VrooBlog

VrooBlog

Fotorefleksje

piątek, 16 kwietnia 2010 22:37

Zabawne, że dokładnie rok temu narzekałem na przeziębienie i pisałem o układaniu zdjęć. Przez ostatnie parę dni też mnie jakaś infekcja wyłączyła z normalnej pracy (a ściślej, ograniczyła ją do paru godzin dziennie, bo na więcej nie mam siły), więc przeglądam zaległe zdjęcia.

Niewątpliwie do pogorszenia się mojego stanu przyczyniło się to, że wczoraj wybrałem się pod Pałac Prezydencki. Pod Pałac idzie się ostatnimi dniami w trzech celach: albo stanąć w kolejce, albo zostawić znicz, albo robić zdjęcia. Ja robiłem to trzecie i przyznaję, że było mi głupio. Tu ludzie stoją, mocno zmęczeni po 6 czy 8 godzinach stania, a chodzą wokół nich tacy jak ja i trzaskają. Kupiłem w poniedziałek teleobiektyw, więc całe szczęście nie musiałem blisko podchodzić.

Wybrane zdjecia są na Picasie.

No, ale miało być o fotorefleksjach. Aparat cyfrowy mam od 6 lat, od 9 miesięcy lustrzankę. Nie mam wcześniejszych doświadczeń analogowych, bo przypadkowe fotki komunijną smieną trudno uznać za cokolwiek.

Pierwsza refleksja to samokrytyka. Oglądam dziś zdjęcia sprzed 4-5 lat i stwierdzam, że co drugie źle skadrowane, źle oświetlone, że na pewno bym dzisiaj z tego nie zrobił odbitki. Co więcej, gdy zacząłem się poważniej bawić lustrzanką i odkryłem coś takiego jak dystorsje i winietowanie – to teraz błędy te widzę na każdym starszym zdjęciu na szerokim kącie. :-) I cierpię, że zdjęcia z gór robiłem tylko w JPG, bo poprawiania wad obrazu na JPG program Canonowski nie obsługuje.

Nadal nie umiem patrzeć. Stoję sobie wobec sytuacji fotograficznej, jak choćby i wczoraj na Starym Mieście – i często nie mam pojęcia jak spośród tych tematów coś można wyciągnąć. Gdy tak się zastanawiam, przemyka obok mnie inny lustrzankowiec, gdzieś tam kuca, na coś tam patrzy, no i robi zdjęcie.

Druga refleksja to bezstylowość. Gdy oglądam zdjęcia znajomych, dobrych fotografów, to widzę, że choć może mi się to podobać lub nie, każdy z nich ma swój styl – dotyczy on zarówno sposobów robienia zdjęcia, jak też późniejszej obróbki.

Bo weźmy prosty balans bieli i kolorystykę zdjęcia. Mając plik RAW mogę dużo zmienić i tym samym wpłynąć na nastrój zdjęcia i całej kolekcji. Ale nie wiem w którą stronę pójść. Czy zostawić ciepły balans „cloudy” (na którym często robię domyślnie)? Czy w danym przypadku zrobić neutralnie, albo zimno? A może skonwertować do czerni i bieli? Wybieram różne decyzje, które w przypadku aktualnego zdjęcia mnie satysfakcjonują, ale potem oglądam cały zestaw i … nie do końca. Każde zdjęcie jest inne, ma inny pomysł (czy to źle?), nie patrzy się na to wszystko spójnie. Widzę w tym rozbicie samego siebie, bezstylowość ograniczoną do tego co akurat wydaje mi się ładne, choć mogłoby być inaczej.

Moje zdjęcia są co najwyżej poprawne. Czy kiedyś dorobię się swojego stylu? I w sumie czy chcę się dorobić? Najbardziej mnie zawsze cieszyło samo robienie zdjęć i oglądanie ich po wielu miesiącach, bo jednak przywołują wspomnienia. Nie mam ambicji artystycznych, choć to pewnie też jakaś deklaracja stylu. :-)

Ważne jest znać swoje ograniczenia. W fotografii szczególnie. Ograniczenie sprzętowe – bo nie kupię raczej obiektywów serii „L”, które oferują świetną jakość, ale są i drogie i wielkie. Fotografując też w dużej części niezawodowo, nie kupię też Photoshopa, na którym mógłbym to edytować, tak jak edytują zawodowcy.

Trzecia refleksja: finansowo kondycyjna. :-) Gdy targam tę swoją lustrzankę, męczę się z wymianą obiektywu, to myślę czy nie prościej było ze zwykłym kompaktem? Mieścił się w kieszeni, też robił zdjęcia, momentami świetne, zgrywało się pliki jpg i miało wszystko, a nie że zdjęcie i plik RAW to dopiero początek zabawy. No, ale nie ma co ukrywać, że mnie wciągnęło. Niestety, wciągnięcie to też finansowe. Ktoś na forum fotograficznym ładnie skomentował, że „zakup lustrzanki to tylko pierwsza rata”. I tak jest. Od czasu kupna lustrzanki z obiektywem „kitowym” wydałem na 2 kolejne obiektywy, filtry, statyw, pilota, osłony prawie drugie tyle.

I refleksja czwarta: tematyka zdjęć. Moje życie towarzyskie mógłbym podzielić na przed i po zakupie cyfrówki – po prostu wielu rzeczy które działy się przed majem 2004 nie pamiętam, a późniejsze zostały utrwalone. Choćby i zawierały ludzi, z którymi od dawna nie mam kontaktu. Pamiętam, jak ich wkurzałem tym ciągłym fotografowaniem. No, a od zakupu lustrzanki coraz mniej robię zdjęć znajomych. Parę razy przeszedłem się po firmie, wyciągnąłem na paru imprezach, wziąłem w góry – ale już w górach 90% to „widoczki” :-)   Więc zamiast utrwalania jakiś spotkań towarzyskich bardziej interesują mnie miejsca, w których jestem, chcę je zapamiętać przez obiektyw aparatu. I na razie nie ma odwrotu od łażenia z aparatem.

Brak komentarzy (na razie)

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: