VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na lipiec 2016.

PKP Warszawa Zachodnia: pogarda dla pasażera i zdrowego rozsądku

poniedziałek, 4 lipca 2016 21:19

Warszawa Zachodnia - nowy dworzec (2), 2015-10-21

Polska kolej zmienia się na lepsze. Pomagają unijne dotacje i rozliczne inwestycje. Z Warszawy do Gdańska i Wrocławia można wreszcie dojechać w sensownym czasie. Na liniach lokalnych poprawia się stan taboru. Dworce przestają straszyć. Ale jednak kolejowa mentalność pozostaje.

Z racji obecnego zamieszkania na Warmii kursuję dość regularnie na trasie Olsztyn-Warszawa. W tym sezonie większość pociągów to nowiutkie, bezprzedziałowe Flirty, ciche i bardzo wygodne, z dużą ilością miejsca na nogi. Jedno co mnie tam wkurza to Wars, okrojony do trzech stolików. Wybrałem się ostatnio na piwo, okazało się, że wszystkie miejsca zajęte, no i co, przez cały pociąg trzeba się było wracać. Ale za to podróż trwa dwie i pół godziny, zgłodnieć się nie zdąży.

Również dworzec Warszawa Wschodnia, z którego najczęściej jeżdżę został całkiem ładnie odświeżony, wreszcie znikła ta postPRL-owska siermiężność, którą za to widzę w całej okazałości na Olsztynie Głównym. Warszawa Wschodnia to dwa budynki – dworca krajowego i lokalnego, kilkanaście kas, automaty biletowe itd. Rzadko kupowałem tam bilety, ale w budynku jest zwykle otwartych kilka kas.

Ostatnio też miałem okazję odwiedzić Warszawę Zachodnią. Tam wybudowano nowy budynek dworca, a właściwie to nie. Nowy biurowiec z… podziemną częścią dworcową.

Wchodzę do niej i… zastanawiałem się, czy coś mi nie umknęło. Dlaczego jeden z trzech największych dworców Warszawy ma halę pasującą bardziej do podmiejskiego przystanku? Cztery kasy, kiosk, księgarnia i tyle.

Kasy cztery, ale nie oznacza, że w każdej kupisz bilet na pociąg:

  • Bo pierwsza kasa sprzedaje tylko bilety warszawskiej komunikacji miejskiej. Chwalebne to i przydatne turystom, ale z drugiej strony co chwilę są automaty biletowe, a bilet kupi się też w każdym kiosku.
  • Druga kasa – tam tylko bilety WKD – niewtajemniczonym wyjaśnię, że Warszawska Kolej Dojazdowa to jedna linia prowadząca z Grodziska Mazowieckiego do Warszawy i mająca swój system biletów, choć działają tam też bilety okresowe komunikacji miejskiej. Przeważająca większość podróżnych korzysta właśnie z biletów okresowych. Przez niemal godzinę, gdy przebywaliśmy na hali nie podszedł do tej kasy żaden klient.
  • No i trzecia i czwarta kasa – PKP Intercity. Otwarte jedno okienko, za drugim pani coś robi, ale klientów nie przyjmuje. Do tego jednego ogromna kolejka, bo i sprzedaż idzie niespiesznie.

Pomyślałem, kupimy bilet w automacie, bo i takie stoją. Zakup przebiegł całkiem sprawnie, łącznie z płatnością kartą, po dwóch minutach mieliśmy bilet.

Po czym otworzyłem telefon, sprawdziłem gdzie jest pociąg, którym będziemy jechali, podążał bowiem z Krakowa przez Kielce do Olsztyna. No i zamarłem – 200 minut opóźnienia. Jak się później okazało w okolicach Bukowej był wypadek, pociąg na kogoś wjechał, no i musiał swoje odstać. To był ostatni pociąg tego dnia, uznaliśmy że nie ma sensu czekać trzech godzin, pojedziemy do mnie do domu.

Ale bilet trzeba zwrócić i odebrać pieniądze. Automat, jak się okazało bilety tylko sprzedaje. Chcąc nie chcąc, stanąłem na końcu wielkiej kolejki. Po pół godzinie dotarłem wreszcie do okienka i zwracanie biletu trwało dobre 15 minut. Pani w wieku przedemerytalnym była całkiem uprzejma, zdziwiła się że wiem o opóźnieniu, zadzwoniła gdzie trzeba, potwierdziła, że pociąg nie przyjedzie, no i przystąpiła do procedury zwrotu. System który obsługiwała dotykowo przy pomocy ołówka z gumką nie był zbyt intuicyjny, musiała wbić mnóstwo liczb, potem dać mi do podpisania kilka kartek, ale się udało. Za mną kolejka cierpliwie czekała. Pani w sąsiednim okienku zlitowała się i je na chwilę otworzyła. W sąsiednich okienkach nadal nic się nie działo. 

Wyszedłem z Warszawy Zachodniej z przekonaniem, że w spółeczkach PKP trwa nadal PRL pomieszany z kapitalizmem.

Kapitalizm przejawia się w tym, że dworzec jest tylko pretekstem do robienia biznesu. Buduje się biurowiec, a część dworcową ogarnia najmniejszym kosztem. PRL i brak rozsądku objawiają się w tym, że nawet te cztery kasy mogłyby wystarczyć, gdyby je wykorzystano. Gdyby rzeczywiście wszystkie obsługiwały pasażerów i sprzedawały wszystkie rodzaje biletów. Ale nie, niech każda spółeczka ma swoje okienko. Ostatnio wraca pomysł stworzenia kolejnej spółki PKP Kasy Kolejowe. Może to pomoże, kto wie.

Autor zdjęcia:  Muri  [CC BY-SA 4.0].

 


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: