VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga w kategorii Religia:

Wiara, Kościół katolicki, Biblia, pomysły i dylematy

Cel życia ludzkiego według Katechizmu KK

czwartek, 16 kwietnia 2009 20:54

Zabrałem się jakiś czas temu za czytanie „Katechizmu Kościoła Katolickiego”. Pełne wydanie (dostępne też online) to gruba księga, 700 stron, 2800 punktów. Kiepskie tłumaczenie. Ten sam kaleki, współczesny język religijny, którym nas straszą listy biskupów. „Urzędniczo-inteligencki żargon”, jak kiedyś spuentował Miłosz.

Ale czytam i czasami się zadziwiam. Może najpierw o tym, dlaczego zacząłem:

  1. chcę się wreszcie zorientować w co dokładnie mój kościół każe mi wierzyć :-)
  2. chcę sobie wypisać z czym się zgadzam, z czym nie i zdecydować, co dalej.

Jak stwierdził jeden kolega z forum: „trochę się obawiam, czy jak przeczytam KKK to nie zostanę ateistą.”

Też się trochę bałem. :-)

No, ale zacząłem, nie od deski do deski, bo bym się zanudził, ale te akurat części, na które szukam aktualnie odpowiedzi. I kilka zaskoczeń: znaków zapytania czy innych oznaczeń, z którymi się nie zgadzam jest … niewiele. Choć rzeczywiście te  (nieliczne) przypadki wyjaśniane bywają według zasady „niejasne przez niejasne” i w zasadzie nie wiadomo na czym opiera się dana nauka Kościoła…

Ale pozytywnie zaskakuje cała masa odwołań do Biblii, pomocnicze cytaty z ojców Kościoła czy starożytnych homilii. Cytatów z papieży jest znacznie mniej. Protestanci mogliby się zdziwić, jak bardzo „biblijnie” wyjaśnianych jest wiele spraw.

A cel życia ludzkiego według Katechizmu?

1719 Błogosławieństwa [z Kazania na górze] odsłaniają cel życia ludzkiego, ostateczny cel czynów ludzkich: Bóg powołuje nas do swojego własnego szczęścia. Powołanie to jest skierowane do każdego osobiście, ale także do całego Kościoła, nowego ludu tych, którzy przyjęli obietnicę i żyją nią w wierze.

1720 Nowy Testament używa licznych wyrażeń, by scharakteryzować szczęście, do jakiego Bóg powołuje człowieka: przyjście Królestwa Bożego ; oglądanie Boga: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8); wejście do radości Pana; wejście do odpoczynku Boga (Hbr 4, 7-11)

1722 Takie szczęście przekracza zrozumienie i siły samego człowieka. Wypływa ono z darmo danego daru Bożego. Dlatego właśnie nazywa się je nadprzyrodzonym, tak jak łaskę, która uzdalnia człowieka do wejścia do radości Bożej.

Tak! Tego nie dowiecie się na niedzielnej mszy. Celem życia ludzkiego jest szczęście!

Jest to oczywiście – jedyne prawdziwe – szczęście w Bogu. Ale tym bardziej nie przestaje być szczęściem. I mówi nam o tym niepozorne kilka punktów z 409 strony Katechizmu Kościoła Katolickiego. Nieźle to ukryli, prawda?

Najpierw przyszli…

poniedziałek, 29 września 2008 09:17

W Indiach trwają masakry chrześcijan. Najgorsze jest to, że niewiele można zrobić – poza modlitwą. Tylko, że każdego agencje prasowe donoszą o coraz trudniejszej sytuacji.

Całkowicie wyprowadził mnie z równowagi pan Andrzej Czerwiński, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO, który stwierdził, że prześladowania nie mogą być sprawą polityczną.

– My na pewno nie będziemy takich debat prowadzić, ponieważ jest to jakby indywidualna sprawa każdego z katolików czy każdego członka jakiejkolwiek religii. Nie ma nic gorszego niż polityczne zaangażowanie się partii w sprawę światopoglądu i religii i doprowadzenie – prędzej czy później – do jakichś konfrontacji religijnych (…). W tej chwili na ten temat (w PO) nie rozmawialiśmy – mówi Czerwiński.

Czyli jeśli hinduista morduje chrześcijanina, jest to ich indywidualna sprawa i w to nie mają się mieszać zajęte ważniejszymi sprawami rządy…

A przecież nawet Parlament Europejski, unikający religijnych deklaracji ostatnio przyjął rezolucję domagając się reakcji indyjskiego rządu. Jasne, nie wyślą wojsk, nie ogłoszą sankcji, rezolucje to słowa, które nic nie kosztują. Nawet tych słów zabrakło naszemu politykowi.

Pozostaje tylko zacytować znany wiersz niemieckiego pastora Martina Niemöllera napisany w Dachau:

„Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.”

Ptaki powietrzne

29 września 2008 01:15

Przyjrzyjcie się ptakom:
nie sieją, ani nie zbierają plonów
i nie gromadzą ich w spichlerzach,
a wasz Ojciec Niebieski je karmi.
Czyż nie jesteście od nich ważniejsi?
Czy ktoś z was zamartwiając się może przedłużyć swoje życie choćby o chwilę?

(Mt  6,26-27, Biblia Paulistów)

Po co istnieje teologia?

niedziela, 11 maja 2008 00:29

Fragment wywiadu z wybitnym fizykiem, księdzem profesorem Michałem Hellerem, o którym ostatnio głośno z racji przyznania mu Nagrody Templatona, najwyższej na świecie finansowej nagrody przyznawanej za osiągnięcia w nauce i teologii.

Religia jest czymś zupełnie innym od nauki. Nauka ma zasoby swoich metod. W przypadku tej najbardziej dojrzałej i mi bliskiej, fizyki, metody te sprowadzają się do doświadczeń i zmatematyzowanej teorii. Za ich pomocą nie da się niczego udowodnić w religii. Te metody w niej nie funkcjonują, bo religia zajmuje się rzeczami, które są dla nauki niedostępne. Przykładem jest istotne pytanie, które udramatyzował wielki i bliski mi myśliciel Gotfryd Wilhelm Leibniz: – Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Na to pytanie nauka nie odpowiada. Najprościej by było, gdyby nie istniało nic. Nie byłoby żadnych problemów do rozwiązania. A tymczasem istnieje raczej coś niż nic i za pomocą żadnej metody matematycznej, żadnym doświadczeniem nie odpowiemy dlaczego. Teologia odpowiada: istnieje coś, bo coś zostało stworzone.

Kiedyś miałem na ten temat dyskusję ze znanym biologiem Richardem Dawkinsem, który jest autorem bardzo głośnej książki „Bóg urojony”. Książki moim zdaniem bardzo prymitywnej. Kiedy po raz pierwszy ją przeczytałem, to powiedziałem sobie, że ja z tymi problemami, które on tak ostro stawia, uporałem się, gdy miałem 17 lat.

Nasza rozmowa miała miejsce kilkanaście lat temu. Jak twierdził Dawkins, Pan Bóg nie jest nam potrzebny, bo wszystkie zjawiska biologiczne możemy wytłumaczyć za pomocą praw fizyki. A ja na to: OK, bardzo dobrze. W jaki sposób w takim razie wytłumaczysz, skąd wzięły się prawa fizyki. No i dyskusja się skończyła.

Słuchałem parę tygodni temu nagrań radiowych wykładów Hellera. Zaskakujące, że nie mówi on wiele o Bogu. Jednak Bóg nie przestaje być obecny, gdy ksiądz-fizyk mówi o świecie, który stworzył.

Fajnie, że dzięki tej nagrodzie więcej ludzi zainteresuje się i współczesną fizyką i teologią. A samą nagrodą zainteresował się też polski fiskus. Heller będzie musiał zapłacić … 1,5 miliona złotych podatku od tej nagrody. Być może dostanie dyspensę od Ministra Finansów, gdyż nagroda i tak idzie na cele naukowe (inwestycje w Centrum Kopernika). Przykład, jak bezduszne prawo może podkopywać cenne inicjatywy.

25 lat Kultu czyli Kazik o religii (2)

niedziela, 10 lutego 2008 15:13

Akurat pasujące do dzisiejszych czytań mszalnych. :-) Utwór „Post” z płyty „Posłuchaj to do Ciebie” (1987). Link do nagrania na wrzuta.pl.

Z wysokiej góry, na której to czterdzieści dni
Widać było całe królestwo tej ziemi
Najpiękniejszy zły pokazywał je rękoma
Mówiąc: to moja własność, moja i tylko moja

Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij…

I dam ci ogromne królestwo babilońskie
Wszystkie prowincje Rzymu, łącznie z Jerozolimą
Dam ci Europę Napoleona
Wszystkie posiadłości dyktatorów w koronach

Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij…

Bo wszystkie terytoria należą do pięknego złego
Należą do szatana, pana świata tego
Tak, wszystkie państwa należą tylko do niego
Należą do trzech szóstek, pana świata tego

Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij i złóż mi pokłon
Wszystko ci dam, tylko padnij…

Nie ma absolutnie szansy, aby piosenka z tym tekstem poleciała w normalnym radiu w wolnej Polsce, 21 lat po nagraniu tego utworu. :-)

Polecam też swoje rozważania o życiu na kredyt sprzed roku.

Ilość dzieci – między Bogiem a pomocą społeczną ;)

wtorek, 29 stycznia 2008 23:17

Nad takim oto tematem dyskutują ostatnio uczestnicy forum „Rodzina chrześcijańska” na Wiara.pl. Jak bardzo zmieniły się realia przez te 2 tysiące lat.

W Biblii praktycznie zawsze znakiem błogosławieństwa i powodzenia w życiu jest duża rodzina i wiele dzieci. W tak piękny sposób opisuje to Psalm 128:

Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana,
który chodzi Jego drogami!
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu.

Kiedyś – im więcej dzieci, tym większe powodzenie życiowe, no i ułatwienie w codziennym życiu, bo dzieci nie wysyłało się do szkoły, tylko od małego pomagały w pracy i w domu.

No a dzisiaj im większa liczba dzieci, tym większa szansa zetknięcia z pomocą społeczną. :-)

Od kilkudziesięciu lat mamy systemy emerytalne, które sprawiają, że na dzieci nie trzeba już liczyć nawet w starości. (choć ZUS runie głośno i z hukiem, jak pisałem rok temu: Nie liczcie na emerytury). Dzieci przestały być inwestycją, stały się kosztem.

Oczywiście – jest nadal radość rodzicielstwa, podejrzewam (mimo mojej dotychczasowej niechęci do zakładania rodziny) że to jednak jedna z najważniejszych spraw w życiu. No, ale może tą radość ograniczyć do jednego lub dwojga potomstwa?

Co jednak na to wierzący, którzy poważnie traktują błogosławieństwa biblijne? Co na to kościół, który sprzeciwia się antykoncepcji uważając, że to ingerowanie w plan Boga? A może jednak ten plan się zmienił? Skoro już dziewiątka dzieci za stołem to nie jest obrazek obfitości, a tylko pustej lodówki? Nie pamiętam historii biblijnych, w których rodzina cierpiała biedę, a na to lekarstwem było dziesiąte dziecko. Może czas przyznać, że tamte błogosławieństwa działały wtedy, a niekoniecznie będą działać teraz? I zauważyć, że jakoś w Nowym Testamencie już pochwała rodziny wielodzietnej powtarzana nie była? Może to przestało być istotne, ile dzieci mieć będziemy i po prostu trzeba traktować sprawę jako starożytną mądrość, która działała wtedy kiedy powinna?

Ponadto, Jezus – jeśli wierzyć katolickim dogmatom – był zaledwie jedynakiem. :-)

25 lat Kultu czyli Kazik o religii (1)

wtorek, 20 listopada 2007 09:37

Kult się generalnie lubił wyróżniać. Wyobrażam sobie miny punkowej publiczności, gdy kiedyś na jednym z koncertów na początku kariery wyciągnęli … wiolonczelę. „Co to? Marek Grechuta? Wypierdalać!” krzyczeli podobno.

No, a tematy religijne w tekstach utworów odróżniały ich szczególnie od innych zespołów tego czasu.

No bo jaki zespół wpadłby na pomysł ilustracji biblijnej historii Hioba? „Zabierz mu wszystko” z pierwszej płyty (1986):

Był potężny
Był bogaty
Był szczęśliwy
Chwalił Pana
Był bogaty
Był szczęśliwy
Był potężny
Chwalił Pana

Tak, tak, a ty zabierz mu wszystko, co jego
Zabierz mu wszystko, co jego
Zabierz mu wszystko, co jego
Ale nie rusz jego samego

Stracił dom
Stracił szczęście
Stracił zdrowie
A chwalił Pana
Tak, tak…
Stracił swe dzieci
Stracił szczęście
Stracił wszystko
A chwalił Pana

Tak, tak, a ty zabierz mu wszystko, co jego
Zabierz mu wszystko, co jego
Zabierz mu wszystko, co jego
Ale nie rusz jego samego

Albo utwór „Mędrcy” (ta sama płyta) z komentarzem na temat Ewangelii:

Gdy oczyścił trędowatych
Gdy przywrócił wzrok ślepym
Gdy sprawił, że na nowo, na nowo
Żyć zaczęli umarli

Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony
Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony

Nie poznany w swoim domu
Przeklinany w swojej ziemi
Przyszedł dać to, czego
Samemu nie można wziąć

Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony
Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony

No i jeden z pierwszych utworów Kultu, powstały podobno jeszcze w 1982, słynna „Krew Boga”:

Obejrzyjcie swe dłonie i twarze
Są czerwone od Boga krwi
Zastanówcie się co zrobiliście
Czy naprawdę Go zabiliście

Ja jednak widzę krew Boga
Ja ciągle widzę krew Boga
Ja dalej widzę krew Boga
Ja ciągle widzę krew Boga

W latach 80. te utwory nie miały szansy pojawić się w radiu. Dzisiaj też nie sądzę, aby ktoś je odważył się puścić. Może Radio Maryja, ale dla nich to chyba też za ostre. :-)

Przyjaciele, kościół i pytania

piątek, 2 listopada 2007 10:00

Miesięcznik „W Drodze” przynosi wywiad z Janem Grzegorczykiem, autorem „Przypadków księdza Grosera”, o których kiedyś pisałem.

Tytuł mojej pierwszej książki – słowa św. Faustyny: Każda dusza to inny świat, to jedna z głównych prawd wyznaczających moje spojrzenie na człowieka. Różnorodność to największe bogactwo, jakie Bóg dał temu światu. Nie mogę zrozumieć, dlaczego w Kościele, tak jak wszędzie, z powodu różnorodności wybuchają lęki i fobie.

Nie mam takich przyjaciół, na których mógłbym polegać jak na Zawiszy. To jest fałszywe wyobrażenie przyjaźni i z tego powodu wielu ludzi się rozpada. Od Nouwena nauczyłem się, że przyjaciel to nie jest ramiączko, na którym się wieszasz jak prochowiec i jest ci z nim dobrze. Przyjaciel to nie jest człowiek, który cię nigdy nie zawiedzie. To człowiek, który w pewnym momencie coś w tobie zapalił, a potem mogliście się rozejść. Mówisz mu „adieu”, czyli do spotkania – w Bogu. Spotkanie z człowiekiem w najgłębszym wymiarze jest jednocześnie i powitaniem, i pożegnaniem. Rzeczywistość relacji międzyludzkich jest tak kulawa i ułomna, że z czystym sumieniem mogę wyznać, że nie ma człowieka, na którym bym się w życiu nie zawiódł. Tak samo jak nie ma ludzi, którzy by się na mnie nie zawiedli. Zatem spotkania z człowiekiem muszą zostać uświęcone na wyższym poziomie. Na co dzień tego brakuje, bo dochodzi do głosu zapiekłość.

Brandstaetter mówił mi, że pisze się dla jednego lub dwóch przyjaciół, z których jednego, być może, nigdy nie poznamy. Nie jest źle. Tych przyjaciół mam nieco więcej. Nie doświadczam samotności w pisaniu. Choć może to nie jest powód do chwały. Od pierwszego opublikowanego tekstu − Zrozumieć Judasza − nie mogę narzekać na brak odbioru. Po jego wydrukowaniu nadszedł do redakcji list, którego autor twierdził, że za próbę zrozumienia zdrajcy Jezusa będę się smażył w piekle. A ja chciałem zrozumieć, dlaczego Pan Jezus powiedział: „Przyjacielu, po coś przyszedł?”.

No to mam trzeciego bloga :-)

sobota, 28 lipca 2007 21:03

Już od jakiegoś czasu planowałem przenieść gdzie indziej swoje przemyślenia dotyczące religii. Z dwóch przyczyn.

1. Nie wszystkich moich znajomych będą interesować szczegółowe rozważania, na jakie czasami przychodzi mi ochota.

2. Są czytelnicy, których NIE interesują moje prywatne zapiski, natomiast interesują tematy biblijne. I to był najważniejszy powód, żeby założyć osobnego bloga. Co też zrobiłem.

Zapraszam na http://biblijny.blox.pl. :-)

Na „blogu biblijnym” chcę pisać o Starym i Nowym Testamencie, apokryfach, interpretacji, a także mojej ulubionej tematyce – czyli o polskich przekładach.

Na razie poza notką powitalną dodałem analizę pierwszego wersetu mojego ulubionego Psalmu 1. Plus empetrójka na zachętę. :-)

Z cyklu: ciekawe pytania na rozmowie kwalifikacyjnej

piątek, 20 lipca 2007 14:24

Ostatnio myślę o pewnej zmianie w swojej karierze zawodowej i zaczynam dopuszczać myśl o pracy na etat.

No i w ostatni poniedziałek trafiłem na rozmowę do pewnej firmy we Wrocławiu. O co m.in. zapytał mnie jej właściciel?

A jak pan sądzi, czy to prawda, że Noe był alkoholikiem?

Takie efekty wpisania „Biblistyka” do sekcji „Zainteresowania” w CV. ;-) A może po prostu te moje cefałki są tak doskonałe, że właściwie nie ma o co już pytać?


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: