VrooBlog

VrooBlog

Wszystko może być podatkiem

poniedziałek, 17 grudnia 2012 14:14

Degenerację państwa widać w momencie, gdy stara się zmienić dla swoich potrzeb te elementy rzeczywistości, które miały wcześniej inne znaczenie.

Weźmy mandaty. Dzisiaj na gazeta.pl artykuł o tym, że „złapany” przez fotoradar nie zobaczy już zdjęcia samochodu, a jeśli się nie zgadza z nałożonym mandatem, to ma się udać (pieszo?) do Warszawy. Miesiąc wcześniej prasa donosiła, że rząd planuje w przyszłym roku zebrać z fotoradarów 1,2 mld złotych – ponad 100 razy więcej niż w roku bieżącym.

Widzimy więc, że mandaty stały się w zasadzie kolejnym podatkiem, którego państwo dolicza do budżetu po stronie przychodów. Już teraz niektóre sprytne gminy dzięki fotoradarom zarabiają kwoty znaczące dla ich budżetów, ale tutaj mamy skok na kasę na poziomie ogólnopaństwowym. Widać tu myślenie – przecież posiadacze samochodów MAJĄ PIENIĄDZE. Skoro stać ich na samochody, na paliwo (a akcyzą i VAT), opłaty za autostrady budowane z naszych podatków, na ubezpieczenia – to i mandat każdy kierowca zapłaci, bo każdy kiedyś trafi na fotoradar.

Pierwotna funkcja mandatów – czyli kara za niebezpieczną jazdę przestała być istotna. Nie zastanawiasz się jak jeździć bezpiecznie, zastanawiasz się, jak jeździć tak, żeby nie zapłacić. Nie mam samochodu, ale podejrzewam, że bez GPS z aktualnymi ostrzeżeniami radarowymi jeździć się po Polsce już nie da.

Swoją drogą – Amerykanie narzekają na ceny paliwa. Gdyby zobaczyli ile kosztuje w Europie, to by się załamali. A gdybyśmy my zobaczyli, co może się stać z gospodarką, w której ceny paliwa dostosuje się do amerykańskich… Takich rozwiązań na kryzys trzeba – ale współczesne rządy umieją jedynie zwiększać obciążenia podatkowe.

Podobną rolę pełnią od dawna składki na ubezpieczenia społeczne – to po prostu transfer do kasy państwa i niewiele mają związku z faktycznie ubezpieczeniową rolą. Wielu płacących składki chorobowe przekonuje się o tym, że ZUS zrobi wszystko, żeby nie wypłacić zasiłku chorobowego, choćby to, że pół roku temu spóźniłeś się z płatnością o jeden dzień. Ja uświadomiłem sobie ostatnio, że płacę ponad 600 zł rocznie tylko na składkę chorobową, choć nie byłem od 3 lat na zwolnieniu. Od nowego roku rezygnuję, całe szczęście jeszcze można.

Ostatnio Parlament Europejski przyjął tzw. jednolity patent. To nie ACTA, nikt nie stał na mrozie z transparentami, a rzecz interesowała tylko specjalistów. Chociaż patent może uderzyć ogromnie w polskie firmy i gospodarkę. Jak donosi Rzeczpospolita:

Ekspertyza Deloitte na zlecenie Ministerstwa Gospodarki wykazała, że jeśli Polska wdrożyłaby ten system, to koszty spraw sądowych, zakupu licencji, sprawdzania tzw. czystości patentowej oraz koszty dostosowawcze byłyby wyższe w okresie 20 lat o 53 mld zł, niż gdyby Polska tego systemu nie przyjęła. Przez kolejną dekadę koszty te wzrosłyby w sumie do 79,4 mld zł.

Taka jest cena bycia w Unii – i taki jest podatek na rzecz instytucji unijnych. Perfidia podatku jest taka, że jest on dodatkowo korzystny dla wielkich koncernów. Pojedynczy patent ma kosztować 6,5 tysiąca euro – duże firmy sobie poradzą, ale dla małych jest to ogromny wydatek, choć mają mieć rzekomo zniżki. Bogatsze firmy będą jednak rejestrowały masę jednolitych patentów i w ten sposób zablokują rozwój firmom lokalnym. Dziennik Internautów nazywa jednolity patent gospodarczym samobójstwem wskazując na tzw. patentowych trolli oraz kosmiczne koszty procesów w Stanach, gdzie patenty są znacznie bardziej zbiurokratyzowane niż u nas.

Do czego to wszystko zmierza w Europie:  nie mam wątpliwości – do utrzymania symbiozy biurokracji i wielkich firm. Wprawdzie firmy też muszą kupować benzynę i płacić mandaty, ale w zamian dostają zwolnienia podatkowe czy pozwolenie na rejestrację na Cyprze. Mali takich szans nie dostaną – drobni przedsiębiorcy i pracownicy mają dostarczać podatki, składki, mandaty, bo to od od nich zależy utrzymanie bieżącego systemu.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Ramon Rembelski

    Niestety. Co do symbiozy biurokracji i wielkich firm, wczoraj czytałem wywiadzik z prezesem jednego z koncernów farmaceutycznych, który nie krępując się mówi wprost, że o lokalizacji produkcji decyduje w dużej mierze „atrakcyjność lokalnego rynku pod względem obecności rozwiązań sprzyjających wprowadzaniu na niego produktów wytwarzanych w lokalnych zakładach”. Ręce opadają.

  2. muzeq

    Aż strach pomyśleć, ile by stracił budżet, gdyby wszyscy zaczęli jeździć zgodnie z przepisami. Trzeba by wtedy obniżyć dozwoloną prędkość w zabudowanym do 30 km/h.

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: