VrooBlog
Uwagi powyborcze 2015
Stało się coś, czego nie spodziewali się najstarsi górale. Oto Prawo i Sprawiedliwość, partia kojarzona z kosmicznym pomysłami i będąca przez lata synonimem obciachu (acz w tej kategorii nigdy nie przegoniła PSL) – teraz wygrywa wybory. Podwójnie. Najpierw prezydent, teraz Sejm.
Można powiedzieć, że PO przegrała na własne życzenie. Co tylko patrzyłem na wystąpienia Ewy Kopacz, to chciałem dać jej chusteczkę, bo miałem wrażenie, że zaraz puszczą jej nerwy i się rozpłacze. Rola premiera i głównego lidera partii rządzącej (bo inni politycy poszli w odstawkę) wyraźnie ją przerosła. Dodatkowo powtórzono błędy z kampanii Komorowskiego. Ludzie byli już zmęczeni rządami tych samych ludzi, widzieli jakie problemy ma nasze państwo, a jednocześnie sprzedawano im grubo ciosaną propagandę sukcesu. Że fundusze unijne, że nowe budowle, że Pendolino. Co pokazuje pewną bezradność – gdyby rządził PiS, albo SLD, to by nie było tych samych funduszy czy inwestycji? Nie było w propozycjach PO wizji tego co chcą zrobić przez najbliższe cztery lata, bo czego nie zrobili przez poprzednie osiem – to wyraźnie widać.
W pewnym jednak momencie sądziłem, że im się uda. Gdy ogłosili swój pakiet reform, choćby z tak bardzo potrzebnym kontraktem na zatrudnienie. Zaorać kodeks pracy, wziąć najlepsze pomysły z kodeksu cywilnego i zrobić nową „domyślną” formę zatrudnienia na nowe czasy – to jest genialne. Tak samo pomysł, żeby zrezygnować z fikcji, którą jest osobne pobieranie podatku na ZUS i wszystko włączyć do jednego podatku. Niestety, w szczegółach wszystko już kulało. Podatek 10% okazywał się mieć 40%, a terminy były z gatunku „jak nas wybierzecie, to zobaczymy”. Widać było, że koncepcje zmian – acz niezłe, były wymyślane na bieżąco, że to nie jest element jakiejś długotrwałej strategii.
Gdy upada wielki polityczny organizm, zlatują się sępy – no i takim była Nowoczesna – projekt medialny znanego ekonomisty, przez wiele lat radzącego sobie dobrze w państwie PO. Teraz poczuł krew, zaatakował – i udało się. Bo w Polsce można wprowadzić do Sejmu partię mając tylko jednego znanego jej przedstawiciela. Podobnie zresztą z Kukizem. Gdyby wprowadzono te jego wymarzone JOW-y – wszedłby chyba tylko on, no, może jeszcze senior Morawiecki.
No, a PiS miał genialną kampanię. Nie dziwię się, że Paweł Szefenaker, szef działań w internecie został teraz sekretarzem stanu. Bo przecież wydawało mi się, że nigdy nie będzie to partia lemingów i „zwykłych obywateli”, nie da się jej sprzedać nigdy jako partii postępu. Oni muszą walczyć, rozliczać się, ujawniać prawdę, a że niewiele z tego wynika, to aż nadto widoczne. Ale udało się. Schowali skrzętnie Macierewicza, przykręcili buzię Pawłowicz, pokazali to nowe, piękne, wymuskane oblicze PiS, które kazało wierzyć, że jest to realna alternatywa dla skostniałych rządów Platformy. Powtórzę, co pisałem przy Dudzie – majstersztykiem było uzyskanie takiego efektu, że dziś głosowanie na PO jest obciachem.
PiS wygrywa i… okazuje się, że mając świetny plan na kampanię, nie wiedzą nagle co dalej. Zauważalna była ta walka przez długie dni o to, jakie oblicze partia ma pokazać.
Oni przegrywali przez osiem lat wszystko co się da. Co się stało, gdy wygrają? Wtedy ławka kadrowa będzie się składać z trzech rodzajów ludzi:
- Pierwsi – mali, bierni ale wierni, ci którzy wytrzymali fanaberie Prezesa.
- Drudzy – fundamentaliści wszelkiej maści, którzy dostaną wreszcie zapałki, żeby sobie zrobić parę wybuchów.
- Trzeci – takie typowe polityczne kanalie, które popierają tego, który akurat ma władzę.
Gdy patrzę na skład rządu Beaty Szydło, widzę wyraźnie dwie grupy.
Trzon „administracyjny” – to są właśnie starzy politycy PiS, którzy wytrzymali lata porażek i wracają (niektórzy skruszeni), teraz zamierzają dokończyć to, czego nie udało się zrobić w latach 2005-2007. Macierewicz, Ziobro, Kamiński – główni fighterzy, którzy mają ostatecznie zniszczyć ów mityczny Układ. Są też ludzie kojarzeni z lobby branżowymi, nie mniejszymi niż PSL – taki np. minister Jurgiel jest gwarancją, że na wsi, tak jak nic się nie zmieniło w czasach PO/PSL, tak samo nie zmieni się dzisiaj. Reforma KRUS – zapomnijmy.
Jest jednak też trzon „gospodarczy”, który mógł się wydawać zaskoczeniem, choć jeśli ktoś pamięta rok 2005 – niekoniecznie. Wtedy przecież mówiący o „solidaryzmie” PiS bierze na ministra finansów liberalną Zytę Gilowską, po raz pierwszy od dawna obniża składki ZUS. Teraz też powstanie Ministerstwo Rozwoju – a na jego czele szef jednego z większych polskich banków. To wyraźny sygnał do sfer gospodarczych, że nie będzie radykalnej zmiany polityki.
Można to interpretować na dwa sposoby. Nastawienie na rozwój, wzrost inwestycji, również finansowanych przez państwo, tak aby Polska konkurowała wreszcie na rynku międzynarodowym nie tylko niskimi kosztami pracy. Ale i pewnego rodzaju transakcja wiązana.
Bo PiS wygrał wybory proponując cały pakiet zmian socjalnych. I całkiem uzasadnionych. Bo wstydem jest dla naszego kraju, że opodatkowuje dochody niższe niż minimum egzystencji. To nie tylko podłe, ale i nielogiczne, obciążenie najniższych zarobków sprawia, że pracownik ma niewiele, a pracodawca nawet w przypadku płacy minimalnej ponosi wysokie koszty. No a krytycy „500 złotych na dziecko” to chyba nie widzieli budżetu polskiej rodziny która ma się utrzymać z pierwszego kwartyla zarobków. To będzie miało znaczenie, choć jak czytam o „urzędniczej” koncepcji na realizację tego – potwierdzenia, zaświadczenia, papierkowa robota – to się może wszystko wywrócić.
Tak czy inaczej – zwycięska partia tym razem ma zamiar obietnice zrealizować, po to aby wygrać kolejne wybory. Tyle, że to oczywiście kosztuje. I do tego jest potrzebne dogadanie się z każdym, kto im pomoże znaleźć w budżecie środki na te reformy. Tak więc liberalni ekonomiści dostają teraz wolne światło – róbta co chceta, pod warunkiem, że państwo nie zbankrutuje. Gdy słyszę o zmniejszeniu podatku CIT „dla małych firm” [dla jasności: małe, jednoosobowe firmy rozliczają się przez PIT – to jest rozwiązanie dla spółek kapitałowych] – to już przed oczami pokazują mi się te setki małych spółeczek, w których nasz wielki biznes będzie optymalizował podatki. Dobre i to, że nie będą musieli eksportować działalności na Cypr.
Acz wyjaśnienie może być prostsze – polska prawica miała od zawsze problem z ekonomią – była tam masa prawników, politologów, a na gospodarce mało kto się znał. I od czasów Mazowieckiego zatrudnia się zawodowych ekonomistów, dla których państwo będzie poletkiem do sprawdzenia swoich teorii, albo realizacji własnych interesów. Bo to, że ekonomista interesów nie ma jest równie prawdziwe, jak wiara w to, że wolny rynek jest racjonalny i zawsze działa prawidłowo.
Co wiemy po pierwszych dniach rządów PiS?
Ano to, że nie zamierzają się zatrzymywać. PO próbowało przycwaniaczyć i zabezpieczyć dla siebie stanowiska w Trybunale Konstytucyjnym. To zostało z łatwością podważone i teraz to PiS będzie miał TK po swojej stronie. Albo ułaskawienie Kamińskiego jeszcze przed wyrokiem. To ruch w stylu Wałęsy, który szukał skutecznych sposobów na ominięcie ograniczeń stawianych przez prawo – i mu się to udawało.
Co dalej? Obrońcy „starego porządku” są przerażeni. W Gazecie Wyborczej widzę średnio 6-8 artykułów dziennie o tym jak zły jest PiS. Co nie ma za bardzo sensu, bo oni dostali teraz rządy na cztery lata i na pewno tego nie zmarnują. Platforma wikła się w spory frakcyjne, SLD umarło i niech mu ziemia lekką nie będzie, PSL myśli jakby tu jednak wejść w jakąś lokalną koalicyjkę, Razem wróciło do memetyki stosowanej.
Brak w tym momencie wizji, którą można pokazać jako konkurencyjną dla państwa PiS, a ciągłe straszenie Kaczyńskim niewiele zmieni. Bo jeśli za cztery lata okaże się, że każda rodzina dostaje te 500 złotych, podatki obniżono, a budżet jednak nie upadł – to wtedy niezależnie od tego co Wyborcza napisze, PiS będzie miał zwycięstwo w kieszeni. Tego powinni się bać dzisiejsi opozycyjni politycy. Oczywiście może się też nie udać, budżet się nie zepnie, Unia zacznie nam podkładać kłody, stopy procentowe pójdą w górę, będzie dodruk pieniądza, zawita do nas inflacja. I wtedy to PO (czy też raczej ich następcy) będą mogli ogłosić hasło #polskawruinie i wrócić triumfalnie. Zobaczymy.
PS. Zdjęcie wykonane w Olsztynie, na końcowym odcinku czerwonego szlaku, który pięknie wyprowadza z doliny Łyny prosto do Starego Miasta.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
PO trafiło na większego cwaniaka niż oni sami. Zgoda. Ale to, co robi teraz PiS żeby odzyskać te miejsca, to leczenie dżumy cholerą. Aż korci zapytać – której wielkiej planowanej reformie tak zagraża TK?
Zaś omijanie prawa za czasów Wałęsy ma już swoją nazwę – falandyzacja – i mieliśmy nadzieję, że odeszło razem z całym Polskim Zoo lat ’90. To psucie państwa, a od tak państwowocentrycznej partii jak PiS spodziewałbym się wyższych standardów.
Wreszcie 500 złotych na dziecko – czy naprawdę tego potrzebują rodzice? Wolałbym, żeby państwo wspierało bezpłatne żłobki i przedszkola oraz stołówki w szkołach. Ja otrzymane pieniądze szanuję, ale nie mogę tego powiedzieć o każdej polskiej rodzinie.
Nie piszę tego jako zaciekły obrońca ancien regime’u – ale jako człowiek który wiąże losy swojej rodziny z z tym krajem i życzy mu jak najlepiej.
Po expose wygląda, że PiS naprawdę chce ten swój pakiet socjalny zrealizować. Dalej nie mam pojęcia, jak go chce sfinansować…
A różnica w porównaniu z 2005 jest też taka, że wtedy zwycięstwo wyborcze kompletnie PiS zaskoczyło. Dzisiaj są na nie przygotowani – te działania musieli mieć obmyślane od dawna. Co dalej?
” Że fundusze unijne, że nowe budowle, że Pendolino. Co pokazuje pewną bezradność – gdyby rządził PiS, albo SLD, to by nie było tych samych funduszy czy inwestycji? ”
No gdyby rządził PiS, to by nie było. Przypomnij sobie ile miesięcy opóźnienia i milionów złotych kosztował spór (przegrany) ministra Polaczka z GTC o obwodnicę Torunia.
Potem przypomnij sobie Rospudę, a teraz ten sam minister co zafajdał Polskę ekranami zablokuje wschodnią obwodnicę Warszawy bo ma tam domek.
Szanowny Pan zapomniał, że inflacja działa na korzyść zadłużonego (w krótkim terminie). Wysokość stóp procentowych również działa w dwojaki sposób.