VrooBlog

VrooBlog

Wycinki tygodnia: Australia, Estonia, e-sądy i brak higienistek

poniedziałek, 4 lutego 2013 10:09

Czyli fragmenty, które sobie zaznaczałem przez ostatni tydzień w gazetach na Kindle.

O smutnym, polskim rynku sprzedaży reklam:

W jednej ze stacji radiowych, której nazwy nie mogę podać, bo moi rozmówcy boją się swojego pracodawcy, dużym firmom reklamy radiowe sprzedają tzw. stażyści. To jeszcze niższa „forma” współpracy w drabinie ewolucji korporacyjnej. „Dobrze, może Pani dla nas sprzedawać, ale nie ma umowy, nie ma pensji, jest natomiast wysoka prowizja wypłacana po sprzedaniu kampanii reklamowej”. Problem w tym, że sprzedaż spotów reklamowych w radiu to nie sprzedaż bułek. Pierwszy klient decyduje się na wykupienie reklamy po pół roku ciężkiej, darmowej pracy stażysty.

Wszy, które… trafiły w Polsce do klasy średniej – artykuł w Polityce był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Pamiętam, że w podstawówce kontrolowali nam włosy i było chyba paru uczniów u których znajdowano niespodziewanych intruzów, ale przecież minęło ponad 20 lat…

Zgodnie z rozporządzeniem z 2004 r. w sprawie profilaktycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą, odstąpiono od procedury samowolnej kontroli czystości ucznia. Higienistka bez pisemnej zgody opiekuna nie może naruszać cielesności i nietykalności dziecka poprzez zaglądanie mu we włosy, szyję, uszy. Co wyszło wszy na dobre. Na drzwiach przedszkola na warszawskim Górnym Mokotowie już drugi raz w tym roku jest wywieszka alarmująca o wszach na terenie placówki. Beata, matka, na pierwszym zebraniu podpisała formularz, że zgadza się na przegląd głowy dziecka, ale połowa mamuś – hrabin, chcących się dowartościować, nie.

Wizyta w Estonii:

Nina Laansoo opowiada, jak podczas podróży zapomniała leku, który musi brać codziennie. Po jej telefonie lekarz rodzinny w Tallinnie wypisał receptę i wprowadził do systemu. W Tartu, 180 km od Tallinna, poszła do apteki, farmaceutka znalazła receptę na jej koncie medycznym i sprzedała jej lek.

I o australijskich urzędach skarbowych:

U podłoża relacji administracja skarbowa–podatnik leżą dwie filozofie działania: „policjanci i złodzieje” oraz „usługodawcy i klienci”. Wprowadzony w Australii model podatkowy nawiązuje do drugiej z nich. Uznano, że skoro większość podatników to ludzie, którzy nie uchylają się od płacenia podatków, to relacja między urzędnikami a nimi powinna przypominać relację „usługodawcy i klienci” i dominować w aparacie fiskalnym. Administracja podatkowa ma pomagać, informować, monitorować. I okazało się, że dyscyplina podatkowa wzrosła.

O tym, jak dowolnego wynalazku państwa można nadużyć pisali w Gazecie Wyborczej przy okazji e-sądu:

Najważniejsze patologie e-sądu polegały bowiem na oszustwach z adresami. Wielokrotnie wierzyciele podawali nieaktualne adresy dłużników albo wręcz adresy nieprawdziwe. Co się wówczas działo? Sąd wysyłał nakaz zapłaty na nieprawidłowy adres, poczta zwracała przesyłkę (z reguły jedynie z adnotacją „nie odebrano”). W tej sytuacji nakaz stawał się prawomocny, a wierzyciel kierował sprawę do komornika, podając… prawdziwy aktualny adres dłużnika. W ten sposób dłużnik był praktycznie pozbawiony prawa do obrony. Teoretycznie mógł wystąpić o przywrócenie terminu do złożenia sprzeciwu od nakazu zapłaty. Ale to nie hamowało działań komornika, który ściągał np. przedawnione roszczenie.

I coś z numeru Tygodnika Powszechnego na temat chorób psychicznych:

Ronald David Laing, szkocki antypsychiatra, czyli przedstawiciel ruchu, który w latach 60. XX w. zakwestionował podstawowe założenia zachodniej psychiatrii, uznał, że choroba psychiczna bywa jedyną adekwatną reakcją na zwariowany świat.

Amen.

Komentarz - jeden samotny

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. gmazur1

    Zawsze powtarzałem.
    To nie zwariowałem. To świat zwariował!
    Ja jestem zupełnie normalny.

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: