VrooBlog

VrooBlog

Vroo biega – część II: moje pierwsze 30 minut

sobota, 21 sierpnia 2010 12:04

Gdy zaczynałem biegać, czymś niewyobrażalnym wydało mi się, że ludzie tacy jak ja po prostu biegną pół godziny, godzinę, 5 kilometrów, 10, 20, 42… Gdy dowiedziałem się, że koleżanka (która zawsze była troszkę „przy kości”) pobiegła półmaraton, popatrzyłem na nią jak na istotę z innej planety.

Bo jak ktoś, kto ma problemy z przebiegnięciem dwóch minut (!) może myśleć o dłuższym bieganiu?

Odpowiedź opisałem w poprzedniej części – biegać wolniej, ale systematycznie. Znalazłem w końcu plan dopasowany dla siebie i go realizowałem.

Teraz miałem jednak dylemat: gdy przebiegłem ciągłe 20 minut, Skarżyński sugerował jeszcze 4 tygodnie przed końcowym biegiem na 30 minut, co uznawał za taki awans z zerówki do pierwszej klasy. Miałem już jednak tylko 2 tygodnie, a potem jadę w góry. Dlatego postanowiłem plany trochę skrócić, pobiec od razu dłużej – i dzisiaj mi się udało.

Pobiegłem tym razem po raz pierwszy nie w lesie, a chodnikiem wokół osiedla. Może i twardsze podłoże (ciekawe co powiedzą jutro kolana), ale biega się wygodniej niż po lesie, bo nie trzeba tak mocno patrzeć pod nogi. Kto chętny, może sobie zobaczyć mój bieg na stronie Garmina. ;-)

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że 30 minut ciągłego biegu jest czymś śmiesznym dla kogoś kto regularnie biega – to tak jakby dziecko chwaliło się nauczeniem tabliczki mnożenia, albo dodawania w słupkach. Ale czy dzieci (które same chcą się uczyć, a nie są do tego zmuszane) się tym nie cieszyły? Niech więc będę przez chwilę takim dzieckiem. :-)

Bardzo mi pomógł GPS z pulsometrem. Miesiąc temu kupiłem Garmin Forerunner 305 i wymawiałem sobie: nie biegasz jeszcze 30 minut a kasę na gadżety wydajesz… Obiecałem sobie, że jeśli biegać przestanę, to puszczę go na Allegro. Czego dowiedziałem się dzięki mojej 305-ce:

  • Że nadal biegam za szybko! Robiłem wtedy 3×7 minut i pod koniec każdego odcinka byłem już mocno zmęczony. Mogłem zwolnić, a potem sprawdzić, że kolejny bieg już łatwiejszy.
  • Zobaczyłem jaki jest związek mojego truchtania z pulsem. Na początku puls mnie przeraził. Większą część biegu robiłem powyżej 170 uderzeń/minutę, a końcówki już powyżej 180, co jest dla mnie poziomem 95% maksimum. Nic dziwnego, że się męczyłem i bałem że tych głupich 7 minut nie ukończę! Biegając teraz trzymam się pulsu 160-170, przekroczony jest już tylko pod koniec.
  • Że GPS to niesamowita technologia, oglądanie swoich biegów czy wędrówek (wziąłem go też na 2 godziny z kijkami) na mapie i analizowanie ich przebiegu jest bardzo motywujące.

Kolejna pomoc – mówiłem że jestem gadżeciarzem? – to ipod shuffle, którego prawie nie czuć, a jednak z muzyką biega mi się lepiej. Bez niej liczyłem każdy krok i myślałem „jeszcze jeden, jeszcze jeden”, a słuchając np. 20-minutowego „Gates of Delirium” nie zwracam uwagi na mijający czas.

Zrobiłem 30 minut, jestem niesamowicie szczęśliwy. 30 minut to nie tylko bieg. To ćwiczenie i ciała i ducha, systematyczności wstawania o 7 rano i wychodzenia, nawet jeśli pogoda nie taka i nastrój paskudny.

Teraz jadę na wakacje, butów do biegania jednak ze sobą nie zabiorę, bo niestety, odezwały się już kolana, a po górach i tak czeka mnie sporo łażenia. Gdy wrócę, spróbuję jeszcze wydłużać dystans, tak aby biec około godziny. Te 30 minut zrobiłem w tempie 7:10min/km, co jest w zasadzie truchtem, nie biegiem. Ale powoli będę się poprawiał, tak sądzę. :-)

Podsumowanie, które wkleiłem na forum na bieganie.pl, gdzie początkujący piszą o swoich osiągnięciach:

1. Chcę podbudować wszystkich, którzy dopiero zaczynają i to z takiego poziomu jak ja. Zazdroszczę ludziom, którzy takie 30 minut mogli przeszurać od razu, ale każdy ma swoje cele i możliwości. Ścigamy się sami z sobą.

2. Jeśli wybrany plan nie działa, trzeba go zmienić. Nawet plany dla początkujących są bardzo różne i zakładają różny poziom wyjściowy, jak też szybkość adaptacji do wysiłku. Skarżyński w wersji dla „kompletnych zer” zalecał zaczynanie od 20 minut samego marszu (co ominąłem, bo chodzę dość dużo). Z drugiej strony jeśli coś już dla nas nie jest wyzwaniem, to czemu nie przeskoczyć jakiegoś szczebelka planu?

3. Jeśli z jakiegoś powodu bieganie nam nie idzie (i obawiamy się, że biegamy za szybko lub za bardzo się forsujemy) – pulsometr czy GPS może pomóc. W końcu nawet jeśli nie będziemy biegać regularnie, to taki sprzęt da się sprzedać z niewielką stratą na allegro. A oglądanie i analiza swoich osiągnięć w Sport Tracks jest naprawdę motywująca.

4. Warto czytać! Zwierzenia podobnych jak my nas motywują, a artykuły wskazują na to co można robić lepiej. Trochę jako forma wdzięczności wobec pana Skarżyńskiego, nabyłem na jego stronie książkę „Biegiem przez życie”, tam faktycznie jest sporo podpowiedzi, no i program ćwiczeń rozciągających/siłowych na DVD.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. modrzewina

    gratulacje :) i mam nadzieję że pobiegniesz w minimaratonie ;p

  2. hermasz

    30 minut to nie byle co. Widać obrałeś dobrą metodę, oby tak dalej :)

  3. molla

    kaizen-filozofia małych kroków, to mniej więcej zastosowałeś, mimo poczatkowej szarży, pragnąc po prostu radykalnej zmiany, na którą Twój organizm nie był przygotowany.
    Nie wybrałabym biegania jako pierwszego etapu, zaczełabym właśnie od treningu wzmacniającego-dla kolan i stawów, by przygotowaać je na forsowne treningi biegowe.
    Ja ważąc tyle co 5 worków cukru poprzestaję na oliwieniu zawiasów-chodze na joge-zastanawiam się jakie byłyby moje wyniki?

  4. hermasz

    Z niecierliwością czekamy na Vroo biega cz III ;)

  5. Vroo

    obawiam się, że będzie utrzymane w konwencji polskiego filmu obyczajowego. ;)

  6. Batkocz

    Tak patrzę na czas i dystans tego twojego biegu i porównuje z moim dzisiejszym i o ile dobrze przeliczam mile na kilometry to jest prawie identyczny, 4,3 km i 31 minut, tyle, że moje średnie tętno trochę niższe bo 155.

  7. VrooBlog » Vroo biega – część III

    […] W poprzedniej części pisałem o tym, jak to po raz pierwszy bez zatrzymywania przebiegłem 30 minut. Potem wyjechałem na wakacje. Powrót po 2 tygodniach nie był łatwy i nastąpiło to, czego mogłem się spodziewać – nie byłem w stanie ponownie zrobić 30 minut. Tragedia? No nie, biega się dalej. No i „dalej”, dosłownie, bo zacząłem się bawić w tak zwane „wycieczki biegowe”. Bardzo tak zwane, bo prawdziwa wycieczka biegowa trwa do 4 godzin, moje trwały 1:00 – 1:20. Zaczynałem jakimiś 20 minutami biegu, gdy się zmęczyłem, szedłem, potem znowu biegłem i znowu maszerowałem. W efekcie zacząłem przekraczać już 10 kilometrów, a kilka razy trafiłem w rejony, gdzie wcześniej docierałem tylko na rowerze. […]

  8. VrooBlog » Vroo biega – część X – mój pierwszy półmaraton

    […] – gdy realizując plan Skarżyńskiego dla początkujących przebiegłem 30 minut bez przerwy. Jezu, jaki byłem wtedy z siebie dumny. Choć przecież to jest coś… normalnego. […]

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: