, zeby inni nie popelnili moich błędów, zeby nie narzekali na mniejsze problemy… moj swiat legł w gruzach a ja znikam powoli…. bo „gdy się mialo szczęście, które się nie trafia, czyjeś ciało i ziemię całą, a zostaje tylko fotografia to to jest bardzo mało…” MP-J.
ROZSTANIE! hym tyle tu różnych histori że postanowiłam też zamieścić swoją.Nie wiem czy jest ona tragiczna czy raczej budująca ocenicie sami.A wiec miałam chłopca z którym spędziłam 6 lat.Byliśmy wrecz stworzeni dla siebie,wspólne pasje,to samo poczucie humoru itd.On idełam nie dość ze dla mnie to równiż dla moich rodziców.Jednak nie zawsze było tak kolorowo,zachorowałam na powazną chorobę to było straszlwa próba dla nas-PRZETRWALIŚMY.Jasnym wiec było dla wszystkich ze przeżyjemy ze sobą całe zycie.
Poszłam na studia spotykaliśmy się dość często,ale swiat mnie otaczający bardzo sie zmienił,nowi znajom,no i oczywiście beztroska studenckiego życia.Zareczyliśmy się -byłam taka szczesliwa i…po trzech miesiącach od tego dnia przekreśliłam wszystko.Zaczełam sie spotykać z innym chłopakiem.Mimo wszystko zerwanie kontaktu z byłym nie było takie proste,nie dawał mi spokoju czym tylko spotęgował we mnie pewność mojej decyzji……
od tego czasu mineły 2 lata,w przeciagu których ja prowadziłam aktywne życie towarzyskie latajac z kwiatka na kwiatek,a ON czekał i miał nadzieje ze wkońcu docenie to co było miedzy nami i do niego wróce.Dziś jetsm męzatką.Niestety wyszłam za innego po 5-ciu miesiącach chodzenia,on jak to mówią znajomi z rozpaczy zrobił dziecko innej i w ramach odpowiedzialności pobrał sie z nią .
Co jest teraz?
hym jest żal którego nie mogę zrozumiec-dlaczego przyszedł właśnie teraz gdy oboje tak skąplikowaliśmy sobie życie.Kocham go!!!!tak mocno go kocham jak wten czas gdy szliśmy przez życie razem,a może nawet mocniej bo doceniam to jak dobrym jest człowiekiem.Mieszkamy w tym samym mieście wiec dosć często trafiamy na siebie-SPOJŻENIE i wiecej nic,a wtedy moje serce pęka.To straszne jak o wszystko mogło sie tak potoczyc.Czy bede kiedykolwiek w stanie zapomniec o tym wszystkim co razem przezyliśmy ???
nie wiem,ale bardzo bym chciała,chciałabym bo tak sie nie da życ,z poczuciem ze coś sie straciło bezpowrotnie :/
miesiąc po rozstaniu…cały czas czuję smutek bo to chyba nieuniknione, ale jest jeszcze coś – ulga, którą czuję po rozstaniu z nim…Byliśmy razem ponad 4 lata…zaplanowany ślub, wspólne życie, wspólne plany na przyszłość…Ładnie brzmi- wspólne – a tak naprawdę to moje i jego. Różniły się nasze światy między sobą, wiedzieliśmy o tym od początku ale jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają. Przez cały ten czas próbowaliśmy walczyć o ten związek, było wiele cudownych chwil, było wiele kłótni i wiele przeprosin i obietnic…nic z tego nie wyszło..ja mam swoje wartości i dążenia, które dla niego sie nie liczą i są bez sensu,a on ma swoje. Tak naprawdę dopiero jak zamieszkaliśmy razem coraz bardziej zaczęliśmy dostrzegać jak wiele rzeczy nam w sobie przeszkadza. Już od wielu miesięcy nigdzie razem nie wychodziliśmy pracowaliśmy, on po pracy był zmęczony w weekendy odpoczywał albo pił z kolegami zero rozmów, uczucia, miłości zawsze jakieś wymówki. Planowanie ślubu też niosło za sobą kłótnie ciężko było znaleźć kompromis, ja może bym była w stanie coś zmienić ale on.. uparty jak mało kto…coraz bardziej się od siebie odsuwaliśmy każda rozmowa, nawet na najzwyklejszy temat potrafiła zakończyć się kłótnią… a co najgorsze nie mogłam na nim polegać, nie dotrzymywał słowa i to mnie bardzo bolało. Rozstaliśmy się bo tego oboje chcieliśmy. Nie byliśmy tego pewni ale uważam, że jeśli zaczyna się chociażby myśleć o rozstaniu to coś jest nie tak.
teraz mam mieszane uczucia, czasem myślę że może warto to wszystko naprawić ale zaraz potem próbuję wyobrazić sobie nasze życie za kilka lat, gdy mogą pojawić się większe problemy.. i wiecie co??… wtedy wiem że nie chce z nim być, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni…
bo w życiu nie chodzi o to żeby patrzeć na siebie ale patrzeć w tym samym kierunku
A nasze spojrzenia się rozbiegły, na początku patrzyły na siebie, a później w przeciwnych kierunkach.
Ciągle mam z nim kontakt i nie wyobrażam sobie go stracić. Jest częścią mojego życia i na zawsze nią pozostanie. Mam nadzieję, że nasza decyzja o rozstaniu była słuszna i dzięki niej obydwoje będziemy szczęśliwi i spotkamy osoby z którymi będziemy patrzeć w tym samym kierunku.
Mnostwo tu historii – moja jest podobna, ale zarazem inna. Jestem w zwiazku od 6 lat. Wszystko jest niby dobrze – idzie normalnym tokiem. Mamy duzo wspomnien ze wspolnych wakacji, ja widuje czesto jego rodzicow, jemy wspolnie kolacje. Wyjechalismy razem za granice, mieszkamy razem. Wszystko zgodnie z planem niby..Problem polega na tym, ze ja nie wiem czy go kocham. Czy to uczucie, ktorym go darze to milosc czy przyzwyczajenie i przyjazn? Problem nie polega na tym, ze jestem nieszczesliwa tylko na tym, ze nie jestem szczesliwa.. Czy ktos moze mi cos poradzic?
Czytam te historie i ja miałam podobna jak reszta byłam z chłopakiem 4 lata, rozstaliśmy się 2 i pół miesiąca temu, wpadłam w depresje byłam bardzo chora nie umiałam sobie poradzić ani nikt inny z moich znajomych, ani rodziców nie umieli mi pomóż na dodatek doszła matura moja, plus depresja, nauka nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzic nie mialam nikogo blisko siebie nikogo. Schudlam 10kg w ciagu jednego miesiaca.Pamiętam dni pare lat wstecz gdy On mial mature,studia bylam przy nim i pomagalam mu calym sercem we wszystkim teraz niestety ja bylam postawiona w sytuacji bez wyjscia , ale dalam rade chociaz nie dokonca moge powiedziec ze sie uwolniłam z tego zwiazku chodzi o uczucie napewno, a raczej kocham go nadal, ale ja na to nic nie poradzę skoro mówi mi i powtarza, że i tak nigdy już ze mną nie będzie to boli, bolą te słowa, ile razy się zastanawiam skoro On teraz nic nie czuję nawet nie wie jak mnie skrzywdził, krzywdzi nadal jak on my byliśmy tyle lat ze sobą. Było Nam wspaniale współne wyjazdy, plany, itd., ale skończyło się wszystko w jednej chwili jak bańka mydlana pękła bo może była zbyt piękna??Nie wiem nie mam pojęcia. Wiem również to, że praca i żądza pięniądza zmienia diametralnie ludzi nie do poznania, ale właśnie On jest jednym z wielu przykładów. Więc jesli chodzi o moja mature zdalam, ale tylko z jednego przedmiotu w sierpniu czeka mnie poprawka, ten przedmiot zdawalam po dniu w ktorym moja przyjaciolka z mama byly u mojego bylego, jestem dorosla mam 21 lat , ale sadze ze takie sprawy sie zalatwia samemu we dwoje nie ma w tym osob 3cich. Niestety u mnie stało się inaczej. Wiem bardzo dużo na temat tego w co sie wpakowal chlopak z porzadnego domu co nie tknie ani alkoholu, ani papierosow. Wpakowal sie w bagno po czym nasze rozstanie z poczatku traktowal i zrzucal wlasnie na te sprawy. Potem gdy ja spotykalam sie z kolega on dzwonil nie dawal mi spokoju gdy myslalam ze wrocimy do siebie On juz nie chcial a ja zostalam znow sama.
Taka moja historia i tak nie da sie wielu rzeczy wyjasnic na online.Poddrawiam Wszystkich bo wiem jaki to ból.
tyle tu histori że postanowiłam opisać swoją.jestem w związku 11lat mam wspaniałego syna który ma 6 lat mój partner(nie jesteśmy po ślubie)oznajmił mi że juz mnie nie kocha ze coś zgaslo wypaliło się ja tez to widze nie rozmawiamy już jak dawniej nigdzie razem nie wychodzimy tak jagby nic nas juz nie łączylo ale yo tak mocno boli tak jagby coś rozrywało ci serce i nie wiesz czy z milości czy z żalu że kiedys było się dla siebie kims waznym a teraz pozostaje pustka jak sobie z nia poradzic jak ją przetrwac
i gdybym nie miała dla kogo zyc musze wychowac syna załamalabym sie bo najgorsze to uslyszec że osoba ktura darzysz uczuciem juz cie nie kocha a moze ja go juz tez nie kocham moze to cholerne przyzwyczajenie i strach przed samotnąścią
ja nie mam dla kogo już żyć:(
Wielki Mistrz nie kochał tych kobiet. Fascynowały go, ale tak naprawdę je zaliczał, by następnie włączyć kolejną kochankę w swój wielbiący go harem. Spryciarz. ;)
nie wiem jak to zrobic po 3 latach ale czuje ze nie dam rady dluzej z nim zyc ciasgle kontrole nie ufa mi to tez moja wina ale go nigdy nie zdradzilam lubie imprezowac tanczyc on lubi pic przy kompie ciagle klutnie i przeprosiny caly czas on podobno mnie kocha ja nie wiem juz co czuje czuje ze umieram od srodka ze sie mecze znajomi mi mowia zebym go rzucila bo widac co sie dzieje miedzy nami czyli coraz gorzej ale ja sie boje nie wiem co mam robic
Czytam Wasze historie i nasuwaja mi sie takie wnioski na mysl.
Mysle ze udany zwiazek to magia – oczywiscie realnie do osiagniecia. Ja tez w zyciu mialam rozstania i potem kolejne znajomosci. Najciezej mi bylo sie pogodzic z rozstaniem z kims kogo i malo znalam i kto mogl wiecej zaoferowac w zwiazku niz ja lub wlasnie nie byl dojrzaly do zdrowego zwiazku. Dzis jestem szczesliwa mezatka, mam dzieci i kochajacego meza. Mysle, ze te rozstania mnie wiele nauczyly szacunku do samej siebie i innych waznych rzeczy. Wiem ja jest ciezko po rozstaniu, ale to czemus sluzy – na pewno nie temu zeby siebie odwiniac, tylko zeby spojrzec na siebie z wlasciwej perspektywy. Mysle ze wazne zeby sluchac jaki jest powod rozstania drugiej osoby – dzieki temu bedziemy mogli sie wiele nauczyc. Zycie nie jeste proste, ale ja zeby moc funkcjonowac zdrowo, zdecydowalam na odejscie od ukochanego kiedy on mnie ranil. I nie spodziewalam sie ze on z tego lekcje wyciagnie – kilka miesiecy rozstania pozwolilo mu na tyle wszystko przemyslec ze dzis jestesmy razem i tworzymy bardzo udany zwiazek. To sa oczywiscie moje subiektywne doswiadczenia i wnioski, ale wiem ze czesto (nie chce uogolniac) kobiety (choc i mezczyzni) maja tendencje do zawezania swojego calego zycia do relacji z partnerem i wrecz przyduszania go swoja osoba. Co moze z tego wyniknac? Z drugiej strony czesty dosc problem to takze proba usidlenia kogos kto wchodzac w zwiazek nie byl do tego gotowy i dalej nie jest – czlowiek odepchniety, odrzucony, jak bumerang stara sie wracac i budowac na nowo poprzedni stan rzeczy, bo nie moze sie pogodzic ze zmiana, ktora niesie cos dobrego i cos zlego. Czasem taki partner godzi sie na powrot ale na innych warunkach i tu sprawdza sie powiedzenie: 'kazdy ma to na co godzi sie’… Ale trzeba zaczac od tego ze szanujemy siebie i innych (partnera), a z tym nie jest łatwo – wymaga to duzo pracy i dyscypliny.
Niestety serce mi sie kraja jak widze tyle kolezanek, ktore albo maja tak niska samoocene ze sie godza na bycie z byle kim albo nie sa z nikim, bo jeszcz nie spotkaly ksiacia z bajki (choc do ksiezniczek to im daleko). Na szczescie znam tez kobiety szczesliwe w zwiazku.
:)
Ja byłam z chłopakiem 6 lat, zerwałam z nim kilka miesięcy temu. Nasz związek nie należał do wzorcowych, często się rozstawaliśmy, chapaliśmy się o każdy możlwy drobiazg, pod koniec nie mogłam na niego nawet patrzeć, nie mówiąc o jakichkolwiek czułościach. Miałam go po prostu dość!!!!
Mieliśmy się zaręczyć, wybrałam pierścionek, ale nie byłam pewna, nie wiedziałam, czy to ten jedyny, on też nie był pewien. Dlatego podjęłam decyzję za nas dwoje. Skoro nie wiemy czy chcemy być ze sobą, nie potrafimy sobie siebie wyobrazić razem za 20 lat tzn, że cos tu niestety nie gra.
Zerwałam z nim i w dalszym ciągu nie wiem, nie wiem czy dobrze zrobiłam, czy może popełniłam największy błąd mojego życia.
Ehhhhh… jakie to wszystko skomplikowane…
:) witam głowki do góry już pisałam tutaj rok temu znalazlam faceta ale za kazdym razem porownuje go do poprzedniego moze dlatego,ze jeszcze cos czuje hmmmm…sama nie wiem.
roznie sie uklada, ale jestem szczesliwa i sie nie zamartwiam bo tego kwiatu jest pol swiatu drogie Panie:***
Pozdrawiam wszystkich napewno tutaj wpadne nie raz.:)czekam na wasze wypowiedzi:)
ja jeszcze sie nie rozstalam ale jestem z chlopakiem prawie 7 lat i mecze sie strasznie bo go kocham a on zachowuje sie jak sie zachowuje….mysle ze jak kazda dziewczyna po paru latach z kims oczekuje stabilizacji i jakiegos okreslenia co dalej. czuje ze trace czas a moje zycie ucieka bokiem bo ja ciagle czekam a moj chlopak lata z kolegami , z jednej strony chcialabym go zostawic bo juz mam dosc proszenia go zeby spedzil ze mna dzien a z drugiej za bardzo go kocham. mielismy juz rozstanie i wiem jak bardzo bylo mi ciezko , moze to przyzwyczajenie ale juz mam dosc bo to chlopak powinien o mnie zabiegac a wszystko jest na odwrot
Hej wiem ja znów powtórka z przed roku zerwałam z tamtym byłym już dawno chociaż dzwoni itd teraz dziecko mu sie urodzi za prawie 2 tyg no i poznalam chlopaka ktory mial rozne uzaleznienia kochany itd…., ale teraz sie cos znow psuje a wypowiadalam sie ze glowy do gory sama juz mam dosc i wiem jak ciezko co niektorym :/ coz jak ktos juz powiedzial ,,życie::/
hej rozstania nie sa proste i zycie w przyjazni z bylyn tez nie wiem bo 4 lata temu zerwal ze mna facet przez 5 miesiecy spotykalismy sie jako przyjaciele bylo super nie ten sam facet postanowilismy do siebie wrocic dzis jestesmy malzenstwem i mamy corke nie nie myslcie ze sie udalo ze jest super bo nie jest owszem bylo ale nagle zaczely sie tajemnicze smsy do innych jakos wybaczylam bylo dobrze znow bo wiedzial ze moze mnie stracic po 2 latach od tego incydentu postanowilismy wziasc slub bylo to niecaly rok temu w pazdzierniku w marcu tego roku urodzila nam sie corka i niestety chyba bycie ojcem go przerazilo znow zaczely sie tajemnicze smsy i pewnie spotkania tym razem to ja chce skonczyc bo mam juz dosc tej meki zycia w ciaglym klamstwie ale nie wiem jak jest mi ciezko wkoncu mamy corke ktora potrzebuje i jego i mnie teraz wiem ze nie wchodzi sie 2 razy do tej samej rzeki choc by nie wiem jak przyjazny nurt w niej byl zaluje ze nie zakonczylam tego wczesniej ale przeciez ja go kocham ….. mam juz dosyc
nie wiem co robic bo tak jak wczesniej ktos napisal chce z nim byc ale nie chce sprzeczne emocje sa we mnie