VrooBlog
Wiele hałasu o nic
Tak skrótowo mogę określić nasz „występ”. 6 minut? Jestem wkurzony, bo jednak zapowiedzi były inne (10 minut, ha!). No i dodatkowo ten „śmiały”, który miał być dla nas przeciwwagą (bez sensu, facet tremował się tak jak my). Program zaplanowany co do minuty, ale prowadzący za bardzo nie byli przygotowani do sensownych pytań (co ludzie z portalu nieśmiałych mają powiedziec o Bogusiu Lindzie???). Fakt, telewizja śniadaniowa, idealne do zerknięcia między prasowaniem i obieraniem ziemniaków. Szkoda, że nie mogliśmy mówić dłużej, ale trudno. :> Myślę, że udało nam się coś przekazać na temat naszej społeczności.
Natomiast bardzo ciekawy był pierwszy raz w studiu telewizyjnym. Dziesiątki dźwiękowców, kamerzystów, gości. Wielka produkcyjna machina. Telewizyjni rutyniarze o twarzach pozbawionych sensu, baro-poczekalnia przed studiem pełna dymu z papierosów. Pierwszy w moim życiu :) makijaż przed wejściem do studia. Serce podchodzące do gardła, gdy już siedzieliśmy na kanapie i mieliśmy zaraz przejść do stołu.
(Aż tak intensywne) nerwy były niepotrzebne, a nauki sporo.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Hej Panie Vroobelku czyżbyśmy roblili się perfekcjonistą? Nie ma nic gorszego niz Picture Perfect! Trzeba zawsze sobie mówić, że mogło być gorzej a nie szukać dziury w całym ;)Emocje wzięły górę chyba podczas pisania tego komentarza;)Było bardzo dobrze! Tylko podziwiać;-) A efekty znakomite;-) Pozdrawiam
Brawo Prezesie, milo bylo zobaczyc Cie chociaz w TV ; kto by przypuszczal. A coz to za sympatyczna osobka byla obok Ciebie? Swoja droga ciekawy byl ten zespolik w studio : „Londyn” , moze znajda wydawce.
Adek, sympatyczna osóbka obok mnie współorganizuje spotkania nieśmiałych w Poznaniu :) I może nie używaj określenia prezes, bo niewiele osób załapie dowcip :D
no tak bo to nasze wewnetrzne ze tak powiem „nazewnictwo” Ok Vroobelku