VrooBlog
Prawo do orgazmu osiągnięciem teologii katolickiej?
Ostatnio taki prokatolicki jestem, może teraz trochę oddechu?
Śledzę od pewnego czasu dyskusje na pewnym forum katolickim w dziale „rodzina chrześcijańska”. O dziwo większość wątków nie dotyczy wychowania dzieci, rozwiązywania problemów małżeńskich, mało jest pytań o wybór małżonka…
80% tematów dotyczy seksu. :-)
A konkretnie, kiedy można, kiedy nie można, czy to jest już grzechem, czy jeszcze nie, a jeśli jest, to jak ciężkim.
Przed ślubem seks jest zakazany, to wiemy. A co po ślubie? Też według niektórych nie można pewnych rzeczy robić.
I właśnie na przekazywanie życia powinien być otwarty każdy akt małżeński. W związku z tym akt, który nie kończy się pozostawieniem nasienia w pochwie kobiety, będzie grzeszny. To samo dotyczy pieszczot, które w normalnej sytuacji powinny doprowadzić do stosunku, a z jakiegoś powodu się nim nie kończą.
Kościół katolicki opierając się na paru zaledwie fragmentach z Pisma wymyślił skomplikowane zasady, często wzajemnie sprzeczne. Bo skoro nie wolno używać prezerwatyw (bo to wbrew naturze, zamykamy się na możliwość poczęcia), to również wbrew naturze powinno być bzykanie się w III fazie, jak zaleca metoda NPR, bo wtedy również „nie jesteśmy nastawieni na poczęcie”. Jednak Kościół NPR (Naturalne Planowanie Rodziny) promuje jak tylko może. Inna sprawa, że NPR-u nie może stosować duża część kobiet, inna część nie umie, pozostaje im wstrzemięźliwość.
Dyskutanci na forach to z jednej strony teoretycy, najczęściej dziewczęta, które czytają „Miłość i odpowiedzialność” i marzą o wielkiej, a czystej miłości. Z drugiej strony mamy praktyków, którzy po paru latach małżeństwa nie są już takimi entuzjastami.
Relacje kilku mężatek z forum poświęconego NPR:
Jestem mamą dwójki maluchów. Córa ma dwa lata, a Synuś osiem miesięcy. Jak widzicie różnica wieku jest niewielka, a wszystko dlatego, że niewłaściwie oceniłam śluz (temperatura była ok.) […]
Byłam zupełną nowicjuszką, więc stało się i 9 m-cy później pojawił się synek. Kocham go nad zycie, ale do dziś pamiętam łzy, i to wcale nie szczęścia, gdy zobaczyłam wynik testu. […]
Najgorsze jest to, że mój Mężuś pracuje z granicą i widzimy się przez tydzień w miesiącu. I naprawdę jesteśmy za soba straszliwie stęsknieni. I to pod każdym względem… […]
Temperaturę mam na poziomie 36.0. I nic. I już sama nie wiem, co mam robić. Od trzech miesięcy nie kochaliśmy się, Mężusia nie ma, nawet nie mogę się do niego przytulić, więc jak pomyślę, że gdy za kilka dni wróci to będziemy znowu spać osobno, żeby nie kusiło, to… […]
I jak mam się nie bać, skoro pokłady mojej niewiedzy (mimo że zawzięcie studiuję książkę Kippley’ów) są ogromne, a te wszystkie wykresy, zakazy, nakazy i wyjątki po prostu mnie przerażają.
My z mężem, żeby żyć w zgodzie z czystością małżeńską, zdecydowaliśmy się nie wspołżyć przez pół roku. Czas ten jest potrzebny, żeby mój organizm doszedł do siebie po antykoncepcji hormonalnej i żeby poobserować wykresy.
Tak więc czystość przedmałżeńska jest cenna i ważna, ale zupełnie nie dlatego, że potem jest łatwiej, bo nie jest, mało tego – uważam, że jest trudniej – bo przecież razem się mieszka… i śpi…
Kochani, teraz to dopiero nam trudno :( Wrócilismy własnie z urlopu. III faza, miało być miło, romantycznie i tak na dobrą sprawę to taka podróz poslubna. Niestety tak się stało, ze nie udało nam sie spędzic ani jednej nocy bez osoby trzeciej! Nie będę się tu wdawać w szczegóły, ale straszne jest to, ze po powrocie dostałam okres i teraz musimy czekać na kolejną III fazę !!! Prawie miesiąc bez bycia razem :( :W wakacje na dodatek, kiedy nareszcie mamy czasem dom dla siebie. Trudno bardzo nam.
Człowiek jest taką istotą, która nawet gdy nie ma problemu, to sobie go stwarza.
W zakazywaniu wszystkiego co się da króluje pismo pod przewrotnym tytułem „Miłujcie się”. Jakie spustoszenie czyni to w głowach czytelników pokazuje choćby taki list, opublikowany w jednym z numerów.
W pewnym momencie jednak uświadomiłam sobie, że metoda NPR stała się dla mnie metodą antykoncepcyjną. (całkiem słusznie –vroo) Choć wydawało się nam, że zawsze byliśmy otwarci na kolejne życie – to jednak, z naszej strony, robiliśmy wszystko, aby ono nie zaistniało. A przecież Bóg ma wspaniały plan dla nas – wspaniałą koncepcję dla naszej rodziny. […]
Teraz, mimo, że żyjemy w niedostatku, postanowiliśmy otworzyć się na Jego działanie, podejmując pożycie na początku pierwszej fazy cyklu. Przy moich nieregularnych cyklach jest to otwarta furtka dla Boga Stwórcy, bo przecież w tej sprawie On nic nie może uczynić bez nas.
(Miłujcie się, luty 2004, archiwum ZIP)
Nie wiem, które pismo jest bardziej durne, Bravo, gdzie 13-latki opisują „swój pierwszy raz”, czy takie „Miłujcie się”, dzieło księży z Towarzystwa Chrystusowego.
Co się dzieje z arcyczystymi dziewczętami, gdy wyjdą wreszcie za mąż?
Pisze facet 40-letni:
Od początku małżeństwa miałem wrażenie, że moja żona traktuje seks jako nieprzyjemny i zbędny dodatek do romantycznej miłości. Pewnie związane to było z jakąś ogromną wstydliwością i strasznymi zahamowaniami a potem bolesnością przy współżyciu. Dość powiedzieć, że odnoszę wrażenie, że moja żona nie ma NIGDY ochoty na współżycie. Nigdy też przez 10 lat małżeństwa nie była osobą inicjującą seks. Zawsze to byłem ja i to z różnym najcześciej negatywnym skutkiem. Wiele razy słyszałem też z jej ust, jakie to „beznadziejne” zajęcie, „dlaczego Pan Bóg to tak beznadziejnie wymyślił” że „wolałaby, żeby dzieci poczynały się jako efekt przytulania”. I to niezależnie od tego czy miała orgazm czy nie. Kiedy miała to słyszałem że to „w sumie przereklamowana sprawa” „nic takiego nadzwyczajnego” „parę skurczów” „kilka sekund czysto wegetetywnego uczucia”, „i o to wybuchały wojny?”. Takie odczucia nasilały się oczywoście w oresie poowulacyjnym, w którym jako jedynym obecnie wpółżyjemy. Natomiast nie zależą one od moich romantycznych „zabiegań”. Kwiaty, kolacje, czułość – to wszystko oczywiście sprawie mojej żonie wiele radości pod waunkiem że nie jest znakiem pt „kochanie może to dzis wieczorem…?” Wtedy słyszę – no tak – ty to wszystko potrafisz zepsuć (prosząc o współżycie w trakcie romantycznego wieczoru).
[…]
NPR mimo swoich zalet sprawia, że seks zaczyna dominować w myslach małżonków – a to że to już jest ten krótki czas, a my nic a to że to jeszcze nie, a zaczyna się przeziębienie, więc i tak nici z tego, bo żona przeziębiona przecież z założenia się nie zgadza.
A oto najbardziej liberalna wypowiedź Kościoła na temat seksu, jaką znalazłem:
Gdyby w akcie kobieta nie przeżywała orgazmu, może pozwolić, aby ją mąż zaspokoił po akcie w jakikolwiek sposób – nie popełnia wówczas żadnego grzechu. Kobieta ma prawo do orgazmu. Występuje on zazwyczaj później niż u mężczyzny. Gdyby nastąpił nawet przed samym stosunkiem, w bezpośredniej z nim łączności – także grzechu nie ma. Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łączności z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie. Orgazm u kobiety nie jest potrzebny do zapłodnienia, ale ułatwia zapłodnienie i należy do natury stosunku. Kobieta ma do niego prawo. Jest to naturalna nagroda za podjęcie trudu zrodzenia i wychowania dziecka. Dlatego kobieta ma prawo do przeżycia rozkoszy w akcie małżeńskim.
(ks. A. Kokoszka. Moralność życia małżeńskiego. Sakramentologia moralna. Część III. Tarnów 1998 s. 137)
Prawo do orgazmu! No proszę bardzo. Nie tylko pokuta i zakazy, ale i trochę praw!
Czytelniczki VrooBloga, głowy do góry! W razie czego, cytat można pokazać mężowi.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Vru, jesteś tendencyjny. Równie dobrze mógłbyś napisać o pięknych stronach dbania o czystość, stosowania NPR itp. itd. :P:P:P
Czekam zatem na ładną notkę ;)
Jak słyszę tą „czystość” to mnie, kurna, krew zalewa.
ano jestem :) jak zostanę księdzem, będę tłumaczył inaczej. Problem, że jeśli z tego NPR zabierzemy kościelny nakaz, to jako metoda „kontroli poczęć” jest mało skuteczna i uciążliwa psychicznie.
Nie popieram środków hormonalnych, ale nie wiem, co jest bardziej szkodliwe dla zdrowia – hormony czy nerwy co chwilę, czy dziś można czy już nie.
Nie bardzo wiem, co powiedzieć… Na pewno współczuję tym ludziom…
mnie najbardziej podoba sie ta „naturalna nagroda za podjecie trudu…” pewnie kobieta z tekstu wyzej wolalaby bombonierke, ale to juz z natura sprzeczne jest, sprzeczne! :)))
Drogi Robercie, to właśnie w książce „Miłość i odpowiedzialnść”, o ktorej wspomniałes, a ktorej zapewne nie czytałeś, Wojtyła pisze czym różni się uzywanie prezerwatyw od „bzykania sie w III fazie”. Ze stanowiskiem Kościoła mozna sie zgadzać lub nie, ale chyba warto byłoby sie z nim zapoznać, aby wiedzieć z czym sie nie zgadzamy (czy tez zgadzamy). jeżeli o mnie chodzi…Nie, nie ze wszystkim sie zgadzam i nie wszystko mnie przekonuje…Choć z niektorych moich wypowiedzi mozecie wyciągnac przeciwne wnioski…Lubie byc w opozycji. dotkliwie doświadczają tego moje współlokatorki (choc gorliwe katoliczki…). poszukiwanie prawdy jest cholerni trudne. zycze powodzenia.
Tak się rozpisałem, odpowiadając Wiedźmie, że wyszła z tego nowa notka.
Jak masz jakiś problem to usuń tego beznadziejnego bloga (napisałabym ostrzej, ale szkoda klawiatury). Jak ci przeszkadza ta gazeta to się odwal od niej i przestań o niej pisać. I tak kazdy wie, że nie masz racji. Ta gazeta wielu ludziom pomogła. A na pytanie, która gazeta durniejsza,Bravo czy Miłujcie się! odpowiem: oczywiście, że Bravo!
P.S. Minął rok, a dopiero dziś natknęłam się na ten durnowaty blog (czy to można nazwać blogiem)???
P.S. po raz drugi: Będę bronić tej gazety i zawartych w niej treści jak własnego życia. Nie pozwolę nikomu jej obrażać!!! Amen.
[…] niedzielne popołudnia. :-) Zdenerwowanych uspokoję, bo nawet Kościół ostatnio tego prawa im nie odmawia. :-) Kategorie: Samo […]