VrooBlog
Malutkie absurdy sądowniczej biurokracji
Czytam, poniekąd w ramach zawodowych niusy na różne tematy. No i dziś PAP podał informację o trwającym procesie wokalisty Lady Pank, Janusza Panasewicza, który kiedyś rzucił publiczności butelkę z wodą i nieszczęśliwie trafiła w fotoreporterkę zajętą akurat robieniem zdjęcia.
Konkluzja artykułu jest niesamowita:
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na lipiec. Do tego czasu sąd spodziewa się z Instytutu Meteorologii danych, o które wystąpił, o temperaturze, jaka panowała w Pruszczu Gdańskim w dniu zdarzenia. Sąd dysponuje już danymi z Centrum Astronomicznego w Toruniu o godzinie zachodu słońca.
Zastanawiam się, ile pism musiało wyjść, ile tygodni oczekiwania na odpowiedź, ile czasu pracy osób zaangażowanych w ten proces, aby otrzymać z Centrum Astronomicznego w Toruniu informację, którą można znaleźć w każdym kalendarzu. Pomijam absurdalność przydatności godziny zachodu słońca, bo co ona ma udowadniać? Że było ciemno? Podobnie temperatura. Zeznania świadków, że było gorąco nie wystarczały?
Koleżanka zwróciła uwagę na jeszcze inny fragment:
Obrońca Panasewicza, po wcześniejszym uzgodnieniu sprawy z pełnomocnikiem prawnym pokrzywdzonej, zaproponował sądowi warunkowe umorzenie sprawy w zamian za m.in. wypłatę poszkodowanej zadośćuczynienia. Sąd nie zgodził się jednak na to.
Nie dziwię się, że polskie sądownictwo jest przeciążone, skoro zajmuje się takimi pierdołami (poszkodowana miała guza i aparat jej się porysował). Na tym się pewnie nie skończy i sąd powoła biegłego, który zajmie się wpływem zachodu słońca i temperatury na świadomość popełnianych czynów.
Komentarz - jeden samotny
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Nie rozumiem? To nie jest to oskarżenie z powództwa prywatnego? A nawet jeśli nie to czego oczekuje Będący w Głebokim Poważaniu Sąd? Podwyżki?