VrooBlog

VrooBlog

Nigdy nie wiesz, do czego się przyda twoja wiedza

poniedziałek, 7 maja 2012 12:56

Czytałem dzisiaj zaległy Tygodnik Powszechny z fragmentami wywiadu z Janem Karskim, słynnym emisariuszem Polskiego Państwa Podziemnego, zmarłym w roku 2000. Wspominał między innymi o tym, jak przygotowywano go do pełnienia funkcji dyplomatycznych.

Kończę wojsko w 1936 roku i (…) jadę do Warszawy, do Drymmera. Pyta mnie, czy znam francuski, mówię, że nie, bo w szkole „brałem” język niemiecki, on na to: „Musisz pan się nauczyć francuskiego, mamy w międzynarodowym biurze pracy jedno stypendium każdego roku, oni płacą, wyślę tam pana”. I od razu po dwóch, trzech tygodniach, jadę do Genewy. Osiem miesięcy w Genewie! – byłem tam doskonale opłacany, tylko się uczyć francuskiego!

W 1937 roku wracam do Warszawy, lecę do Drymmera… Ja byłem takie – jak mówili moi koledzy i przyjaciele – dziecko sanacyjne. Drymmer: „Nauczył się pan francuskiego? A angielski pan zna?” – „Nie”. – „Pojedzie pan do Anglii, trzeba się nauczyć angielskiego”.

Natychmiast – mija dziesięć, może piętnaście dni – jadę do Londynu na praktykę do konsulatu i ambasady. Konsulem był wtedy Karol Poznański, ambasadorem Raczyński. Wszyscy o mnie już wiedzieli z listu Drymmera. Opiekowali się mną, nie miałem żadnych obowiązków, a Raczyński mówi: „Niech pan się uczy Anglii, niech się pan uczy demokracji, niech się pan uczy, jak się elitę tworzy. Niech pan chodzi do sądów, niech pan chodzi do Izby Gmin, niech pan chodzi do Hyde Parku, niech pan słucha tych wariatów, co oni tam wygadują”. Siedziałem tam do początku 1938 roku.

Faktycznie, Karski był w czepku urodzony, dzięki koneksjom rodzinnym bywał za granicą, a państwo polskie inwestowało w jego edukację.  I to się zwróciło, gdyby nie jego umiejętności nabyte przed wojną, nie byłby w stanie dokonać tak fantastycznych rzeczy podczas wojny.

Na przykładzie Karskiego widzimy jednak, że wielcy ludzie nie biorą się znikąd. To, że coś się udaje, jest efektem nie tylko chwili, odwagi i talentu, ale i wieloletnich przygotowań. Ludzie, którzy być może protekcjonalnie dawali mu te możliwości nie zdawali sobie nawet sprawy, że potem wykorzysta je aby wejść do getta warszawskiego, do obozu koncentracyjnego, a swój raport o Holocauście przedstawić samemu Rooseveltowi.

Komentarz - jeden samotny

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Edyta

    Bez Jana Karskiego nie byloby historii II w.s. Na studiach mialam przyjemnosc przeczytac dwie ksiazki p. Karskiego „Courier from Poland: The Story of a Secret State” oraz „Wielkie mocarstwa wobec Polski: 1919-1945 od Wersalu do Jałty”. Wrazenie pozostawily jak dotad niesamowite. Czlowiek wielki. Szkoda tylko, ze obecnie wykorzystuje sie odznaczenia Jana Karskiego Medalem Wolnosci, do forsowania wlasnej polityki historycznej. Pozdrawiam

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: