VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na grudzień 2005.

W sumie.

czwartek, 29 grudnia 2005 23:45

Zestawienie obok siebie dwóch poprzednich notek jest porażające. :-)

Nie.

29 grudnia 2005 23:43

Nie chcę, nie widzę, nie podoba mi się to, dwulicowe, oszukane, nieprzemyślane, elitarne, towarzystwo, pieprzona elita, nie wiedzą co chcą sami, nie szukam ich, nie chcę myśleć o nich, czemu znów inaczej, oni tak a ja nie, wszyscy? przecież to nie wiosna, o co wam w ogóle chodzi?

Pieprzone zbiegi okoliczności.

Życzenia

sobota, 24 grudnia 2005 16:29

Chwil radości, spokoju, pojednania z najbliższymi, zapomnienia o troskach… Niech Ten, którego narodziny wspominamy błogosławi Wam przez cały następny rok! :-)

Do posłuchania prezencik: Tomek Różycki – Tak niewiele nam potrzeba (mp3, 3MB).

Różycki to dawny wokalista Collage, znany choćby z płyty Baśnie. Parę lat temu z Mirkiem Gilem i innymi znanymi muzykami nagrali tę piosenkę. Rok temu swoją wersję, również z zespołem Ananke zaśpiewała Gosia Kościelniak.

Poprawność :-)

czwartek, 22 grudnia 2005 23:55

Miałem koledze złożyć życzenia urodzinowo-świąteczne. Ale wiedząc, że jest protestantem, spytałem przyjaciółkę na gg: „czy on wierzy w Boże Narodzenie?”

No, czy mnie też odwaliło? Bo media donoszą obficie. „Cicha noc” z neutralnym tekstem, aby nie urazić niechrześcijan. „Happy Holidays” zamiast „Merry Christmas”, bo ktoś tam się obrazi. Może w ogóle zmienić nazwę na Giftgiving Day? Elementy chrześcijańskie zostały już prawie zupełnie wyrzucone z publicznego świętowania, ale zwolennicy poprawności religijnej dokręcają śrubę.

Ech, chciałoby się powiedzieć „A my wam k*** jeszcze pokażemy, że bardziej się opłaca jednak w coś wierzyć”, ale to nie po chrześcijańsku. :-)

A Whiter Shade of Grey

wtorek, 20 grudnia 2005 12:03

Twoje życie szare,
na szarości buduje,
szarością opętane,
wcale jej nie czuje.

Bądź zimny lub gorący, napisał Apostoł,
I miernik to będzie w ostatecznych czasach,
Bo letniość i szarość przy braku odwagi,
To zgoda na nicość i czerni żądania.

Szarość nas zachęca, bo a czym jest prawda,
Na wszystko się znajdą tłumaczenia bystre,
Co mówisz, co robisz, różnica nie dziwi,
Służenie dwóm panom sprawą oczywistą.

Radykał, fanatyk – zakrzykną wnet tłumy,
Zatrute szarości codziennym czynieniem,
Na zmianę koloru być może za późno,
Bo szarość zapuszcza w nas mocne korzenie.

A jednak próbujesz i bielszy sie stajesz,
Swą szarość na większe dzieła przemieniasz,
Lecz co z życia twego białego zostanie,
Do ciebie nie będzie należeć ocena.

Dobra rada z PR

poniedziałek, 19 grudnia 2005 21:58

Z dzisiejszego czata:

_mus_: vro, chcesz dobra rade PR-owa?

_mus_: otoz: nie linkuj swojego prywatnego bloga ze strony firmowej jak zamieszczasz na nim notki o niedotrzymywaniu terminow zlecen ;)

Kiedyś nie dotrzymywałem. W czasach studenckich. Teraz jestem solidny, sumienny i spóźniam się z wyprzedzeniem.

Lubię poniedziałki

19 grudnia 2005 21:01

Może dlatego, że poniedziałek to jedna z pięćdziesięciu dwóch naturalnych szans w roku, żeby zacząć od nowa. Jeśli opieprzałem się w tygodniu minionym, jest mi to wybaczone, od poniedziałku godziny siódmej zero zero do roboty. I lubię poniedziałki, bo wtedy jakoś częściej mi wychodzi, nie szukam wymówek, nie depresjonuję się ogólną niemocą i beznadzieją. Gorzej, że czasami optymizmu wystarcza do wtorku, no najwyżej do środy.

W sumie śmieszne to. Poza niewielkim epizodem, zawsze pracowałem kiedy mi pasowało, nie trzymając się rytmu tygodniowego (dziennego też nie). Gdzieś jednak pokutuje przekonanie, że w poniedziałek „wszyscy” idą do pracy i jakoś mi to zostało.

No czasami poniedziałków nie lubiłem. Szczególnie gdy wypadał deadline jakiegoś zlecenia, a ja byłem w lesie. To znaczy swoją wtedy jeszcze studencką nadzieją i zapałem chciałem nadrobić obijanie się. Ale programy jakoś się jednej nocy nie chciały pisać. Wtedy poniedziałek oznaczał myślenie, zadzwonią czy nie? czy dzwonić i renegocjować termin, głupio, bo tak późno? A może nie pamiętają, a ja na wtorek zdążę i obsuwy duzęj nie będzie? Troszkę mi już takie podejście przeszło, ale zdarzało się, że widziałem je u zupełnie poważnych firm. :) Dzień odbioru jednego z etapów projektu za kilkadziesiąt tys. zł., a oni telefony wyłączyli, na emaile nie odpowiadają. Tydzień później też nic jeszcze do pokazania nie mieli.

Zużywam

niedziela, 18 grudnia 2005 02:08

Nie mam pojęcia jak to się dzieje. :)

Gąbkę zużywam 3x szybciej niż moi rodzice. Szczoteczka do zębów też znacznie szybciej do wymiany. Gdy goliłem się jeszcze maszynką Gilette, ostrza robiły się tępe po paru dniach, ojcu jakoś na dłużej starczało. Klapki, w których chodzę po domu (fakt, że zwykle chińszczyzna z bazaru) wytrzymują maksymalnie 1,5 miesiąca. Dywan w pokoju mam już prawie porwany przez nocne rajdy na krześle od komputera do biurka. :)

Nie mówiąc o tym, że gdy się kąpię, to oczywiście ja marnuję najwięcej wody.

Z drugiej strony elektronika mnie lubi: komórka wytrzymuje 5 rok, discman nawet trochę dłużej (mimo, że parę razy spadł mi już na ziemię np. w autobusie), jedyne co psuję to kabelki, które wciąż wyrywam z wtyczek i muszę lutować.

Blokada

piątek, 16 grudnia 2005 11:07

Jedne z trudniejszych tygodni w moim życiu ostatnio. Chcę robić sporo rzeczy dla mnie nowych. Z którymi nie powinienem mieć kłopotów, z którymi sobie poradzę. Tak mi zresztą mówią znajomi, czy klienci. Ale tutaj wkracza stara przyjaciółka – podświadomość. W czasie pisania głupiej oferty nagle pojawia się blokada. Fizycznie niemożliwe jest napisanie czegoś więcej. Stoję przed ścianą, na którą ani nie wejdę, ani jej nie poruszę. Jedyny sposób to ominąć. Omijam, omijam, omijam, ściana ciągnie się kilometrami, próbuję różnych pomysłów, wreszcie znajdę jakąś wyrwę, żeby się przecisnąć, ale przecież ile czasu to mi zabiera…!

Ludzie mówią „perfekcja”, dla mnie to jest styl życia. Dopóki nie będę zadowolony z tego co zrobiłem, nie puszczę tego dalej. Obawy, że „coś jest nie tak”, formują blokadę i faktycznie rozwalają mi pracę. Są więc zupełnie nieracjonalne. Powinienem sobie chyba porządnie przeprać mózg, aby moja podświadomość nie buntowała się tak często.

Walka z piractwem wg Gutek Film

poniedziałek, 12 grudnia 2005 17:17

Informacja z Onetu:

W piątek, 9 grudnia, z serwisami napisy.org i napisy.info skontaktował się Jakub Duszyński, dyrektor artystyczny Gutek Film, z żądaniem zaniechania dalszej działalności pod groźbą wszczęcia procesu sądowego.

W dalszej części informacji znalazł się chwytający za serce list pana Duszyńskiego do internautów. O mizerii polskiej branży DVD, która musi płytki za kilkadziesiąt złotych sprzedawać. Wszystko dlatego, że ludzie ściągają filmy z sieci, a z serwisów takich jak napisy.info – podpisy do nich.

I co? Wystarczy zamknąć stronę z napisami, a grzecznie pomaszeruję do sklepu po film za 60 złotych?

Przecież o tym każdy wie. Za parę dni pojawi się zupełnie nie związany z poprzednimi serwis typu napisy.box.sk, który będzie miał podobną zawartość. Na e-mule pojawią się paczuszki z napisami na literkę A, B, C, D itd. Odżyją rozmaite strony prywatne, na których były tego typu pliki. Kto chce ten znajdzie, kto chce, ten uczy się angielskiego i przeżyje bez napisów.

Sprawa wygląda mi na oryginalną formę reklamy dystrybutora – Gutek Film, a nie poważną propozycję zmian na polskim rynku. Kilkadziesiąt złotych za DVD to po prostu za drogo jak na Polskę i żadne zakazy tego nie zmienią.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: