VrooBlog

VrooBlog

Kolorowe Powstanie

poniedziałek, 19 maja 2014 23:11

Film zawsze był narzędziem propagandy. Poruszające się obrazy są tak bliskie rzeczywistości, że pokusą jest takie jej podkolorowanie, aby przedstawić ją tak, jak chcą twórcy obrazu.

„Powstanie Warszawskie” zostało podkolorowane dwa razy. Napisy początkowe uprzedzają, że część scen była inscenizowana. Że te ataki powstańców, to tylko odegrane role. Przez chwilę przechodzi na myśl – co my oglądamy – zabawę w wojnę? Po czym patrzymy na umorusanych, cierpiących, rannych ludzi i momentalnie to wrażenie znika.

Twórcy filmu zmontowali stare kroniki tak, aby powoli rosło napięcie. Sporo scen niewinnych – ot, codzienne życie powstańczej Warszawy, rozdawanie jedzenia, kąpiel żołnierzy, ale szybko pojawia się wojna w coraz bardziej parszywym wydaniu. Końcowe sceny to już potop emocji. Nawet bez egzaltowanego komentarza to co widzimy przeraża i wbija w fotel.

Widząc napisy końcowe nie mogłem się ruszyć.  „Powstanie Warszawskie” to chyba najbardziej antywojenny film, jaki można sobie wyobrazić w polskich warunkach. Zastanawiam się, jak ten film oglądali publicyści, którzy się krzywią, że to kolejny etap „mody na Powstanie”. Nie sądzę, aby ktokolwiek po jego obejrzeniu chciał wywoływać kolejne.

Mieszkańcy Warszawy nie bardzo lubili kamerzystów. Pytali ich, po co filmują pracę lekarzy, odwracali się. Ale dzięki temu uporowi kilku panów z kamerami dziś, 70 lat później tamta wojna przychodzi do nas bardzo żywa. Obraz pokolorowany komputerowo wyszedł wspaniale. Spodziewałem się jakiś niewyraźnych cieni – a tu mamy prawie HD. Ilość szczegółów jest niesamowita. Choć nie da się zapomnieć, że to nie jest inscenizacja, że to prawdziwa Warszawa z roku 1944.

Jedyne zastrzeżenia jakie mogę mieć dotyczą nie obrazu, ale dźwięku. Brudne, straszne, niedzisiejsze zdjęcia sprzed 70 lat i… czysty głos lektora z dykcją AD 2014, który udaje że jest Stamtąd. Ale ludzie tak wtedy nie mówili. Inny akcent, inne przeciąganie głosek, wystarczy posłuchać kronik wojennych czy przemówień polityków. Oglądamy więc tamte czasy w obiektywie, ale komentarz już dzisiejszy. Chętnie obejrzałbym ten film jeszcze raz, z bardziej wiernym stylistycznie komentarzem.

Bo film trzeba obejrzeć jeszcze raz i przypominać go za każdym razem, gdy wyda nam się, że wojna to albo taka wielka gra komputerowa, albo nagrania z CNN pokazujące żołnierzy w innych, egzotycznych krajach.

PS. Natychmiast po wyjściu z kina, impulsowo, kupiłem album „Rozpoznani” z historiami kilku osób pojawiających się w filmie. Niesamowite, że niektórzy jak Witold Kieżun są z nami do dziś i mogą zaświadczyć – że to nie są żadne kolorowanki, że tak właśnie było.

PS2. Helios jak to Helios, przed seansem puszcza 20 minut potwornie głośnych reklam i zapowiedzi. Wśród nich „Miasto 44” – film Komasy, który wejdzie na jesieni. Tam już będą współczesne obrazy HD, sporo akcji, efektów specjalnych i pewnie trochę seksu. Czy film wygra z kronikami, śmiem wątpić.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Doman

    Reklamy w kinie to dobry moment na wyjęcie czytnika.

  2. Vroo

    To też zrobiłem, dobrze mieć podświetlanie. Nie wiedziałem za to, że trzeba wziąć ze sobą zatyczki do uszu.

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: