VrooBlog

VrooBlog

Cztery moje najgorsze randki

piątek, 4 stycznia 2008 23:45

1. W Łazienkach, czasy zamierzchłe

To było chyba moje pierwsze spotkanie z osobniczką płci przeciwnej poznaną w sieci. Oczywiście całkowicie w ciemno. Umówiliśmy się pod bramą Łazienek. Czekam pół godziny, książki kilkanaście stron przeczytałem, no nie ma. Nie pomyślałem nawet, że mógłbym zadzwonić. Trudno. Idę na przystanek. W międzyczasie wysyłam SMS’a ze stwierdzeniem co myślę o takich numerach – aby po chwili dostać podobnego tyle że chyba ostrzejszego. W końcu do siebie dzwonimy, wychodzi że czekaliśmy pod zupełnie innymi bramami. Po kolejnej półgodzinie udaje nam się wreszcie spotkać i tu okazuje się, że koleżanka ma niesamowitą energię do chodzenia, ponieważ przez następną godzinę nie siadamy ani na chwilę, tylko krokiem rześkim przemierzamy park łazienkowski dookoła, próbując rozmawiać. Po dwóch okrążeniach nieco zziajany zaproponowałem żeby gdzieś usiąść (lodziarnia była obok), to jednak koleżanka wykorzystała do stwierdzenia że w zasadzie to musi już iść. Nigdy więcej się do siebie nie odezwaliśmy. :-)

2. Kawiarnia „To lubię” u Dominikanów na Freta

Społeczniczka. Katoliczka. Chce mieć dużo dzieci, a najlepiej to jeszcze rodzinny dom dziecka założyć. Twierdzi, że chciałaby dość szybko wiedzieć, czy nadaję się na męża, bo na przyjaźnie to ona nie ma czasu. Pozwoliła za siebie zapłacić. Parę lat później spotkałem ją na pewnym katolickim portalu. Nadal szukała.

3. Miasto podwarszawskie

Powiem jedno. Nigdy nie umawiajcie się z córkami szefów lokalnych oddziałów PSL. Nigdy.

(Epizod z tego spotkania opisałem w notce z 2004: Jak zostałem sieciowym krętaczem)

4. Herbaciarnia Teart na Bednarskiej

Bizneswoman. Właścicielka agencji tłumaczeń. Pazury po przygotowaniu 3-godzinnym u manikiurzystki. Ale zdaje się, że liczyła na energicznego biznesmana, w czym się zawiodła. Zero tematów wspólnych, aby ratować sytuacje rozmawialiśmy o wystawianiu faktur i podatkach. Trochę mnie zbiło z tropu, gdy lekkim tonem opowiadała, jak to wydała 4000 zł, bo ją akwizytor Panoramy Firm oczarował. W zasadzie to zawsze chciałem się bogato ożenić. Ale może bez przesady.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Frenek Kimono

    Dobre. Wniosek: randki w sieci to rosyjska ruletka….

  2. Renfri

    Czasami trafia się całkiem nieźle- chociaż w sumie to nie była randka. Mniejsza zresztą o to!
    W każdym razie pozdrawiam serdecznie :)

  3. rozalka

    A najlepsze? ;)

  4. Vroobelek

    Rozalka – najlepsze niech pozostaną między spotykającymi się, z których spory procent i tak czyta(ł) tego bloga. :-)

    Renfri – całe szczęście, większość była zadowalająca, choć powyższa czwórka psuje smak. :-)

  5. wodzu

    haha, fajnie, prosimy o kolej ne ciekawe wspomnienia :)

  6. malgo

    Vroobelek jesteś niesamowity;)
    hehehe
    też przeżylam taką randkę po parku;)
    I potem sie nie spotkaliśmy;)

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: