VrooBlog
Rodzice, nie przekarmiajcie swoich dzieci
środa, 18 lipca 2007 13:55
Taka myśl naszła mnie po wykonaniu powyższego zdjęcia na dworcu kolejowym we Wrocławiu.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Taka myśl naszła mnie po wykonaniu powyższego zdjęcia na dworcu kolejowym we Wrocławiu.
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Email: vroobelek(at)iq.pl
Pobierz RSS bloga
To od parówek się tyje? Toż to czysty papier prosto z odzysku. ;-)
Ja nigdy nie mam odwagi fotografować ludzi. Pytasz się czy możesz zrobić zdjęcie albo coś?
equus, nie pytam, robię ogólnie sporo zdjęć na dworcach, więc czasami jacyś ludzie w obiektyw się dostają.
equus można robić zdjęcia z daleka przy dużym zoomie, wtedy „ofiara” się nie spostrzeże.
Też byłbym taki jak te dziecko na zdjęciu ale opracowałem technikę chowania jedzenia na takiej półeczce pod stołem i pozbywania się go stamtąd w odpowiednim momencie. U mnie wstać od stołu wolno było jak talerz był pusty. Tylko, że moich rodziców usprawiedliwia, że są pokoleniem wychowanym w okresie w którym często się naprawdę głodowało, nie wiem co usprawiedliwia dzisiejszych rodziców. Może pozwalając dzieciom na objadanie się słodyczami i fastfoodami chcą im rekompensować nie dość czasu jaki im p[poświęcają.
Do US, czy nawet niektorych krajow EU brakuje nam całkiem sporo, ale patrząc na zdjęcia „jest nadzieja” :/
W US najciekawsze jest podejście do karmienia dzieci – normalnym jest zabieranie dzieci przez rodziców na ŻARCIE około 21-22 na wielką pizzę, frytki, hamburgery, lasagne, itp. Oczywiście do tego standardowo cola (czasem cola light). Do tego nadmienić należy, iż nawet małe porcje są większe od największych europejskich.
I rosną potem takie potwory, zaś w badaniach twierdzą, że otyłość jest powodowana przez wirusy.
Ciekawe, że jeszcze się jakieś firmy godzą dawać im ubezpieczenie zdrowotne.
Niestety niektórzy ludzie tyją „z powietrza”. Wszystko zależy od przemiany materii – mam koleżanki które żrą bułę co godzinę bo są głodne, a za chwilę pędzą do kibla i tak w kółko- chude są jak szczapy.W mojej rodzinie niestety wszyscy mają skłonność do tycia i mimo niezbyt duzych porcji i jedzenia 2-3 razy dziennie wszyscy mają nadwagę ( bez obżerania się fast-foodami).
No ale jeśli ktoś ma tendencję do tycia, to należy skonstruować odpowiedni sposób odżywiania (co raz więcej specjalistów od żywienia działa na rynku). Dodać do tego odpowiednią ilość aktywności fizycznej.
Obecnie nie ma problemu z poradzeniem sobie z uczuciem pustego żołądka – półki się uginają od tabletek z błonnikiem, itp.
dokładnie, jest zresztą nawet takie powiedzenie „nie tyje się od tego czego się nie zjadło” ;-) Musi nadal coś być złego w tym co się je. Ale ludzie bardziej wierzą w teorię „MŻ” (mniej żreć:) – np. moja mama, przytyła ostatnio sporo, choć dużo nie je, ale nie da się przekonać, aby zrezygnować z białego chleba, ziemniaków czy cukru…
Moja matka właśnie uważa że jedyny sposób na odchudanie to nie jeść, co jak się sama przekonałam jest bzdurą – żeby schudnąć trzeba jeść i to regularnie. Usiłuję ja przekonać właśnie do odrzucenia ziemniaków, białego pieczywa i jej ukochanych słodyczy, ale z mizernym skutkiem…
To moze jednak wizyta u specjalisty zywieniowca? Mozna calkiem smacznie jesc i niekalorycznie – jedyny problem, to zazwyczaj wyzsze koszty.
Kalorie akurat podobno nie mają nic do rzeczy. Przy zmianie sposobu żywienia rzeczywiście koszty są wyższe, ale tez mniej się je.
Zgadzam się, że kalorie nie mają nic do rzeczy. Mam wielu znajomych z podobnym problemem – nie mogą wiele jeść bo odkłada się to w postaci tkanki tłuszczowej. Mam też kolegę, który jest istnym przeciwieństwem, mimo iż jest okazem zdrowia – może jeść praktycznie kilka pełnych obiadów w ciągu dnia i jest szczupły.
Dlatego myślę, że żywienie to złożona sprawa i w razie wątpliwości należy szukać fachowej porady – gdyż diety cud w gazetkach to raczej bajki.
Powodzenia z przekonywaniem rodziny.
mnie bardziej kłują w oczy skarpetki do sandałów:) Vroobelek, czy Ty nadal nosisz taki zestaw?:)
Huh, ja jednak boję się robić zdjęcia obcym ludziom. Choć oczy dziecku mogłeś chociaż zamazać, bo to zdjęcie jest ogólnodostępne.
Robert, zdajesz sobie sprawę z naruszenia dóbr osobistych tego dziecka przez opublikowanie tego zdjęcia?
Na tym zdjęciu dziecko nie jest częścią tła, ale jest głównym obiektem. Opublikowałeś je bez zgody zainteresowanego (w tym momencie bez zgody rodziców), a na dodatek uczyniłeś z niego ilustrację do wpisu o negatywnej wymowie.
W przypadku procesu o naruszenie dóbr osobistych stoisz na przegranej pozycji i mógłbyś się nie wypłacić…
@Pawełek, Mikołaj: tak może być?