VrooBlog
Przerażające 1000 zł
Co by się stało, gdyby życie zmusiło Cię niedługo do wydania 1000 złotych na pilną rzecz? Połowa Polaków sobie nie poradzi.
„52,7 proc. gospodarstw domowych deklaruje brak możliwości pokrycia z własnych środków nieoczekiwanego wydatku w wysokości 1000 zł.” – czytam w artykule z Tok FM, który z kolei cytuje raport GUS, na temat finansów gospodarstw domowych.
To jest naprawdę straszne. Z jednej strony faktyczna bieda – wg raportu (strona 102) z wydatkiem 1000 zł ma problem 81% rencistów. Z drugiej – brak elementarnej edukacji finansowej, bo to samo dotyczy 47% pracujących.
Co decyduje o tym, że połowa ludzi mających pracę nie może odłożyć 1000 zł na niespodziewane wydatki? Które przecież nadejdą tak czy inaczej, pęknięta rura, zepsuty samochód i tak dalej. Chce się oczywiście populistycznie krzyknąć – że głodowe zarobki. I to na pewno fakt w wielu przypadkach. Ale aż w połowie?
Pisałem kiedyś o zadziwieniu aukcjami z Kokosa. Ludzie biorą pożyczki na to żeby sobie wyjechać na wakacje, kupić telewizor i tak dalej. Zajrzałem tam dzisiaj – Kokos przy aukcjach podaje dane na temat pożyczkobiorcy – m.in. jego zarobki miesięczne. I to nie są prekariusze, deklarują np. 1800 czy 2000 na rękę. Ale nie mogą poczekać, pożyczają kolejny tysiąc na pierdoły.
A potem nie mogą spać, bo wydatek się pojawia i nie ma skąd go pokryć. Będzie kolejna pożyczka i kolejny bół głowy.
Czy w szkołach dzisiaj uczy się praktycznego obliczania odsetek, albo tego, że absolutną podstawą finansów osobistych jest tzw. fundusz awaryjny? Nie sądzę.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Ale ten z Makiem, to może grafik? Więc może to nie jest konsumpcja…
totalnie tego też nie rozumiem.
myślę, że to też trochę dlatego- że wszędzie teraz jest masę najprzeróżniejszych skoków, możliwości pożyczek itp, że ludzie odzwyczaili się od oszczędzania – tj. starsze pokolenie, a młodszego nie ma kto nauczyć, skoro obserwują takie a nie inne wzorce- że bach i kolejna pożyczka.
myślę, że to też efekt tego, że uczymy to młodsze pokolenie, że jak coś chcą- to w większości przypadków po prostu dostają.
nie ma tak jak kiedyś- właśnie, że na coś trzeba było odłożyć pieniądze, albo, że taki droższy prezent był robiony przy jakiejś okazji, a teraz właściwie normą jest posiadanie telefonu, laptopa itp.
poza tym- ja aż tak bardzo mimo wszystko nie demonizowałabym pożyczek czy rat.
to, że mam konto oszczędnościowe oraz skarbonkę – to jedno, czasami mimo wszystko za niektóre rzeczy wygodniej mi się płaci w ratach, zmiast jednorazowo wykładać na stół jakąś dużą kwotę.
ale ja nie muszę mieć telewizora większego od tego, jaki ma mój sąsiad, więc to jest zupełnie inna historia.