VrooBlog

VrooBlog

Smutne: koniec SGH? Koniec radości wyboru?

poniedziałek, 16 września 2013 15:18

Właśnie przeczytałem, że moja była uczelnia czyli Szkoła Główna Handlowa dzieli się od przyszłego roku na trzy mniejsze. Oficjalne powody – łatwiejsze oddłużenie i lepsze zarządzanie całością.

Sam „Wielką Różową” skończyłem równo 10 lat temu i pewnie dzisiaj ta szkoła wygląda zupełnie inaczej niż wtedy. Wpis ten wyjdzie pewnie na nostalgiczne wspomnienia starego dziada, ale nie mogę się powstrzymać od wrażenia, że kończy się pewna epoka i eksperyment rozpoczęty w latach 90.

W „moich czasach” SGH było chyba jedyną szkołą, w której nie wybierałeś na początku ani wydziału, ani kierunku. Likwidując w latach 90. SGPiS (i zmieniając go na SGH) zlikwidowano również wydziały. To co elita studentów UW miała jako studia „międzywydziałowe” – my mieliśmy z natury. Po zaliczeniu pierwszych trzech semestrów „rozbiegowych”, można było wybierać przedmioty jakie tylko nam pasują. Konkretny kierunek określało się dopiero w momencie zapisywania na seminarium magisterskie, a więc na czwartym roku. Dla każdego kierunku były przedmioty obowiązkowe oraz takie, które się dowolnie wybierało z puli. Były też przedmioty tzw. wolnego wyboru – niepotrzebne na żadnym z kierunków, ale przydatne. Tu można było rozwijać swoje zainteresowania – ja zaliczyłem m.in. dzieje miast polskich, programowanie obiektowe, praktyczne zajęcia z pakietów statystycznych, warsztaty NLP czy kurs prezentacji. Aby zaliczyć kierunek trzeba było zebrać odpowiednią liczbę punktów. Tak samo z bardziej specjalistycznymi ścieżkami studiów. Dziś w czasach systemu bolońskiego oraz ECTS rozliczenia punktowe są codziennością, ale na przełomie wieków to była rewolucja.

U mnie ten system sprawił, że zmieniłem kierunek studiów w trakcie. Otóż zdając na SGH byłem przekonany że skończę jako specjalista od finansów i bankowości. Trafię do pracy  w wielkiej korporacji i będę się tam zajmował… no właśnie nie wiadomo czym. Bo z perspektywy kandydata na studia co się będzie robiło później to terra incognita. Większość młodych ludzi wybiera kierunki nie wiedząc tak naprawdę, co wybierają. Kilka lat studiów sprawiło, że tematyką finansów nie chciałem się zajmować i wybrałem mieszankę marketingu i systemów ilościowych, uzupełniając to dwoma ścieżkami.

Właśnie to było świetne – jeśli komuś zależy na rozwoju, ale nie jest pewien, co mu odpowiadało – może sobie sprawdzić. Miał na to pięć lat. Inna sprawa, że uczelnia uchodziła za łatwą. Na SGH w czasach egzaminów wstępnych było trudno się dostać, ale trudno też było wylecieć – jeśli komuś zależało na tylko zaliczeniu, wiadomo było których wykładowców wybierać, kto zalicza za obecność, a kto ma proste egzaminy. Byli jednak i tacy wykładowcy, u których wykres ocen był zawsze krzywą dzwonową, albo którzy „lubili” terminy poprawkowe – ale wybierano ich ze względu na świetne zajęcia.

Teraz będą zamiast SGH trzy uczelnie: Biznesu, Ekonomii i Polityki Publicznej. Trzeba się będzie decydować już przy składaniu papierów. Szkoda.

Komentarz - jeden samotny

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Vroo

    PS. Jak wynika z bloga prowadzonego przez pracowników dziekanatu – zmieni się struktura organizacyjna uczelni, a nie będzie żadnego podziału:

    http://takdladsm.blogspot.com/2013/09/podzia-sgh-i-tajne-komplety.html

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: