VrooBlog

VrooBlog

Jak kupowałem nowy telefon

sobota, 19 lipca 2014 12:36

Na zdjęciu widzicie mój stary i nowy telefon – pierwszy (HTC Desire Z) po przywróceniu ustawień fabrycznych oczekuje na swoje dalsze losy, drugi (Samsung Galaxy S4 Mini) szykuje się do roli mojego codziennego towarzysza.

Zacznę od tego, że jestem strasznym telefonicznym konserwatystą. Do roku 2011 miałem dwukrotnie Nokię 9300, którą do tej pory uważam za najlepszy telefon świata. Gdy mi się zepsuła, całkiem poważnie rozważałem zakup trzeciej – choć już w tym czasie wyciąganie jej z kieszeni wzbudzało popłoch w okolicy.  Fantastyczny matowy (!) ekran, na którym świetnie się czytało, wygodna klawiatura, całkiem spore możliwości – no, ale to już była era Androida. Kupiłem więc HTC Desire Z – też z fizyczną klawiaturą, też gruby i ciężki, ale spisywał się przez te trzy lata poprawnie.

Przede wszystkim – wybór Androida okazał się udany – sporo aplikacji, które mi się przydaje na co dzień, tam już było. Te wszystkie rozkłady jazdy, Evernote, Gastronauci, mapy OSMAnd czy Androzic, nie mówiąc oczywiście o Facebooku. Jednak ostatnio telefon zaczął niedomagać. Raz że zamulał – no, tu zrobiłem mu reset, trochę pomogło, ale tylko trochę. Dwa, że coraz więcej aplikacji nie działa z Androidem 2.3. Mógłbym bawić się w rootowanie i przedłużyć mu życie, ale mi się nie chciało. No i najważniejsze – sprzętowa klawiatura zaczęła niedomagać, co zwiastuje rychły koniec.

Zacząłem więc szukać nowego modelu. Problem w tym, że nawet nie wiem za bardzo co jest teraz na topie – kompletnie się tym rynkiem przez ostatnie lata nie interesowałem. Na swoich profilach na Facebooku i Google+ umieściłem więc zapytanie do speców z następującymi wymaganiami:

1. Koniecznie wymienna bateria, nie zamierzam nosić powerbanka.
2. Ekran 4-5 cali, nie większy, przyzwoicie spisujący się na słońcu.
3. Gęstość pikseli nie gorsza niż na Desire Z (czyli 250 ppi)
4. Zapas mocy na najbliższe 2 lata. Nie, nie zamierzam grać i oglądać filmów, chcę aby appki codziennego użytku grzecznie chodziły.
5. Dobrze działający GPS, bardzo często wykorzystuję telefon do nawigacji.
6. Budżet: 800-1600 zł, wydatek większy wydaje mi się mocną przesadą.

No i rzucili się znajomi (i nieznajomi; profil na G+ jest publiczny) do porad. Większość zaczęła od… zdziwienia, że ja mogę mieć takie wymagania! W roku 2014 żądać telefonu z wymienną baterią i poniżej pięciu cali?!

Jako coś normalnego przyjęliśmy sytuację niezrozumiałą i chorą – że te nowoczesne urządzenia za tysiące złotych wytrzymują na baterii po kilka godzin przy mocniejszym obciążeniu. Producenci, walcząc o to, aby telefony stały się jeszcze smuklejsze zamontowali w nich baterie na stałe. Można oczywiście kupić baterię zewnętrzną czy powerbanka. Podłączymy telefon i będzie się ładował. Tyle, że to wydaje mi się rozwiązanie na sytuacje wyjątkowe, a nie na co dzień. Mam nosić kolejne urządzenie niewiele mniejsze od telefonu? Jak w górach wyczerpie mi się bateria, to mam podłączać ją do powerbanka i oba w kieszeni nosić? Nie mówiąc o momentach, gdy czasami o telefonie po prostu zapominam, leży sobie gdzieś wyciszony, a tu muszę go zabrać i wyjść z domu, niezależnie od stanu jego baterii. Gdy mam telefon z wymienną baterią, to po prostu noszę ją ze sobą w plecaku i wymieniam kiedy trzeba.

Na nic argumenty, znajomi piszą, że przecież ograniczam sobie wybór, że tych najnowszych Nexusów czy LG, albo nawet bardziej budżetowej Motoroli Moto G nie wezmę, choć to tak cudowne telefony. No dobra, skoro chcę tej wymiennej baterii, niech wezmę Samsunga S4 albo S5 – jako jedyne spośród topowych modeli wciąż tę możliwość oferują. Na nic wyjaśnienia, że nie chcę patelni, nie chcę telefonu powyżej 5 cali, w którym nawet z moją wielką łapą, nie jestem w stanie sięgnąć kciukiem do przeciwległej krawędzi. Nie chcę telefonu niewiele mniejszego od mojego Kindle. Do przeglądania internetu mam iPada, do pracy mam laptopa, do czytania mam czytnik, do robienia zdjęć mam lustrzankę i kompakt. Fakt, że chodzę obwieszony tymi gadżetami jak japoński turysta sprawia, że nie potrzebuję aparatu, który będzie mi zastępował te urządzenia. Jeszcze pięć cali byłbym w stanie w kieszeni znieść, ale pytanie, co to mi da. Skoro iPhone 5S, który jest wciąż najlepszym telefonem świata radzi sobie wystarczająco z ekranem 4″ – to po co większy?

Wybrałem w końcu dwóch kandydatów: HTC Desire 500 oraz Samsung Galaxy S4 Mini. Zdecydowałem się na ten ostatni. To „Mini” oznacza, że ekran i tak ma 4,3″ – i jest większy niż w moim starym HTC.

I kolejne zdziwienie komentujących – ale to jest telefon już starszej generacji, nie dostanie aktualizacji do Androida 4.4, nie pójdą na tym najnowsze gry. Zaraz. Jakie gry. Wspominałem coś o grach? Jasne, mam na telefonie zawsze jakieś 2-3 proste gierki do pogrania w kolejce – ale sorry, Cut The Rope czy Flick Soccer chodzą płynnie nawet na moim starym HTC. A po co mi Android 4.4? Czy imperatyw posiadania najnowszej wersji systemu operacyjnego wymuszać ma kupowanie najnowszego modelu? Bo przecież ci producenci za 1,5 roku i tak zapomną o „starych” aparatach i nie będą ich aktualizowali. Bardziej zasadnicze pytanie, to czy nowe aplikacje będą chodziły na wersji 4.2 za dwa lata, czy nie. Sądzę, że będą – a za trzy lata i tak zmienię telefon.

Gdy już wybrałem telefon, zacząłem przyglądać się ofercie bardziej całościowo. Podstawowego smartfona z Androidem można kupić już za 200-300 złotych. Na nim też pójdą mapy, rozkłady jazdy itd. W którym momencie korzyści z kupowania coraz to lepszego modelu są mniej niż zauważalne?  Pięciocalowy S4 (czyli większy brat Mini) ma np. funkcję „Air View”, która pozwala obsługiwać go w rękawiczkach – świetna rzecz na zimę. No i dobrze. Czy ta funkcja warta jest wydania dodatkowo 600 złotych (S4 kosztuje 1600 zł, S4 Mini 1000 zł), czy wystarczy… prosty stylus, połączony z długopisem, którego mogę nosić ze sobą i z którego zeszłej zimy skorzystałem może ze 3 razy? Albo ekran. 250 ppi to już rozdzielczość, w której ja nie widzę pojedynczych pikseli. Po co mi więc FullHD, po co ten wyścig, podobny jak w przypadku telewizorów?  Jedyny może sensowny argument to wodoodporność – ale przez ostatnie kilka lat kilka kropel deszczu żadnego telefonu mi nie uszkodziło… Pływać z nim nie zamierzam. Cena nie gra tutaj jakiejś ogromnej roli. Mogę sobie pozwolić na droższy. Nie potrafię sobie jednak uzasadnić takiej decyzji.

Aha, straszono mnie, że przecież miałem w swoim czasie topowy sprzęt, więc jeśli kupię aparat ze średniej półki, to nie odczuję różnicy. Kurcze, ale w końcu umiem czytać specyfikację i wychodzi mi że dwurdzeniowy procesor 1,7 Ghz powinien być jednak lepszy niż jednordzeniowy 800 Mhz. No i jest.

Dodam jeszcze, że oczywiście starałem się czytać testy. Te wszystkie artykuły na technologicznych portalach, których autorzy często nawet nie starają się wczuć w rolę użytkownika. Najbardziej zabawna część to benchmarki – ile który aparat wykręcił klatek czy punktów w jakiejś grze. Co ma oczywiście zero związku z codziennym użytkowaniem, ale daje pozory obiektywności. O tym czy bateria jest wymienna czy nie, nie dowiemy się z połowy testów – autor najwyraźniej nie uznał tego za ważną cechę. Fakt, że czytanie recenzji użytkowników nie jest znacznie lepsze. Jeśli odsiejemy typowe efekty „marketingu szeptanego”, to zostają albo totalne narzekania (bo nie ma diody powiadomień! straszne!), albo totalne zadowolenie (świetny, szybki, fajny). Sporo sensownych uwag można znaleźć w Amazonie.

Zamówiłem więc S4 Mini – z dodatkowym zestawem do ładowania i baterią. I zaskoczenie, bo od paru dni nie mam żadnych objawów dysonansu pozakupowego. Żadnych wątpliwości, że można było jednak wybrać coś innego. Pierwsze wrażenia:

  • Zasuwa grzecznie i elegancko, nie widzę spowolnień.
  • Bateria na razie nie zaskoczyła w żadną stronę, dwa dni potrzyma, no ale po to mam zapasową.
  • Ekran o dziwo prawie nie łapiący żadnych palców. Chciałbym mieć takiego w iPadzie.
  • Na słońcu lepiej niż w HTC, bez rewelacji, ale to akurat typowe. Niestety. Jak sobie czytam porównanie różnych telefonów w słońcu, któremu towarzyszy zdjęcie ekranów wszystkich 8 modeli, na których NIC nie widać – to stwierdzam, że po raz kolejny producenci robią nas w jajo.
  • Pozytywnie zaskakuje aparat – kto wie, może jednak będę i komórką więcej zdjęć robił.
  • Do nakładki Samsunga przyzwyczajam się z lekkim trudem, brakuje mi takiego jak w HTC przełączania między aplikacjami (po prostu skróty po rozwinięciu górnej belki), ale daję radę.
  • S4 Mini jest znacznie głośniejszy podczas rozmów, to miłe, bo do HTC przy mojej głuchocie wolałem czasami podłączyć słuchawki.
  • Bałem się tego plastikowego wyglądu – jaka to dewaluacja w stosunku do aluminiowego Desire Z – ale nie jest źle. Metalizowany bok ładnie udaje, tylna klapka pokryta skóropodobnym tworzywem też stara się robić eleganckie wrażenie i co ważniejsze, sprawia, że aparat trzyma się pewnie.

I tyle. Telefon to nie czytnik, to nie jest urządzenie, z którym będę spędzał długie godziny. Ma być pod ręką i pomagać w codziennych sytuacjach. Po raz kolejny na rynek aparatów spojrzę pewnie za 2-3 lata. Tymczasem zostawiam ten temat technologicznym maniakom i zabieram się za co innego.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. elkaszel

    Zgadzam się w 100%, sam jestem zawiedziony, że nie można dostać smartfona o przyzwoitych osiągach i „niedużym” ekranie. Niedużym w cudzysłowie, bo tylko dla innych jest nieduży. Dla mnie 4.3″ to już za dużo. 4 cale w obecnej Xperii M to dla mnie ideał. Miałem HTC Sensation, (4.3″) i sprzedałem, z podobnego powodu co autor wpisu – kciuk nie sięgał do górnej krawędzi ekranu.

  2. zylx

    Dokładnie, sprzęt ma przede wszystkim pasować tobie i być użyteczny do tego, do czego go potrzebujesz. Każdy ma lekko inne potrzeby i każdy powinien wybrać, coś co mu pasuje najlepiej. Co do wyboru HTC vs Samsung, miałem s4, która na skutek kontaktu z dzieckiem zginęła tragicznie, później korzystałem z znacznie tańszego HTC One SV z SensUI i już wiem, że do Samsunga nie wrócę, a moim kolejnym tel będzie znów HTC. Ale to moje osobiste odczucia.

  3. Magdalaena

    Ja akurat jestem zwolenniczką dużych ekranów, ale co do reszty zgadzam się w 100%. Od półtora roku mam SGSIII i za jakieś pół roku będę go wymieniać na nowszy.
    Zerknęłam do porównywarek i okazało się, że topowy SGS5 oprócz większego ekranu w niczym nie jest lepszy. I jeszcze ma lepszego androida, na którym pójdą wszystkie nowsze programy.

    A bateria to faktycznie rozpacz – mam 2 ładowarki w domu (przy łóżku i przy biurku) 1 w pracy i 1 w samochodzie, a i tak ciągle się boję, że mój telefon padnie.
    Ostatnio rozładował się po kilku godzinach zwiedzania, bo włączyłam endomondo ;-(

  4. Paweł Rabinek

    Co do możliwości aktualizacji Androida do najnowszej wersji to jest to niestety problem. Mój poprzedni telefon kupiłem 3 lata temu z systemem Android 2.1 i oczywiście nie miał żadnej aktualizacji. Szybko okazało się po wejściu Androida 2.2 i potem 4.0, że bardzo wielu aplikacji w ogóle nie mogłem zainstalować – wcale nie gry. Przykładowo JakDojade, Dropbox czy nawet Filmweb.

  5. JMP

    Chyba jesteś trochę nielogiczny: chcesz telefonu z wymienną baterią bo nie chcesz nosić powerbanka. Ale to przeciez musisz nosić tę zapasową baterię, albo i dwie, to prawie jak powerbank. Do tego powerbankiem możesz sobie zasilić w razie potrzeby też inne urządzenie, a bateria do telefonu nadaje się tylko do telefonu… Nie do końca rozumiem, ale jak chcesz tak masz :)

    Osobiście byłem early adopterem telefonów 5-calowych (jak się z nich jeszcze wszyscy śmiali – teraz wszyscy je kupują) i 4-calowy wydaje mi się strasznie niewygodny… Cóż, może kwestia wieku, potrzebuję większych literek :)

  6. thedude

    Też ostatnio stanął przede mną wybór sprytfona po 11 latach spędzonych z niezawodnym sprawdzonym Siemensem C55. W końcu wybór padł na 4-calowy HTC Desire X (alternatywą był HTC One V). Gratuluję determinacji.

  7. Szu

    @JMP: Powerbank to nie to samo, ponieważ musi być podłączony do urządzenia na czas ładowania. Baterię wymienia się „od ręki”.

    Ostatnio zmieniłem SIII na LG G3. Smartfon ma 5.5″ ekran i niezły aparat fotograficzny. Urządzenie spokojnie zastępuje mi dowolny 7″ tablet czy kompakt. Japońskim turystom mówimy nie! ;)

    PS Plotki mówią, że iPhone 6 będzie wyposażony w ekran 4.7″ / 5.5″.

  8. Ewa

    co do braku możliwości instalowania aplikacji na „starych androidach” jest takowa na bardzo stare iphony z bardzo starym nieaktualizowanym systemem – może warto poszukać na androida :-) dropboxa trzeba było – jako aplikację – najpierw ściągnąć do itune na komputerze, po włączeniu instalacji na iphonie oczywiście ostrzegło że nie może wgrać nowej wersji i że to jest bardzo groźne ;-) ale może wgrać starą :-)
    Na przyszłość polecam application backup i restore na androidzie odzyskałam stamtąd np „talk” który lubiłam zamiast aplikacji, której nie lubię czyli „hangouts” :-)
    co do artykułu podpisuję się dwoma łapkami :-) to tylko marketing …

  9. Roddy

    @Szu, od ręki?
    1. Wyłączamy telefon (chyba, że już padł z braku prądu)
    2. Wyciągamy go z silikonu (jeżeli używamy)
    3. Zdejmujemy klapkę
    4. Przekładamy baterię
    5. Zakładam klapkę
    6. Wsadzamy do silikonu (o ile używamy)
    7. Włączamy telefon i czekamy aż się uruchomi
    Razem 2-4 minut kombinowania. Podłączenie powerbanku to 20-30 sekund.
    Ja na szczęście mam telefon, który bez problemu działa cały dzień. Ale gdybym musiał zaopatrzyć się w zapasowe zasilanie, bez wahania brałbym powerbank.

  10. t3d

    Moje Desire Z jeszcze daje radę, a w sierpniu stuknie mu już trzeci rok służby. Ostatnio kupiłem mu nową kaburę. Wymieniam też co jakiś czas słuchawki. Z podmienionym ROMem na androida 4.2.2 bez sense (i bez aplikacji google, bo się uparłem że nie chcę tych wszystkich aplikacji których nie używam i szpiegującego sklepu) dociągałby do 4 dni na 1 ładowaniu (na oryginalnej baterii, łączność tylko 2G i oszczędnie dawkowana transmisja danych) gdyby nie to, że z córką właczamy czasem „minion rush” ;). Jedyne co przeszkadza to mała ilość pamięci. Co kilka dni muszę mu zrobić reboota, bo pamięciożerne aplikacje się wyłączają.

  11. vero

    właśnie z ciekawości sprawdziłam, bo już nie pamiętałam.
    ale mój samsung ma wymienialną baterię ;-)

    http://www.mgsm.pl/pl/katalog/samsung/gts7560/

  12. Doman

    Dużo celnych uwag, chyba jesteśmy podobnymi użytkownikami. Choć spędzam 1/3 doby w domu i kolejne 1/3 w biurze w pracy codzienne ładowanie nie jest niby problemem, nawet jak ładowarki nie wezmę to ktoś w pracy pożyczy. Problemem jest pamiętanie, zwłaszcza jak sprawdzasz stan baterii 10 minut przed planowanym wyjściem a tam 10%. Co do wymiennych baterii to nie produkują i co im pan zrobisz?

    Te mniejsze modele samsunga wyglądają całkiem sensownie, mieszczą się nawet w moim budżecie (kupując telefon nie przekroczyłem nigdy 800-900 złotych), ale odstrasza mnie trochę ich niszowość. Tzn. Samsung tyle różnych wersji produkuje, że boję się, że oprogramowanie nie będzie tak dopracowane jak w modelach z głównej serii, krócej aktualizacje, a gdybym chciał kiedyś wgrać jakiś custom rom to też będzie mniej dopracowany. No i zdecydowałem się wziąć telefon bez nakładek producenta. W starej motoroli denerwowały mnie wbudowane aplikacje i widgety, których nie da się odinstalować a ich jedyna funkcją jest omyłkowe podchodzenie pod palec gdy chce włączyć coś innego. No i jednak odbija się to na szybkości działania. Na poprzednim telefonie niekompatybilność aplikacji z andoridem 2.2 skłoniły mnie do wgrania Cyanogena. I niby telefon działał szybciej, ale jednak stabilność już nie ta, wyłączające się od czasu do czasu aplikacje, lekko wariujący wskaźnik poziomu baterii itp.

    Z rozmiarami też nie rozumiem skąd ta moda. Ok, ktoś potrzebuje i lubi 5-calowe niech ma, ale praktycznie nikt już nie robi telefonów <=4" z sensownymi parametrami i rozsądną ceną.

  13. MRC

    Sam korzystałem długi czas z HTC Desire Z, który jest bardzo udanym urządzeniem (wcześniej siedziałem na HTC Dream – pierwszy smartfon z Androidem). Faktycznie dziś jego specyfikacja wygląda śmiesznie na tle Galaxy S5, czy Xperii Z2, ale sam przyznaj – ile on miał możliwości, można było zrobić na nim wszystko! Jak słusznie zauważyłeś największą bolączką Androida jest aktualizacja systemu. Niby do szczęścia nie jest Ci potrzebny system z wyższym numerkiem, ale to m.in. dlatego zmieniłeś wysłużonego Desire Z na Galaxy S4 mini. Ciekawe, dlaczego nikt nie polecił Ci iPhone? Za 1000 zł można kupić iPhone 4S, który wyszedł w 2010 roku i – trzymaj się, bo padniesz – na jesień dostanie aktualizację do najnowszej wersji iOS! Po czterech latach cały czas jest aktualizowany. W jakim modelu z Androidem coś takiego znajdziesz? Żeby nie było, że jestem wielkim fanem iPhone – nigdy z niego nie korzystałem, a obecnie bardzo dobrze sprawdza mi się model Solida E2370 :).
    Świetny blog, przyjemnie piszesz. Pozdrawiam!

  14. Artorius

    Każdy ma inne preferencje i nie naležy potępiać fanów małych i dużych smartfonów. Używałem Galaxy Note I, 5,3 cala, małego S3 mini, teraz LG G3 5,5 cala. Maluchy są wygodne w transporcie, do internetu jednak sie nie nadają. Z dużych nieco gorzej się rozmawia (patrz Note), jednak lepiej czyta ebooki (nie zawsze bierze się Kindle).

  15. Marcin

    Tak jak autor niedawno zmieniałem telefon. Poprzedni to Solid 2710. Normalny telefon, długo trzyma na baterii ale tylko telefon. Miałem dużo telefonów w ręku, zwykłe (nokia 3110), dotykowców (iPhone, S3mini, Core) i z klawiaturą (HTC, Nokia). Przez przypadek wpadł mi w ręce BlackBerry Bold 9900 i zakochałem się w tej klawiaturze. Wybór padł na Q10. Super klawiatura, dotykowy ekran, dobry aparat, wymienna bateria, wszystkie łącza (LTE, BT 4.0, WIFI, NFC …) oraz aplikacje z androida. System aktualizowany na bieżąco. Koszt poniżej 1000 zł.

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: