VrooBlog

VrooBlog

Ochojska o pomaganiu

sobota, 9 sierpnia 2014 10:29

W Dużym Formacie ważny wywiad z Janiną Ochojską na temat pomagania.

O tym, że jak często dajemy 2 złote żebrakowi i zaklejamy swoje sumienie, choć w ten sposób często wspomagamy żebracze gangi. Lepsze jest zainteresowanie.

Wejść w kontakt. „Gdzie jest twoja mama?”. „Dlaczego stoisz na ulicy?” „Skąd jesteś?”. Oczywiście ten kontakt nie będzie łatwy, bo żebrzący może tego nie chcieć, coś nieprzyjemnego odburknie. Może nie znać polskiego, jeśli to rodzina Romów z Rumunii. Ale trzeba próbować dowiedzieć się, jaka jest sytuacja tej osoby.

A jeśli wiemy że można pomóc, to szukać organizacji, co oczywiście łatwe nie jest:

Nie licz, że zadzwonisz, a oni się rozćwierkają: „Ach, ach, jak to szlachetnie, że pan dzwoni! Ach, już biegniemy!”. Na tym polega różnica między rzuceniem 2 złotych na odczepnego a prawdziwym zaangażowaniem, że to drugie bywa niewdzięczne i wymaga uporu. W pierwszym miejscu powiedzą, że nie ich sprawa. Ale może będą wiedzieć, gdzie się zwrócić, i dadzą kolejny telefon. A jak nie, to dalej szukasz w necie. Starasz się dotrzeć do organizacji, która zna rejon i obieca, że sprawdzi sytuację tego dziecka i jego rodziny. Po kilku dniach jeszcze raz dzwonisz, czy udało się coś ustalić. I właśnie teraz jest miejsce na sięgnięcie po portfel.

I smutna prawda o szukających pomocy:

Polacy są żałośnie nieświadomi obecności instytucjonalnej pomocy. Co robią ludzie, gdy nagle znajdą się w tarapatach? Piszą do Owsiaka, Dymnej, Ochojskiej i do telewizji. To wszystko, co im przychodzi do głów. Poszłam kiedyś do programu Elżbiety Jaworowicz, w którym pokazywano dziewczynę zagrożoną eksmisją na bruk. Takich przypadków jest coraz więcej, bo sądy zaczęły beztrosko wydawać takie wyroki. Dookoła – potworny bałagan, porozrzucane szmaty. Zapytałam: „Czy pani nie mogła chociaż uprzątnąć? Żeby jakikolwiek wysiłek z pani strony był widoczny”. Nie. Ona CZEKAŁA na pomoc od telewizji. Pracownicy miejscowych instytucji twierdzili, że ta kobieta w ogóle się do nich nie zgłosiła, a przecież na takie przypadki mają pieniądze.

Bywa jeszcze gorzej:

Telewizja tak naprawdę szkodzi, bo potrafi rozkręcić każdą pomoc w sposób niemalże nieograniczony. Ktoś potrzebuje 1000 złotych, żeby popłynąć dalej o własnych siłach, a dostaje nagle 100 tysięcy. Po powodzi w 2001 roku media publikowały prywatne konta poszkodowanych, nikt pieniędzy nie kontrolował. Budowaliśmy razem z „Gazetą” domy dla powodzian i pewna pani dostała od ludzi dodatkowo ćwierć miliona na konto. Była często pokazywana, rzeczywiście miała bardzo trudną sytuację. Kupiła sobie świetny samochód, ruszyła w Polskę i nie mogliśmy jej zastać w tym nowym domu. Dzieci trafiły pod opiekę siostry.

Tu mi się przypomniała ta historia twórcy Reksia, który miał żyć w nędzy. Internauci się skrzyczeli, zebrali kilkadziesiąt tysięcy złotych (kto nie da na Reksia!), po czym okazało się, że on ani nie żyje w nędzy, ani w zasadzie twórcą Reksia nie jest, pracował po prostu w zespole animatorów studia w Bielsku-Białej.

Pomaganie nie może być tylko odpowiedzią na nasze emocje, bo łatwo wtedy zostać oszukanym, pomylić się,  albo wręcz sparaliżować:

Pamiętam dziewczynę, przeszkoloną, przygotowaną, ale jak zobaczyła dzieci z gołymi pupami w podartych koszulkach, które biegły za nią i krzyczały „daj funta”, to zaczęła rozdawać nie tylko cukierki i funty, ale wręcz wszystko, co miała przy sobie. Płacząc. Wzięliśmy ją do bazy i wycofaliśmy z Sudanu. To nie był kraj dla niej.

Pomoc nie może powodować u ludzi zawodu.

Pamiętam sytuację z dzieciństwa, kiedy do klasy wchodziła pani z opieki społecznej i mówiła: „No, będziemy kupować ubrania dla biednych, Ochojska nie ma kurtki, to dla niej kurtkę, a dla Kowalskiej spodnie”. Czułam się strasznie. Gdybym więc miała dać jakąś jedną radę, to brzmiałaby ona: nie pokazuj palcem.

PAH finansuje obiady w szkołach w ramach akcji „Pajacyk”. I podstawowym warunkiem, który stawiamy szkołom, jest to, że dzieci muszą jeść takie same obiady. Biedne dziecko nie może być naznaczone tym, że dostało tylko ziemniaki z buraczkami, a zamożniejsze przy tym samym stole wcina schabowego.

I bardzo ciekawa opinia o zastępowaniu państwa – to samo co mnie uwiera przy WOŚP.

Kiedyś „Wyborcza” ogłosiła akcję kupowania węgla i kurtek dla domów dziecka. Napisałam wściekły list do redakcji.

Janka! Oni tego węgla po prostu nie mieli!

– Od czego jest państwo? Mamy państwowy dom dziecka, więc albo sobie powiedzmy, że państwo nie jest w stanie go nawet ogrzać, i niech ludzie wezmą na siebie utrzymanie sierot, albo wymagajmy od państwa, żeby dało dziecku kurtkę, opał i inne niezbędne rzeczy. Ja mogę dać takiemu dziecku na łyżworolki, na fajny rower albo kupić najnowszego iPhone’a.

Kupić iPhone’a? I to byłby rozsądny wydatek?

– Oczywiście! Żeby dziecko miało w szkole te same gadżety co jego rówieśnicy z normalnych domów. Żeby się nie wstydziło. To bardzo ważne.

No, to na pewno przejaskrawienie, bo chyba nie ma szkoły (pomijam jakieś prywatne), gdzie dzieci mają same iPhone’y. Ja bym tutaj dał raczej tani telefon z Androidem (i to pod pewnymi warunkami), ale to jest ważne że pomaganie to nie tylko danie komuś jedzenia, żeby nie umarł z głodu i ogrzania, żeby nie zamarzł zimą. Powszechne jest oburzenie na ludzi korzystający z pomocy społecznej, którzy mają jednocześnie płaski telewizor na ścianie, a pod domem samochód. Czy jednak nie jest tak, że brak telewizora staje się wykluczający społecznie, a brak samochodu – szczególnie w naszym kraju gdzie upada komunikacja publiczna – uniemożliwia przemieszanie się i podejmowanie pracy?

Największą tragedią jest to, o czym zawsze pisał Kapuściński – że na świecie są miliony, miliardy ludzi niepotrzebnych. Tańsze jest zdobycie dla nich jedzenia (wszak w tej dziedzinie panuje ciągła nadprodukcja) niż wymyślenie dla nich zajęcia. A jeszcze trudniejsze jest nie tylko skierowanie do jakiejś roboty (przecież to robią na Białorusi – park sprzątać będzie 30 osób zamiast pięciu), a sprawienie, by poczuli się odpowiedzialni za swój los i mieli możliwości do realizacji swoich marzeń.

Brak komentarzy (na razie)

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: