VrooBlog

VrooBlog

Moja koszmarna posada :-)

poniedziałek, 16 lutego 2009 14:54

Zrywam się niewyspany o 5:10, żeby tylko zdążyć. Spędzam w zatłoczonej komunikacji miejskiej półtorej godziny – a czasami dwie. Najczęściej stoję, bo tyle osób jeździ. Dojeżdżam już mokry i zmęczony. W biurze sterta papierów na biurku. Kilkadziesiąt maili od wczoraj. Pieprzony Outlook znowu zgłasza przekroczenie rozmiaru skrzynki pocztowej.

Bezpośredni szef jest człowiekiem zupełnie nie z tej ziemi (ukończył pewien uniwersytet katolicki), któremu właściwie się nie chce i jest mu wszystko jedno. Siedzi całe dni przy służbowym laptopie i chyba ogląda filmy, nie wiadomo, bo laptop skierowany do okna. Nie rozumie za bardzo czego od niego chcę, nie dostarcza mi odpowiednich materiałów do pracy, zleca rzeczy bardzo ogólne, za które nie mam pojęcia jak się zabrać.

Jest jeszcze szef wszystkich szefów, on wie wszystko i ma wizję. Kiedy ma wizję, to okazuje się, że ostatnie pół roku pracy poszło na marne, bo trzeba robić coś zupełnie nowego i to na za tydzień.

W pracy muszę wykonywać dużo telefonów do dziwnych osób, dowiadywać się o rzeczy, których nie chcą mi powiedzieć, czasami nawet sprzedawać. Co robię? Jakieś rzeczy mechaniczne, związane ze wszystkim, programowanie, czasami grafika, czasami dzwonienie po kontrahentach. Muszę robić rzeczy głupie, bo w firmie tak wymyślono. Jeśli coś zaproponuję, potem wykłócam się o to, że wykazałem inicjatywę. Firma korporacją nie jest, ale trzeba trzymać się procedur i przychodzić w garniturze. Ciasno, brak klimatyzacji, stary komputer, wolny Internet. Ciągłe spory o wiatraki i otwieranie okien. W pokoju ludzie przekrzykujący się, rozmawiający przez telefon, a co chwilę ktoś do mnie przychodzi i coś chce. Głośno gra radio. W kiblu śmierdzi, bo sprzątaczka przychodzi raz na tydzień. W kuchni lodówka, której nie daje się używać, bo rozwinęły się tam obce formy życia. Syf w zlewie, wszyscy zostawiają swoje gary i niby kto ma to myć. Wszyscy jedzą przy biurkach, bo nie ma gdzie, śmierdzą chińskie zupki.

Najczęściej pracuję z innymi. Jednym się nie chce i chcieliby wszystko zwalić na mnie. Inni w ogóle nic nie kumają, ale muszą się wykazać, więc kombinują jak się da. Inni jeszcze mylą robotę ze spotkaniem towarzyskim, opowiadają o jakiś pierdołach, rzucają po pokoju piłeczkami i rozsyłają dowcipy. Jeszcze inni specjalizują się w narzekaniu, jak to jest do dupy i bez sensu i dlaczego nic się nie uda. Z kolei ci od których coś mogę chcieć kompletnie mnie ignorują.

Firma jest nowoczesna, więc nie używa się telefonów, wyłącznie maile. Śmiesznie jest jeśli kogoś nie ma, bo poszedł na urlop, można wysyłać maile do woli, oczywiście nie ma autoresponderów, a firma nie dorobiła się intranetu z informacjami o nieobecnościach. Wszyscy muszą korzystać z jednego rodzaju komunikatora (Skype), który na tych naszych komputerach się ciągle wiesza i nie przechowuje wiadomości. A zwrot „nie doszło” służy za tradycyjną wymówkę jeśli ktoś mnie olewa. Nie ma się gdzie spotykać, wszystkie pomieszczenia zapełnione przez biurka.

Czasami muszę pracować poza firmą i być np. na targach, które szef wymyślił, a nie miał kogo posłać. Albo tłuc się 6 godzin do jakiegoś Wrocławia zatłoczonym samochodem na spotkanie 2-godzinne. Nie ma mowy, aby pracować w domu, mam być dyspozycyjny na miejscu. Muszę zapomnieć o pracy dla innych klientów, bo to działalność konkurencyjna, zresztą nie mam siły. Muszę zapomnieć o urlopie, bo nie ma na to czasu.

Skojarzenia: tłok, dym, smród, brud, kurz, hałas, lepkość, frustracja, wrogość, obojętność, plotkarstwo, niekompetencja, głupota.

To co widzicie powyżej, jest tylko ćwiczeniem pochodzącym z książki Barbary Sher „Mógłbym zrobić wszystko gdybym tylko wiedział co”. W ramach ćwiczenia trzeba opisać najgorszą pracę jaką się miało w życiu, łącząc najgorsze cechy wszystkich dotychczasowych zajęć.

Komentarz - jeden samotny

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. fi

    Wolny Internet to chyba zaleta, ale miałeś na myśli powolny :*

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: