VrooBlog

VrooBlog

„Najpierw zapłać sobie”

niedziela, 26 kwietnia 2009 19:59

Ostatnie dni kwietnia wiążą się z oddawaniem dużej części mojej krwawicy państwu polskiemu. Najpierw kwartalny PIT, potem kwartalny VAT, no a potem jeszcze dopłata do rocznego PIT. Właśnie zadzwoniła do mnie księgowa podając kwotę, która … no, trochę mnie zdziwiła. Ale policzyłem po swojemu i niestety, ma ona rację. Nie zdążę rzecz jasna odetchnąć, bo do 10 maja mam zapłacić comiesięczny podatek na ZUS, zwany dowcipnie składką.

Patrzę z pewną bezsilnością na te sumy, które mają za chwilę opuścić moje konto i myślę o zasadzie „Najpierw zapłać sobie”, którą propagują różni spece od zarządzania własnym życiem i budżetem. Polega ona mniej więcej na tym, że wszystkie rzeczy obowiązkowe powinny poczekać, a najpierw powinniśmy sami sobie wynagrodzić trud włożony w zarobienie jakiejś sumy pieniędzy. Zasada to oczywiście idealistyczna i od razu widać, że amerykańska, tam niezapłacenie składki na ichni ZUS nie jest chyba przestępstwem ściganym karnie. Ale pokazuje w zasadzie sedno sprawy – nie pracuje się na to aby przeżyć: opłacić ZUS, podatki czy rachunki.

Jak płacić sobie? Doszedłem do wniosku, że nie bardzo umiem. Bo oczywiście, łatwo jest wydawać pieniądze i zafundować sobie różne rzeczy. Łatwo jest też się wytłumaczyć: zapłacę sobie w przyszłości – a teraz inwestuję wszystko, żeby kiedyś kupić coś-tam (albo jeszcze zabawniej: aby wziąć kredyt na coś-tam). Jasne (i pewna koleżanka powtarza mi to co parę dni), super uczuciem jest obudzić się we własnym mieszkaniu, co z tego, że z pętlą 30-letnich rat na szyi. Ale do jasnej cholery czy to tak ma wyglądać? Żyć, aby przeżyć – i dodatkowo: nie spędzić emerytury na ulicy? Jasne, to jest warty uwagi cel, ale tylko tyle? Jaka różnica czy umrę na ulicy czy we własnym, wielkim, spłaconym domu, jeśli uznam swoje życie za nieudane?

Na czym ma więc polegać to płacenie sobie? Na spotkaniu się z przyjaciółmi, nawet wtedy gdy terminy i klienci krzyczą: pracuj, pracuj! Na wyjechaniu  na wakacje, choć połowa świata nie przeżyje beze mnie. Na spędzeniu soboty czy niedzieli w zestawie: basen+rower+spacer-z-kijkami. Na powiedzeniu sobie, że na jakiś wydatek zasłużyłem, więc nie ma co kisić przeznaczonych nań środków, z nadzieją jakiejś przyszłej inwestycji. Wszyscy mówią: oszczędzaj. Ale czasami zamiast pomyśleć jak oszczędzić na „x”, lepiej pomyśleć jak wydać „x” i zarobić „3x”. Pamiętając o fakcie, że za rok Urząd Skarbowy i tak upomni się o swoje.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. Vroo

    Ano właśnie, kiedyś jak dziecko miało 4 lata to już się je wysyłało do pasania gęsi, jak miało 6 lat to do pasania krów, 9 na konia i 12 na traktor. ;-) I tak powoli się dzieci zwracały. A potem wymyślono głupią edukację. :)

  2. Piotr Leszczyński

    @w
    „a poza tym, uważam, że kijki są dla zgrzybiałych”

    Tak samo jak kask na motocyklu. Pasy w samochodzie. itp. :)

  3. Piotr Leszczyński

    @
    większe masz ryzyko kontuzji stawów bez kijków niż ryzyko kontuzji przez niezapięcie pasów.

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: