VrooBlog
Kliencie kawiarni, jesteś lemingiem i mówimy ci to w twarz
W dzisiejszej Gazecie Wyborczej artykuł o polskich kawiarniach, w których mają wzrosnąć ceny, bo VAT na kawę z mlekiem rośnie z 5 do 23 procent.
Na początku jednak porównanie cen:
Filiżanka kawy w Polsce faktycznie jest dość droga, przynajmniej w stosunku do naszych zarobków. W amerykańskim Starbucksie duża latte (przypominająca raczej kubeł niż filiżankę kawy) to wydatek ok. 3 dol. W Wielkiej Brytanii kawa z mlekiem będzie nas kosztować 3 funty, a w Niemczech ok. 3 euro. U nas za kubek latte zapłacimy między 10 a 13 zł. Filiżanka espresso w Polsce kosztuje ok. 6 zł, we Włoszech… 1 euro.
I faktycznie, jak patrzę na ceny w takim Coffee Heaven i widzę 15 złotych za kubek, to zastanawiam się, kto tu zwariował. Ceny, jakie widywałem za granicą wcale nie były niższe. Jak to wyjaśniają właściciele kawiarni?
Kawa to produkt lifestyle’owy – powtarzają przedstawiciele sieci kawiarni. Co to oznacza? Po pierwsze, że może być droga, bo kupując kawę w kawiarni, klienci pokazują, że ich stać, są dynamiczni i podążają za tzw. trendami. Po drugie, tak naprawdę kawy w sieciówkach są dość podobne, dla klienta liczy się głównie nadruk na kubku.
A zatem kupując kawę w sieciówce jestem bogatym snobem, który płaci za wątpliwą przyjemność picia w tłoku i cały ten „lajfstail”.
Co ciekawe – kawa w tym momencie będzie tańsza w tradycyjnych cukierniach, a nawet w restauracjach. Nawet w Telimenie przy warszawskim Krakowskim Przedmieściu zapłaci się mniej niż w sieciówce.
Jeśli potrzebuję się napić kawy na mieście – wybieram teraz… McDonalds – mimo różnych opinii, ja rzadko narzekam na tamtejszą kawę z ekspresu. W niektórych lokalach działa też „McCafe” z szerszą ofertą i to też jest taniej niż w takim CH. A przecież kawy w sieciówkach są podobne.
Jeszcze na końcu cytat z bloga Beaty Bublewicz, wynaleziony na Google+ przez Wojtka Tylusia:
Etiopski rolnik dostaje 23 centy za kilogram kawy, którą zebrał na swoim polu. Potem ta kawa w czarodziejski sposób zyskuje na wartości. W kawiarniach na zachodzie Europy (tak jak i w wielu dużych miastach krajów nowej Unii) z tego kilograma ziaren świetnej etiopskiej kawy zaparza się 80 filiżanek aromatycznego napoju, wartych 230 dolarów. Czy ktoś widział lepsze przebicie – i to na towarze od dawna nieuchodzącym przecież za luksus? To jest przebicie dokładnie tysiąckrotne!
Komentarz - jeden samotny
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
No weź przestań, przecież w kawiarni nie płaci się za kawę, tylko za możliwość posiedzenia w miłym towarzystwie w dobrej lokalizacji. Kawy to ja się mogę w domu napić.