VrooBlog

VrooBlog

Banieczki w których żyjemy

poniedziałek, 22 września 2014 13:56

Traubensaft Schaum 1

Czy słyszeliście, drodzy czytelnicy, o takiej rasie psa „wilczak czechosłowacki”? Ja się dowiedziałem z Wikipedii, gdy na początku tego roku wybuchła ogromna dyskusja wokół hasła na jego temat. Spierano się o nazwę, szczegóły opisu, w ogóle o istnienie takiej rasy – przytaczano źródła, artykuły, dowody, raporty – a najbardziej w pamięć mi zapadła wypowiedź jednego z adwersarzy podczas skargi do tzw. Komitetu Arbitrażowego:

[…] obecna wersja artykulu o wilczakach opublikowana na Wiki jest powodem ogromnej ilosci kpin i zartow jakie pojawily sie czy to na stronach hodowcow wilczakow, czy na forach i serwisach spolecznosciowych.

Dla tych ludzi szczegóły na temat wilczaków czechosłowackich są całym życiem – dla reszty świata – czymś nieistotnym, co zawiera się w jednym z setek haseł Wikipedii o rasach psów.

Inny przykład – trochę mi bliższy, bo sam swego czasu grywałem dużo w turniejach scrabble. Ktoś napisał na Wikipedii biogramy wszystkich scrabblowych mistrzów Polski. Hasła poleciały pod nóż, bo… scrabble nie mają jako sport rangi takiej, aby wytłumaczyć istnienie szczegółowych wpisów w encyklopedii, jakby nie było powszechnej. Co z tego, że w Polsce jest prężnie działająca Polska Federacja Scrabble, ze w rankingu turniejowym notowanych jest ponad 300 nazwisk (i drugie tyle w poczekalni do niego), że przez ten ranking przewinęło się w ciągu ostatnich 20 lat parę tysięcy osób, że towarzysko grają setki tysięcy, że istnieją dziesiątki klubów w całej Polsce i mnóstwo stron internetowych poświęconych scrabble?

Nie, dla przeciętnego obserwatora z zewnątrz, takie granie to jakaś kompletna nisza.

I jeszcze jeden przykład – dawno temu założyłem Yesomanię, internetowy fanclub grupy Yes. Straszliwie mnie wkurzała ignorancja mediów, niezauważanie takich wydarzeń jak wizyta zespołu w Polsce, czy nowe płyty. Były czasy gdy starałem się każdego „nawrócić” na słuchanie Yes. Choć szybko też zauważyłem, że ludzie znający nawet Yes, ale nie będący wiernymi fanami patrzą na mnie podejrzliwie, jak na człowieka który nie słucha niczego więcej.

Do czego zmierzam. Świat jest pełny „banieczek” kryjących nasze zainteresowania i aktywności, które koncentrują się wokół mniej czy bardziej zamkniętych forów dyskusyjnych, stowarzyszeń, zlotów. Uczestnicy banieczek od świata zewnętrznego oczekiwać mogą tylko niezrozumienia. Dlatego zamykają się w tych swoich społecznościach, nie liczą już na to, że media ich zauważą, bo jeśli już – to zauważą głównie ich dziwactwa. Po pewnym czasie każda taka społeczność w pewien sposób „tetryczeje” – tworzy bariery wejścia dla nowych (bo po co wyjaśniać cały czas to samo), własne rytuały i zwyczaje. Nie możesz być fanem na pół gwizdka, albo pozwolisz aby pół życia wypełniała ci nasza pasja, albo nie będziesz nadążał. A jeśli spotkają się dwa punkty widzenia i dwie silne osobowości, dochodzi do wielkiej burzy… najczęściej w szklance wody, bo jest ona nieistotna dla świata zewnętrznego.

Zdjęcie: Friedrich Böhringer CC-BY-SA-2.5

Brak komentarzy (na razie)

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: