VrooBlog

VrooBlog

Fotograf – zawód wymierający

poniedziałek, 9 lipca 2012 23:47

Od 8 lat robię zdjęcia. Pierwszy aparat cyfrowy i już rejestrować mogłem co ciekawsze fragmenty swojego życia. 3 lata temu kupiłem lustrzankę i powoli od trzaskania zdjęć towarzyskich przechodzę do kształtowania jakiegoś swojego stylu. Zdarza mi się też wykorzystywać aparat przy różnych okazjach zawodowych, ilustruję choćby wpisy na Świecie Czytników, którego traktuję półzawodowo, ale nigdy nie robiłem zdjęć na sprzedaż. Nie sądzę zresztą, żeby było wielu chętnych do ich kupienia.

I dziwi mnie skrzywienie w kierunku zawodowej fotografii, jakie widzę u wielu osób.

Zwykle jest tak, że ktoś łapie bakcyla, robi coraz lepsze zdjęcia, kupuje coraz lepszy sprzęt – i zaczyna dostawać propozycje. A może zrobisz mi sesję portretową? A może zrobisz mi ślub? Po roku czy dwóch rodzi się myśl – a może założyć firmę, wziąć dotację na start i zacząć na tym poważnie zarabiać?

Nawet jeśli na stu posiadaczy lustrzanki pomyśli o tym jedna osoba – w skali całego kraju będą to tysiące. Kariera fotografa wydaje się być też wspaniałą racjonalizacją wydatków. Skoro „zainwestowałem” kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy w sprzęt, to powinienem wyciągać z tego pieniądze!

Nie, nie zainwestowałeś. Wydałeś, i odzyskasz tylko jeśli odsprzedasz.

Bo przecież jest to zawód umierający.

Pierwsza do piachu pójdzie fotografia reportażowa – to najlepiej widać po znanej sprawie fotoreportera Agory, Wojciecha Olkuśnika, który stracił pracę i teraz robi jako zaparzacz kawy (link do wywiadu w natemat.pl).

Portale coraz częściej żerują na internautach – każdy ma swój dział „prześlij nam szybko informację”, no i ludzie przysyłają. Zdjęcia „społecznościowe” z różnych wypadków i katastrof obiegają internet zanim dotrą tam profesjonalni reporterzy. Jeszcze chwila, a zdjęcia z telefonów będą na tyle dobre, aby trafić do prasy. Po co więc wysyłać tam fotografa z 1d mkIV i 24-70L?

Co zostanie? Fotografia studyjna, zaawansowane sesje dla wielkich klientów, albo wydarzenia w rodzaju ślubów. Czyli tam gdzie jeszcze pozostała bariera umiejętności i doświadczenia, którą widać na pierwszy rzut oka po zdjęciach.

Ale i tego będzie coraz mniej.

Bo weźmy takie śluby. Pomagałem kiedyś znajomej, która szukała fotografa na swój ślub (a ja stanowczo odmówiłem). Dwie oferty koło 2 tysięcy odrzuciła, bo za artystyczne i nie wiadomo o co chodzi. Wybrała ofertę za 700 zł, w której fotograf dość normalne zdjęcia obrabiał z użyciem różnych efektów – i to się spodobało. Tyle, że za chwilę podobne zdjęcia z podobnymi efektami to można będzie przez appkę instagrama robić.  Że trochę rozmazane? Ważne że winieta, albo romantyczna ramka jest!

Inny rodzaj bezrobocia czeka fotografów studyjnych czy bardziej ogólnie – takich z bogatym portfolio. Pobiją ich serwisy z tanią fotografią stockową. Bez płacenia setek złotych (jak to bywało w agencjach) można znaleźć ilustrację niemal każdego tematu. Trzy minuty i dziennikarz już ma ilustrację artykułu. Mogłoby się zdawać, że autorzy dzięki temu odżyją – w końcu w tych wszystkich serwisach można sprzedawać swoje zdjęcia. Ale to też nie jest to eldorado. Ja byłem w lekkim szoku, gdy dowiedziałem się, że np. istockphoto daje fotografom ledwie 15% od przychodu! Na polskim forum fotografii stockowej w każdym dziale jest wątek pt. „Ściana płaczu”. Jakoś się nie dziwię. O tak, pośrednik na pewno zarobi.

Media, które mają coraz mniejsze budżety sięgają po materiały na wolnych licencjach, których jest coraz więcej np. w Wikimedia Commons, albo na Flickrze. Wielu amatorów publikuje swoje zdjęcia na wolnych licencjach, bo dostateczną frajdą jest np. to, że obejrzą je tysiące czytelników Wikipedii. Coraz częściej widzę też artykuły w różnych portalach ilustrowane moimi zdjęciami z Commons, np. w Polskim Radiu. Nadal nie wszyscy umieją je opisywać zgodnie z warunkami licencji (bo podpis: „Robert Drózd, Wikipedia” jest błędny!), ale faktem jest, że mają te zdjęcia za darmo, a ja ich raczej nie pozwę za zły podpis…

Mamy więc sytuację, w której zdjęcia są coraz tańsze, coraz łatwiej dostępne i coraz lepszej jakości. Jednocześnie, coraz więcej osób może je robić. Fotografia stała się szeroko dostępnym hobby – i dobrze. Ale im więcej ludzi uprawia dane hobby, tym trudniej takie hobby zmienić w zawód. To już dzisiaj jest ten czas, gdy zawodowi fotografowie powinni powoli szukać innego zajęcia. A chętni do ich zastąpienia niech chwilę pomyślą o prawie popytu i podaży.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Jacek

    Film … ruchome obrazki … tu zawsze będzie dużo do roboty.
    A więc jeśli ktoś zastanawia się nad zmianą zawodu, przekwalifikowaniem – to może być to.

    O ile zdjęcia można kupić ( np. ktoś pisze o jakimś wydarzeniu w Krakowie – zawsze można dać zdjęcie Wawelu sprzed 10 lat ), o tyle z filmem już nie tak prosto, przydałoby się wysłać reportera z kamerą na miejsce, by przygotował odpowiedni materiał – a to już kosztuje – i za to można zapłacić (chyba, że będziemy bazować tylko nad tym co ktoś podrzuci na Youtube – jednak jesteśmy wtedy skazani na dość ograniczone zasoby, i akurat nie możemy znaleźć tego co potrzeba).

  2. Dawid

    A ja się nie zgodzę – na jaką stronę internetową się nie wejdzie tam są zdjęcia. Filmy też są, ale na oglądanie filmu potrzeba czasu (nawet jeśli jest krótki, to ludzie widząc że ma minutę – półtorej nie oglądają bo uznają, że nie mają na to czasu) a na zdjęcie wystarczy rzucić okiem i gotowe. Fakt – coraz ciężej zostać zawodowym fotografem, bo konkurencja duża, ale według mnie to działa tylko na plus – dziś trzeba robić bardzo dobre zdjęcia żeby na tym zarobić, nikt mi chyba nie wmówi,że to źle jak rośnie poziom. A czy ten fach upadnie – nie! Zdjęcia są wszędzie i do zrobienia wielu potrzeba zawodowców, czego przykładem są prężnie działające agencje foto na całym świecie (nie wspomnę tu o molochach informacyjno-wydawniczych jak Reuters, National-Geographic itp, które bazują na zdjęciach). Coraz więcej filmu, ale dziś fotograf nie ma już problemu ze zrobieniem reportażu też w tej formie (wszystkie nowe lustrzanki zawodowe kręcą już filmy i to w jakości bijącej nie jedną kamerę). Dlatego uważam, że nie jest tak źle. A może to tylko moja nadzieja – dodatkowo zarabiam na zdjęciach ;) I to właśnie na reportażach do publikacji, a nie zleceniach okolicznościowych typu śluby, komunie…

  3. efka

    Nie zgdzam sie z autorem wpisu. ot tyle starczy. a gdy ktos zarzuci brak umotywowania to…wystarczy popatrzec na historie:)

  4. t3d

    http://www.biztok.pl/biznes/mialy-siegac-chmur-skonczyly-sie-klapa-oto-najwyzsze-niedokonczone-wiezowce_s19306/slide_11

    To już nie pierwszy raz coś takiego widzę…
    Jeszcze trochę a jakieś związki zawodowe fotografów będą robić pikiety pod Twoimi oknami :P

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: