VrooBlog

VrooBlog

Pięć lat VrooBloga!

niedziela, 5 kwietnia 2009 20:47

Ano, ano. Pięć lat, jeśli liczyć to wcielenie. Poprzednie było na vroobelek.blog.pl koło 2002, ale przetrwało chyba miesiąc, po czym je skasowałem, choć oczywiście nadal jest dostępne na web.archive.org – o czym powinni pamiętać wszyscy piszący swoje tajne blogi, które po paru miesiącach kasują.

Więcej do wspominania nie mam, więc napiszę na temat vroobelka. Chyba nie wyjaśniałem nigdy skąd się wziął. Gdzieś w połowie liceum wymyśliła go dla mnie koleżanka, nie pamiętam już dlaczego, musiałbym zajrzeć do listów, które leżą gdzieś w pudełku (listów papierowych; wtedy o internecie wiedziałem tyle, że jest, ale jest nudny).  W każdym razie gdy już zacząłem z normalnego internetu korzystać, czasami przyszła potrzeba podania jakiejś nazwy użytkownika. Próbowałem paru, po czym przypomniał mi się ten vroobelek  i go podałem i tak zostało.

Parę lat temu (właśnie na początku tego bloga) doszedłem do wniosku, że vroobelek jest nickiem potwornie infantylnym, niemęskim, a właściwie niewskazującym płci, co się mimo wszystko z moją tożsamością płciową kłóci. Zmieniłem go, ale wyjątkowo idiotycznie: na „Radioactive Toy”. Cześć, jestem radioactive toy. Kurwa, jaka zabawka? Gwoździa do trumny dla Toya wbił fakt, że ktoś w Polsce już takiego nicka miał, a gdy mnie parę razy za tę osobę wzięto, wróciłem do vroobelka, którego jak tylko mogę skracam do vroo. Koniec tych fascynujących wynurzeń.

W sumie przychodzi mi co jakiś czas myśl, żeby bloga zawiesić i zająć się innymi formami bezczelnej autokreacji. Tym bardziej, że grono znajomych, którzy bloga czytają zmniejsza się, a po takim czasie trudno żeby czegoś nowego na mój temat się dowiedzieli. Dochodzę też do wniosku, że może pisanie o sprawach romantyczno-związkowych (nawet w dość zawoalowanej formie) nie jest czymś wybitnie potrzebnym, szczególnie, gdy taki związek z hukiem (albo i bez) się zakończy. No, ale przyszłej ukochanej nie będę przynajmniej musiał opowiadać historii ostatnich pięciu lat, wystarczy że podam adres. Jestem w końcu zwolennikiem szczerości.

Nie wiedząc chwilowo co dalej napisać, powiem że w ciągu pięciu lat wysmażyłem (łącznie z tą) 560 notek, a komentarzy pod nimi pojawiło się 2920.

Z tą szczerością jest tak, że łatwo przegiąć i popaść z jednej strony w plotkarstwo, z drugiej w ekshibicjonizm. Parę miesięcy temu przekroczyłem Rubikon – skasowałem wpis sprzed 4 lat który uznałem za idący zbyt daleko. Czy pewnego dnia nie stwierdzę, że większość idzie za daleko? Może i tak. ;-) Choć i tak już wyboru nie mam – web.archive.org wszystko trzyma. :-) Wypada się więc pogodzić z tym, co się napisało. Zresztą może bez przesady – przeglądam właśnie (prewencyjnie?) wpisy z ubiegłego roku, nie widzę nic, co chciałbym usunąć, lub czego bym się wstydził.

Hmmm. Na blogu piszę ostatnio rzadko, a teraz gdy się zabrałem, coraz to nowe pomysły mi przychodzą – o czym jeszcze mógłbym napisać. Może o wczorajszym koncercie Asii, albo Prokofiewie sprzed tygodnia, może o kolejnych moich dywagacjach zawodowych (dywaguję tak od roku i nie mogę się zdecydować:), a może o tym co robię na Wikipedii, a może o perturbacjach z moją wiarą, a może o moim sposobie przeprowadzania się, który polega na kupowaniu kolejnych mebli? Może napiszę.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. kamila

    :)dobrze ze jest cos takiego jak web.archive bo po skasowaniu bloga moge sobie do swojego wrócić chociaz mojego pierwszego bloga zamiast skasować przekazałam komuś. I wiem że ta osoba teraz go też komuś przekazała wiec nie mam pojęcia kto teraz pisze na mojej wymyślonej nazwie blogowej.
    Następnego którego założyłam skasowałam i żałuje, bo mimo wszystko web archive jakos nie chce wszystkich notek pokazać. Bloga nie warto kasować czy przestać go pisać wszystko jedno ile ludzi czyta czy komentuje wydaje mi się, że czasami takie pisanie po prostu pomaga, czy poukładać pewne myśli, sprawy.
    ja skasowałam kiedy akurat nastąpiła taka sytuacja, że po prostu nie miałam ochoty na żaden kontakt ze swiatem, czy to wirtualnym czy realnym. teraz zaluje bo oprocz skasowania bloga pozbyłam sie wszystkiego co by mi pozwoliło wrócić do przeszłości.Wszystkiego oprócz myśli, które zostały wraz z wspomnieniami tylko rozsypanymi w głowie.
    Dzięki blogu mozna tez prześledzić jak na każdym etapie życia poprzez lata zmieniają się nasze myśli i spojrzenie na pewne sprawy.
    Mi samej brakuje bloga ale już nie umie niestety pisać, cos się skończyło i raczej nie wróci. blokada. Nie tylko na pisanie w internecie ale tak samo na zwyklej kartce papieru co tak bardzo lubiłam.

    Vroo to już prawie jak imię;) Nazwa nie jest zła, faktycznie lepsza niż radioactive toy :D
    Nawet nie wiem co myślę o nazwie bo tak sie przyzwyczaiłam w końcu na początku znałam tylko sam pseudonim.

    W każdym razie pisz, pisz bloga, o tym o czym akurat myślisz.
    Nie kasuj. :)
    Pozdrawiam!

  2. rozalka

    Przeprowadzasz się?!?!

  3. Vroo

    @Kamila: nieee, kasować nie zamierzam, najwyżej po prostu bym zamknął. ;-)

    @Rozalka: a to takie dziwne, że się człowiek przeprowadza?!

  4. Kamyk

    Vroo, nie strasz tycm archive.org, bo mnie wkurza :D
    Ostatnio próbowałam uzupełnić swe archiwum domowe starymi notkami i dupa blada. Ciekawi mnie algorytm wg którego archiwizują pojawiające się informacje, gdyż tak na prawdę to 70% informacji nie mogłam odnaleźć.

    Odnośnie plotkarstwa – jeśli blog jest szczery i nie przekracza pewnych granic kultury osobistej (i nie tylko), to nie ma szans być plotkarskim :P

  5. rozalka

    Nie no, Vroo, to pewnego rodzaju przełom. Dlatego się dziwię :) Powodzenia :)

  6. Vroo

    @w.
    błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli ;-)

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: