VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na luty 2011.

Tomasz Adamek – Polak Który Wygrywa

sobota, 12 lutego 2011 15:03

Czytelników vroobloga może zaskoczyć, że od pewnego czasu interesuję się boksem. Wyjaśnię od razu, jest to zainteresowanie bierne, gdyż nikogo nie tłukę po mordzie (i nawzajem).

Zaczęło się wszystko od „walki stulecia”, w której stary, jednoręki już niemal Andrzej Gołota miał zdemolować młodszego, ale przecież lżejszego  i słabszego Tomasza Adamka. Stało się inaczej.

Ja, przyznaję, o sytuacji w boksie zawodowym nie miałem zielonego pojęcia. Owszem, w latach 90. podobnie jak cały naród ekscytowałem się walkami Gołoty, jednak po tym jak przegrywał kolejny raz wszystko co miał do przegrania, machnąłem ręką na taki sport i takiego zawodnika. Gołota był uosobieniem polskich kompleksów, łączył talent z nieumiejętnością jego wykorzystania, świetne warunki fizyczne i kiepską psychikę, która odpowiadała za więcej niż połowę jego porażek.

Jeśli dodamy fakt, że w dwóch przypadkach walcząc o tytuł mistrza świata został oszukany przez sędziów, dopełnia się obraz Polaka Który Przegrywa. Nic pociągającego.

No, ale pojawia się Adamek. Nie wiedziałem, że on był dwukrotnie mistrzem świata w niższych kategoriach wagowych (półciężkiej do 79kg i cruiser do 91kg). Musiał do nich zawsze tracić masę, bo naturalna masa bokserów jest zawsze wyższa. Teraz postanowił wejść wyżej. Mówi się, zę kategoria ciężka jest ostatnio słaba, ale to nie jest ścisłe. Po prostu zdominowali ją dwaj bracia Kliczko których od dawna nikt pokonać nie umie.

W boksie nie zawsze najważniejszą sprawą są walki. Przeciętny pięściarz zawodowy walczy dwa lub trzy razy w roku. Pomiędzy walkami są spekulacje, kto następny, kiedy, gdzie i z kim i o jaki tytuł. Gdy już przeciwnik jest znany, spekulacje dotyczą przygotowań do walki, zapowiedzi z obu stron, relacji ze sparingów, wszystkiego co poprzedza wyjście na ring.

Boks to dziedzina, w której mogą wiele osiągnąć ludzie skazywani na margines, dla których jest to jedyna okazja do „wyrwania się”. Ale to po okresach między walkami widać, czy ktoś się nadaje na boksera czy nie. Są np. bokserzy, którzy się obżerają, przybierając po kilkanaście kilogramów. Gdy manager zakontraktuje im walkę, to zabierają się dopiero za robienie kondycji. Inni jednak mają od początku wytyczoną wizję i trzymają się jej.

Właśnie jak Adamek. Zorientował się dość szybko, że w kraju niewiele osiągnie, co najwyżej będzie dostawał „groźnych Węgrów czy Łotyszy”, którzy dadzą łatwą wygraną na lokalnych galach, ale on chciał czegoś więcej. Wyjechał więc walczyć w USA, gdzie każda walka jest zagrożeniem. Ale dzięki temu zdobył pierwszy pas mistrza świata w wadze półciężkiej. Potem przyszedł jedyny błąd: porażka z lepszym Paulem Dawsonem, którego jednak Polak (wiedząc że przegrywa na punkty) o mało nie znokautował w ostatnich rundach. Potem wyższa kategoria wagowa i po paru walkach znów mistrzostwo świata. Ale co z tego, skoro w tej wadze nie było pieniędzy? Te pochodzą głównie z telewizji. Można być mistrzem świata, a żadna stacja tego nie pokaże. Tak więc czas przejść do wagi ciężkiej. Jeszcze przed walką z Gołotą zgłosili się do niego Kliczkowie, przed którymi większość przeciwników po prostu ucieka, a zostają głównie tacy, którzy biorą gażę i niezależnie od buńczucznych zapowiedzi dają się ładnie położyć. Adamek potraktował to jednak poważnie i przeszedł na stałe do wagi ciężkiej.

No, ale on waży 98kg, ma 187cm wzrostu, a tam są i więksi i silniejsi. Mimo tego, Adamek pokonał solidnych przeciwników: Estradę, Arreolę i ogromnego Granta, z którym kiedyś przegrał (dzięki własnej psychice) Gołota. Mały Adamek nie przestraszył się olbrzyma, choć brakowało mu mocnego ciosu, to wygrał szybkością i mądrością, której zresztą nie widzieli polscy komentatorzy tej walki.

Co ciekawe, większość walk zespół Adamka organizował samodzielnie, dzięki czemu zarabiali po prostu więcej.

Z każdym kolejnym pojedynkiem, wzrastała liczba fanów Adamka, także wśród ekspertów na jego stronę przechodzili ci, którzy wcześniej przewidywali jego szybką rejteradę do niższej kategorii. Pod koniec ubiegłego roku okazało się, że w wadze ciężkiej, poza Kliczkami oraz brytyjskim celebrytą Hayem nie ma już poważniejszych zawodników niż Adamek. No i musiało do tego dojść – na wrzesień zakontraktowano walkę Tomka z Władymirem Kliczko, młodszym z braci.

Dwumetrowi Kliczkowie, podobnie jak Adamek budują konsekwentnie swoją karierę i biznes, nie zapominając ani przez chwilę, że to boks ZAWODOWY. Dlatego boksując w tym samym nudnym, ale szalenie niebezpiecznym stylu nie dają przeciwnikom żadnych szans. Telewizja w Stanach nie chce ich pokazywać. Oni mają to gdzieś, bo mają tysiące fanów w Niemczech i na Ukrainie, a na galach, które sami organizują zarabiają miliony.

Tymczasem Adamek stał się wielką nadzieją w Stanach i jego walka z Władymirem będzie wydarzeniem roku w boksie zawodowym. I podobnie jak przy poprzednich walkach, mało kto daje mu szanse. Przypomina się na przykład szybkiego Eddiego Chambersa, który pokonawszy wszystkich w wadze ciężkiej stanął naprzeciw Władymira i został ośmieszony, bo nawet się do niego nie zbliżył.

Adamek podchodzi do tematu spokojnie. Nie zapowiada, że urwie Kliczce głowę, w czym ostatnio celowali jego poprzednicy. Mówi jednak kibicom: zaufajcie nam, wiemy co robimy. I nawet jeśli jego zespół chce tylko skoku na kasę, to wiedzą, że Adamek nie popełni błędu Gołoty i nie przegra w szatni.

Wideo się trochę nie zmieściło. ;-)

Pomyślałby ktoś, że oto mamy nowego bohatera wśród polskich fanów boksu? Gdzie tam! Popatrzcie na fora bokserskie, a tam inwektywy i narzekania, że nie ten przeciwnik, że ciągle tylko gadanie o kasie, że Gołota z lat młodości by Adamka położył jednym palcem. Sam Adamek na swoim blogu skomentował kiedyś, że jeśli pokona Kliczkę, to pewnie napiszą, że się sam przewrócił.

Wśród domorosłych fanów trwa kult Polaka Który Przegrywa, a to, że mamy wreszcie Polaka Który Wygrywa nie może im się przebić do łepetyn. I to też prawda o naszym narodzie.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: