VrooBlog
Kupowanie piwa w roku 2017
Wybrałem się w ostatnią sobotę na koncert Łony i Webbera w warszawskiej Proximie. Hip-hop trzydziestolatków wciąż do mnie przemawia, chciałem sprawdzić, jak to wypada na żywo.
Na scenie produkował się niemożebnie amatorski support, dlatego udałem się baru celem zakupu piwa.
No i tak. Na większości koncertów rockowych na których bywałem, podchodziłem do baru, rzucałem monety lub banknot, barman nalewał jeden z dwóch rodzajów piwa, brałem, odchodziłem. Wszystko trwało jakieś 30 sekund.
Tutaj podchodzi się do baru, składa zamówienie, bo przecież można wybrać Porter Bałtycki, jakieś AIPA, czy też trójskładnikowego drinka. Gdy już napój zostanie przygotowany, 90% uczestników wyciąga kartę. Płatność zbliżeniowa w założeniu jest szybka. Obserwując jednak kolejkę przede mną – czasami okazuje się, że trzeba wbić PIN. Czasami też okazuje się, że bank transakcję odrzuca, wtedy ponowna próba, tudzież nerwowe szukanie znajomych, którzy poratują inną kartą. Na końcu – wszak żyjemy w państwie prawa – barmanka musi podejść do kasy fiskalnej, wybić i wręczyć paragon. W efekcie zamówienie zajmowało zwykle po parę minut na osobę. A piwo udało mi się kupić dopiero po 10 minutach od rozpoczęcia właściwego koncertu.
Autor zdjęcia: Petr Kratochvil, CC-0
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
O, to ja już wiem, dlaczego wszyscy w dzisiejszych czasach robią bifory i napruci dopiero idą się bawić – bo zanim by zamówili cokolwiek, impreza już by dobiegła końcowi
E, tradycja biforów chyba była zawsze, bo picie poza klubem zawsze tańsze niż wewnątrz. :)
starzejesz się, skoro już narzekasz nawet na to jak zamawia się piwo ;-)
Ale dla odmiany w zeszły piątek byłem na Kulcie w Stodole, no i piwo zamawiało się jak za starych dobrych czasów w ciągu paru minut. :)