VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na lipiec 2009.

Remanent: Philip Roth

poniedziałek, 20 lipca 2009 22:51

I kolejny artykuł z mojej starej strony domowej – Roth był jednym z moich ulubionych pisarzy w liceum. Pisałem wtedy „na pewno nie ma nic o nim w polskim Internecie, dlatego powstała ta strona.”

Philip Roth urodził się w Newark, w stanie New Jersey w roku 1933.  Specjalizuje się w literaturze środkowoeuropejskiej, stąd w jego książkach sporo odniesień do polskojęzycznych pisarzy np. Schulza, Gombrowicza czy Borowskiego. Roth jest Żydem z pochodzenia i przekonania, jednak prezentuje amerykański sposób myślenia, co pozwala mu nieraz krytycznie spojrzeć na swych rodaków.

Oto bibliografia Rotha. Tytuły w wersjach oryginalnych, natomiast kursywą tytuły polskich wydań. Jak widać, jest to pisarz popularny przynajmniej jeśli chodzi o polskich wydawców.

  • Goodbye, Columbus and Five Short Stories. (Goodbye Columbus)1959.
  • Letting Go. 1962.
  • When She Was Good.(Kiedy była porządną dziewczyną) 1967.
  • Portnoy’s Complaint.(Kompleks Portnoya) 1969.
  • Our Gang (Starring Tricky and His Friends) (Nasza klika)1971.
  • The Breast.(Pierś) 1972.
  • The Great American Novel 1973.
  • My Life As a Man. 1974.
  • The Professor of Desire (Dyplom z pożądania)1977.
  • The Ghost Writer.(Cień pisarza) 1979.
  • A Philip Roth Reader. 1980.
  • Zuckerman Unbound. 1981.
  • The Anatomy Lesson. (Lekcja anatomii)1983.
  • Zuckerman Bound: A Trilogy and Epilogue(Praska orgia)1985.
  • The Counterlife.(Przeciwżycie) 1986.
  • The Facts: A Novelist’s Autobiography. 1988.
  • Deception: A Novel. (Oszustwo)1990.
  • Patrimony: A True Story. (Dziedzictwo) 1991.
  • Operation Shylock: A Confession. (Operacja Shylock) 1993.
  • Sabbath’s Theater. 1995.
  • American Pastoral. 1997.

Poniżej możecie przeczytać opisy kilku najważniejszych, moim zdaniem, jego utworów :

Goodbye, Columbus – kilkudziesięciostronicowe opowiadanie o miłości chłopaka z przedmieścia do córki bogatego przemysłowca. Zdałoby się, że banalny temat, banalna historia i zwykły w takich przypadkach jej koniec. Ale jak opisane ! Pierwsze polskie wydanie tej książki (już w latach 60) zawierało posłowie, w którym Roth porównywany jest do Goethego, a jego nowela do „Cierpień młodego Wertera”. Recenzent trochę przesadził, gdyż o cierpieniu w „Goodbye…” jest raczej niewiele, zachwyca jednak nowy sposób podejścia przez pisarza do samej istoty uczucia, jego narodzin, rozkwitu, wreszcie końca.

Kiedy była porządną dziewczyną – tragiczna opowieść o losach młodej dziewczyny, Lucy, która nieopatrznie wiąże się z człowiekiem niedojrzałym i nieodpowiedzialnym. Skłania do refleksji nad istotą małżeństwa jako związku dwojga ludzi. Na marginesie: dziś, w dobie politycznej poprawności ta książka nie mogłaby się chyba ukazać. Wtedy, w 1967 roku były jeszcze takie piękne czasy, kiedy pijak był pijakiem, a nie „człowiekiem dotkniętym przez chorobę alkoholową”, a Murzynów nie trzeba było przemianowywać na „Afroamerykanów”.

Czytałem wersję wydaną w Polsce dość szybko, bo w latach 60. Parę lat temu nakładem Rebisu ukazała się ta książka pod zmienionym tytułem „Kiedy była dobra” (bliższym oryginałowi). Zachęcony niewielką ceną zakupiłem to sobie i rozczarowałem się, gdyż tłumaczenie jest raczej kiepskie. A może to po prostu prawo pierwszych połączeń.

Kompleks Portnoya – książka najbardziej w Polsce znana (jest na liście lektur uzupełniających do 4 klasy liceum), ale i najbardziej kontrowersyjna. Opowiada o życiu młodego Żyda, Alexa Portnoya, w którego rodzice wpoili tak krępujące i niezrozumiałe zasady żydowskiej tradycji, że zaciążyło to na jego całym życiu. Sam Alex usiłował wciąż uwolnić się od tego „kompleksu”, a robił to w jeden sposób – zdobywanie wciąż to nowych doświadczeń seksualnych, począwszy od 12 roku życia. Powieść szokuje dosadnym naturalizmem, ale i śmieszy doskonałym czarnym humorem, który przebija nawet Monty Pythona, np. słynna historia z wątróbką. „Kompleks” ma formę monologu głównego bohatera na kozetce u psychologa, co w połączeniu z treścią tego monologu stanowi kpinę z naiwnej wiary Amerykanów w taką formę leczenia.

[Poniżej rewelacyjny obrazek Normana Rockwella – tak sobie wyobrażałem Aleksa w wieku 16 czy 17 lat]

Nasza klika – jest to satyra polityczna na prezydenta USA Richarda Nixona. Nie oznacza to jednak, że będzie ona niezrozumiała, przeciwnie – problemy w niej poruszone są aktualne u nas i dzisiaj, chociażby kwestia aborcji. Mnóstwo świetnego, choć czasami chyba gorzkiego humoru.

Operacja Shylock – ta powieść usiłuje odpowiedzieć na pytanie: czym są Żydzi we współczesnym świecie? Narodem wybranym czy kolejnym szowinistycznym małym państewkiem. Występuje tu parę postaci, których nikt by się chyba po książce Rotha nie spodziewał. Dla przykładu cytat: „Nie ma Polski bez Żydów. Polska ich potrzebuje – dodał Wałęsa – a oni potrzebują Polski” Powieść, dodajmy, wplata fakty autentyczne i wyobraźnię pisarza.

Dziedzictwo – bardzo osobista książka. Jest to opis choroby i śmierci ojca pisarza. Poznajemy tu Rotha – człowieka, o wielkiej godności i woli. Mimo trudnej tematyki nie jest to książka ciężka czy ponura, ale każe nam tylko godzić się z losem i szukać w nim pogodnych stron. Mamy tu również optymistyczne przesłania o poszanowaniu dla tradycji i zrozumieniu dla innych. Moim zdaniem – jest to najlepsze dokonanie Philipa Rotha, od niego właśnie polecałbym rozpocząć poznawanie jego twórczości.

Warto zauważyć, że w bibliografii Rotha zdarzają się też pozycje słabe od których wręcz należy uciekać. Jest to m.in. „Pierś”, „Dyplom z pożądania” czy tzw. cykl o Nathanie Zuckermanie (powieści z lat 79-86), z których jedynie „Cień pisarza” warty jest poznania.

A Philip Roth w 2009? Rzadko go czytam. Do Kompleksu wracam co jakiś czas i przy każdym czytaniu wychodzi coraz tragiczniejsza wymowa tej książki (i tym bardziej widać kunszt autora). W czasach liceum z bohatera mogłem się śmiać, dziś mogę mu głównie współczuć gdy Alex zaplątuje się po raz kolejny w swoje historie. Kupiłem też sobie wersję oryginalną – i może to moja słaba znajomość angielskiego – ale polska wydaje mi się znacznie lepsza. Chyba to przez świetne tłumaczenie Anny Kołyszko, która naprawdę ma nosa do slangu. :-) Zresztą wykorzystała to, że Żydzi obecni w kulturze polskiej zostawili też trochę wyrażeń językowych – i czasami je stosuje zastępując całkowicie jakiś koncept oryginalny.

Druga książka do której wracam to „Nasza klika”. To akurat ciekawe, bo czytając ją po raz pierwszy byłem socjalistą, wspierałem wszelkie postępowe idee :-) no a teraz już poszedłem w inną stronę, raczej tą, którą N-K piętnuje. Ale mimo wszystko spora część nadal śmieszy.

Kupiłem netbooka – Asus Eee PC 1000HE

niedziela, 12 lipca 2009 15:30

Miesiąc temu kupiłem netbooka.

Netbook to nie tyle notebook do internetu, co notebook malutki.

Tutaj w porównaniu ze starym laptopem, którego po 5 latach wiernej służby oddaję mamie.

Stary laptop i nowy netbook

Potrzebowałem komputera:

  • na spotkania w pracy (notatki w Wordzie albo programie Freemind),
  • na konferencje i spotkania branżowe,
  • do czytania ebooków,
  • do zabierania ze sobą, bez męczenia się z „pełnokrwistym” laptopem,
  • o długim czasie baterii, nie chce mi się co chwilę doładowywać.

Po paru tygodniach porównywań wybrałem Asus Eee PC 1000HE.

No i rewelacja! Siedzę sobie na przykład w przedziale w pociągu, netbook na kolanach i nie ma sytuacji jak z dużymi laptopami, że przeszkadzam siedzącym z boku. Mogę pisać, czytać, przeglądać PDF-y, oglądać filmy, wszystko. Rozdzielczość 1024×600 jest już w miarę normalna do większości tych zastosowań.

Wydajność wystarcza, oczywiście trudno by na tym odpalać poważniejsze programy. Zdarzyło mi się jednak pracować na programie do projektowania (Axure) przez kilka godzin (po podłączeniu zewn. monitora) i szło nieźle, choć dało się wyczuć pewne spowolnienie. No, ale netbooka nie kupuje się jako podstawowego komputera.

Oczywiście podstawowa zaleta to bateria – po naładowaniu mówi o 9-10 godzinach pracy! I to jest prawda! Jeśli nie używam wifi, bluetooth, a wydajność ustawię na „power saving”, to spokojnie wystarcza na tyle. Wreszcie komputer wystarczy na całodzienną konferencję albo podróż Warszawa-Wrocław, bez nerwowego szukania gniazdek. Do pełni szczęścia przydałby się wbudowany modem Edge  (jest tylko Wifi oraz sieciówka), ale niewiele netbooków go ma.

Bateria sprawia, że 1000HE jest cięższy od innych netbooków, ponoć 1,45kg – ale to i tak 2x mniej niż duże laptopy. Jasne, o tej wadze można mieć Sony Vaio i inne cuda, ale za wielokrotnie wyższą cenę. Mówiąc o cenie, zapłaciłem za niego około 1500 zł w sklepie internetowym Euro. Żeby było ciekawiej, zamówiłem w czwartek wieczorem, w piątek rano od razu mail, że jest do odebrania z salonu. :-)

Klawiatura okazała wygodniejsza niż się spodziewałem, bez problemu można pisać bezwzrokowo, może tylko touchpad mógłby być bardziej oddalony od klawiatury (przypadkowo dotykam go), no ale nie ma na to miejsca. Brakuje mi też klawiszy end i home, których używam bardzo często, a tutaj są dostępne tylko jako kombinacja. Muszę się więc nauczyć nowych nawyków. Szkoda też, że klawiatura nie jest podświetlana.

Netbooki mają w swojej nazwie „book” – książka. I to jest chyba pierwszy model, który ma wielkość książki, a na biurku jeszcze sporo innych książek się zmieści. :-) Tak jak na poniższym przykładzie, na biurku położyłem Asusa, parę wydań Biblii i pisałem swój przekład jednego z psalmów.

Netbook wśród książek

Asus Eee PC 1000HE to komputerek niemal idealny (a to nie jest artykuł sponsorowany). Za każdym razem gdy go przynoszę do pracy szef przychodzi go „potrzymać” ;-) Mówi że następny model Asusa to już definitywnie kupi.

Inna blogowa, równie entuzjastyczna recenzja – u Tomasza Topy.

Kryzysy

czwartek, 9 lipca 2009 00:25

kryzysy mają jeden cel,
pokazać że może lepiej być
kryzysom nie patrz w oczy, a
lustro wyraźne sobie kup

kryzysy gnębią nas, psują sny
kryzysy robią z nas ponurych, złych
kryzysy krzyczą, nie śpij już
kryzysy w oczy sypią kurz

mamy dość, mamy dość, mamy dość
mamy dość, już mamy dość,
tylko dość, nie więcej dość
kryzysom trzeba mówić dość

lewa
prawa
trauma krwawa
stara nieskończona sprawa

i kryzysom trzeba mówić dość

(z lekkimi zapożyczeniami z Lecha Janerki)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: