VrooBlog

VrooBlog

NPR, a 'Miłość i odpowiedzialność’

poniedziałek, 23 stycznia 2006 17:43

Komentarz do wpisu „Prawo do orgazmu osiągnięciem teologii katolickiej?” rozrósł się do nowej notki

Tak więc widzisz, droga Wiedźmo, rozdział IV „Miłości i odpowiedzialności” zawiera takie słowa:

Metoda naturalna byłaby również tylko jednym ze środków zmierzających do zapewnienia maksimum przyjemności, jedynie na innej drodze niż metody sztuczne. Tutaj właśnie leży zasadniczy błąd. Okazuje się, że nie wystarczy w tym wypadku mówić o metodzie, ale trzeba koniecznie dołączyć odpowiednią jej interpretację.

[…]

nie można mówić o wstrzemięźliwości jako cnocie wówczas, gdy małżonkowie wykorzystują okresy biologicznej bezpłodności jedynie w tym celu, aby w ogóle nie mieć dzieci, gdy dla swej wygody współżyją tylko i wyłącznie w tych okresach. Byłoby to stosowanie „metody naturalnej” wbrew naturze – zarówno obiektywny porządek natury, jak i sama istota miłości sprzeciwiają się takiemu postawieniu sprawy.

Dlatego też o ile można wstrzemięźliwość okresową traktować, jaka „metodę” w tej dziedzinie, to tylko i wyłącznie jako metodę regulacji poczęć, a nie jako metodę unikania rodziny.

Taki relatywizm wprowadza ogromne zamieszanie.

Bo stawia warunek dla „moralnej czystości” takiego współżycia. Jeżeli współżyjesz zgodnie z NPR, a jednocześnie nie jesteś otwarta na to, że może nastąpić poczęcie – wtedy to współżycie jest grzechem.

I ta biedna kobieta pisząca do „Miłujcie się”, właśnie ma wątpliwości. Czy jest otwarta czy nie.

Gotowość rodzicielska wyraża się również w tym, że małżonkowie nie usiłują uniknąć poczęcia za wszelką cenę – gotowi są je przyjąć, jeśli wbrew przewidywaniom nastąpi.

To znaczy jeśli pomylą się w wyliczeniach i pomiarach? Czym takie podejście się różni od sytuacji używania prezerwatywy, która może kiedyś sobie pęknąć? Ale przynajmniej nie trzeba liczyć, czekać, stresować się.

Dlaczego Kościół w ogóle naucza o regulacji poczęć?

Mężczyzna i kobieta, kierując się prawdziwą troską o dobro swej rodziny i pełnym poczuciem odpowiedzialności za rodzenie, utrzymywanie i wychowywanie swych dzieci, ograniczają wówczas swe współżycie małżeńskie, rezygnują z niego w tych okresach, w których mogłoby ono przynieść nowe poczęcie, w konkretnych warunkach bytowania małżeństwa i rodziny niewskazane.

Jeśli kogoś naszła wątpliwość, jak to się ma do prokreacji jako celu małżeństwa, w przypisie do tego fragmentu czytamy:

Unikanie rodzicielstwa w skali konkretnego faktu współżycia nie może być równoznaczne z unikaniem czy wręcz przekreślaniem rodzicielstwa w skali całego małżeństwa.

To przecież pasuje zarówno w przypadku metody „naturalnej” i metod „sztucznych”. Dlaczego Wojtyła i setki autorów katolickich zakładają milcząco, że „metody sztuczne” to przekreślanie rodzicielstwa oraz same złe rzeczy?

Drugim argumentem za NPR jest afirmacja wstrzemiężliwości.

Wstrzemięźliwość […] bowiem warunkuje miłość, czyli takie odniesienie wzajemne mężczyzny i kobiety (zwłaszcza mężczyzny do kobiety), jakiego domaga się rzetelna afirmacja wartości osoby.

To nie tylko głupie, ale i okrutne. Czy powstrzymanie się od fizyczności w momencie, kiedy kobieta najbardziej tego potrzebuje (faza płodna), czy w istocie – odtrącenie w tym momencie kobiety – jest rzetelną afirmacją wartości jej osoby?

Ta filozofia „wstrzemięźliwości” jest w dużej części wyssana z palca, czy to nie dziwne, że rozdział III „MiO” zawiera trochę cytatów z Arystotelesa i św. Tomasza, natomiast jeden tylko z Pisma Świętego?

No i wreszcie:

Nie ma dojrzałej wstrzemięźliwości bez uznania obiektywnego porządku wartości: wartość osoby stoi ponad wartościami sexus.

To chyba klucz do zrozumienia postawy Kościoła wobec seksu. Założenie, że miłość w rozumieniu „eros”, jest czymś niższym, gorszym wręcz od miłości „agape”. Że trzeba powściągać sferę fizyczną, aby pozwolić się rozwinąć sferze duchowej.

Otóż nie zgadzam się z tym, sądzę, że jest możliwe ustalenie równowagi w tych różnych sferach.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. marie

    dawno mnie tu nie było, a widze, ze ciekawe tematy poruszasz;) po pierwsze – bardzo fajna ta poprzednia notka, do której jest tu na początku odnośnik. Czytałam „Miłujcie się” przez jakis czas i wiem, co tam wypisują. Bravo też czytałam daawno temu. I myślę, ze i to i to jest przesadą. Nie można być tak cholernie ortodoksyjnym. Polecam bardzo książkę Davida Lodge’a „British Museum w posadach drży”tu macie recenzję, nie bedę przepisywać: http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=724
    Lode zauważa np, że co to za metoda naturalna, która nakazuje kochać sie tylko w Okresie Bezpiecznym, czy to jest naturalne, ze wtedy masz mieć chęc na sex, a kiedy masz chęć to nie mozesz? ok,ja rozumiem, ze człowiek nie jest zwierzaczkiem itd.ale czy na prawdę o to chodzi, zeby życie uczynić wielkim stresem, a miłość sprowadzic do maszynki produkowania dzieci??szlag mnie trafia, jak ludzie tworzą ogromne rodziny, tzn płodzą bez opamiętania (a raczej bez wiedzy lub zgody na antykoncepcje) dzieci a potem te dzieci nie maja żadnych szans na rozwój, bo nie ma co do garnka włożyć, nie mówiac juz o jakimś kształceniu się. Wszystko jest ładnie pięknie, Ruch Czystych Serc, czy jak to się tam nazywało u Chrystusowców i ichnim piśmie, młodzi ludzie, którzy ślubują wstrzemieźliwosć, patrzą ze wstretem na reklamy pigułek i są tak strasznie czysci. I wszystko jest pięknie, dopóki sami nie zbuduja związku i przekonaja sie na własnej skórze do jakich frustracji może prowadzić ta metoda – przykłady wypowiedzi przytaczał Vroo. No i przeczytajcie tą ksiażkę bo warto.To jest temat bardzo szeroki, amój głos nie obejmuje wszystkich aspektów problemu. Dodam na koniec od siebie, że moim powodem odsuniecia sie od kościołą byla właśnie ta kwestia. Nie zgadzam sie z poglądami na seks, które reprezentuje Kościół. Dla mnie miłosc fizyczna z ukochana osobą jest święta, a nie obrzydliwa i niemoralna, bo nie jeszcze nie jestem mężatką. Nie akceptuję antykoncepcji, która uszkadza zarodek(np spirala)ani aborcji, ale nie mam zamiaru być kolejna sfrustrowaną małżonką z trójką dzieci zanim skończę studia, albo zobojętniałym wrakiem kobiety wyrzekajacym sie czesci samej siebie(przykłąd żony mężczyzny, którego zwierzenia zacytował Vroo, bo chcemy czy nie, seksualnosć jest czescią nas.
    I tak zupełnie na koniec-dla mnie eros i agape się uzupełniają i żadna nie ma gorszego statusu
    http://smakuje-chwile.blog.onet.pl/2,ID36255352,index.html

    Każdy ma prawno dowłąsnej opinii.Ja mam taką.Pozdrawiam:)

  2. tato

    jeżeli chodzi o wstrzemięźliwość to zauważ dodatkowo ze Kosciol nie wyznacza zadnych reguł dla małżonków bezpłodnych lub po menopauzie. Czyli oni mogą wspołżyc ile mogą. Co wiecej para która chce miec dzieci tyle ile Pan Bog da i wspolzyjaca jak popadnie i kiedy wygodnie tez nie popelnia grzechu – mimo iz zadnej wstrzemiezliwosci nie praktykuje. Jednym slowem argument o zbawiennej wstrzemiezliwosci jest mocno wydumany bo jest kilka sytuacji kiedy malzonkowie o zadnej wstrzemiezliwosci nie mysla i jest wszystko w porzadku. Jakos nikomu z ksiezy nie przyjdzie do glowy ganic meza ktory spolodzil 10-cioro dzieci ze traktuje zone jak stacje beznzynowa ktora jest zawsze otwarta !
    I jeszcze jezeli chodzi o wstrzemiezliwosc to zauwazmy ze pary stosujace antykoncpecje czesto rowniez powstrzymuja sie od wspolzycia w okresie menstruacji :-)

    A na koniec to glownym zrodlem nauki o NPR jest Humanae Vitae

  3. Michał

    Bardzo podoba mi sie post „taty” powyżej. Czytam tę dyskusję wywołaną nota bene przez Vroobelka i zastanwaima sie… Kosciól nikogo nie zmusza… a tu tyle emocji. Kościół mówi czyń tak i tak , a będziesz szczesliwy… CHyba nikt z was nie powie ze czuje sie zmuszony? Mimo wszystok to wciaż suwerenny wybór każdego z nas, albo raczej każdego małzeństwa. Dla mnie osobiście istotna jest kwestia otwarcai na życie i jest to wprew pozorom kwetia psychiki, a nie fizyczności. Czy akt małeżeński może być pełnym oddanie się sobie jeśłi jest jakąs rezerwa??? Jakas obawa??? Być może niektórzy twerdza ze może… i oczywiscie maja do tego prawo. Szczerze dla mnie chyba nie. Jestem od 3 lat w małzeństwie i do te pory nie uzywaliśmy metoedy naturealnej. Niedługo bedziemy chyba musieli sie z nia „przeprosic” bo ze wzgledów zdrowotych (co dopuszcza Kosciól) bedziemy musieli unikać przez jakiś czas poczęcia. Czy jednak mam nieć o to pretensje do koscioala??? W imię czego miłbym szpikować zone środkami famakologicnymi??? A może miłąbym uzywać prezrwatywy??? Nie. Wole metodę naturalna. Wciaż nie rozumiem, tej krytyki. Czyżby to był switny kij zeby sie czepiać koscialołą? A może ksiezy? Przecież nikt nikogo w łożku nie pilnuje… Najwżniejsze zeby jako małzenstwo być ze soaba w jedności i autentycznie sie kochać. Pozdrwienia dla wszystkich

  4. Olimpia

    jestem mezatka od dwoch lat. Jestesmy z mezem ludzmi, ktorzy sa blisko koscola. Stosujemy NPR i jestesmy bardzo szczesliwi z tego powodu Uznaje argumenty i zarazem obawy moich przedmowcow. W teorii maja poniekad racje ale praktyka wyglada zupelnie inaczej. Ludziom, ktorzy jeszcze nie wstapili w zwiazek malzenski a ktorzy zachowuja czystosc przedmalzenska czyli trwaja w dziewictwie az do slubu rzeczywiscie zdaje sie bezsensem, ze w momencie plodnosci kobiety, jesli nie moga w danym momencie przyjac dzieci musza sie powstrzymywac. Tymbardziej ludzie, ktorzy wspolzyja przed slubem tak mysla. A wszystko ta sprawa szatana. Tak bardz dzisiejszy swiat wyolbrzmil wartosc i znaczenie seksu, ze ludziom wydaje sie ze bez tego nie mozna zyc. A prawda jest zupelnie inna. Ciezko jest to zweryfikowc, gdyz kto sie przyzna do tej prawdy wobec innych. Seks jest przyjemny i potrzebny w malzenstwie, ale bez niego tez mozna zyc. Prawda jest taka,ze wspolzycie samo w sobie jest nudne. No bo ile mozna czerpac przyjemnsci z tej samej rzeczy. Czlowiek, ktory stosuje antykoncepcje nie liczy sie kompletnie z celem wspozycie, ktorym jest prokreacja a nie przyjemnosc. I tak doczodzi do naduzyc w tej dziedzine bo czlowiek chce wiecej i wiecej i tak mamy pedofilow, zoofilow, gwalcicieli itp. Sami widzicie dkokad prowadzi niekontrlowane wspozycie, a takim jest gdy sie stosuje antykoncepcje, bo to zwalnia z myslenia, zwalnia z odpowiedzailnosci za siebie i za ponoc kochana osobe.Kiedy ma sie swiadomos po co jest wspozycie i czemu sluzy akt malzenski nabiera sensu, bo ma sie swaidomosc udzialu w przekazywaniu zycia, ewentualnie gdy sie wspozyje w okresie nieplodnym nie zamyka sie mozliwosci takiego poczecia. Mowie to wam szczerze z prakyki. Inaczej smakuje wspolzycie, kiedy jest sie otwartym na zycie. Kolejnym szerokim rozdzialem jest szkdliwosc kazdej antykoncepcji. Bo kazda rozregulowuje plodnosc kobiety, a nawet dokladniej ja niszczy. Antykoncepcja niszczy to, co w zasadzie stanowi o kobiecosci. NIszczy zycie dziecka zanim sie pczelo, bo na dzien dobry, jesli para stosuje antykoncepcje i „wpadnie” mowi dziecku: nie! Nie chce cie, nie kocham cie, jestes pomylka mojej przyjemnosci. Naukowcy udowodnili, ze od pierwszych chwil zycia poczetego dziecko czuje jaki stosunek do niego maja jego rodzice.Stosowanie antykoncepcji wyraznie mowi takiemu dziecku, ze jest niechciane i to w praktyce bardzo pokutuje. Przyre jest ze dzisiejszy swiat odrzuca nauczanie kosciola jako zaciemnione i krepujace i powodujace frustracje. Szkoda ze ludzie tak mal ufaja Jezusowi. On przez Kosciol chce dla nas jak najlepiej, a skoro zaleca NPR i wstrzemiezliwosc w okresie plodnym jesli w danym momencie malzonkowie nie moga przyjac potomstwa to znaczy to ze Koscio wie co jest dla nas dobre i co nas zbuduje i doprowadzi do doskonalosci a nie sa to tylk wymysly sfrustrowanych ksiezy, ktorzy nie moga wspolzyc i chca nam zrobic na zlosc. Nasze zycie nie polega na chodzenu latwymi drogami, ale na pracowaniu nad soba. Dotyczy to rowniez seksualnosci czlowieka. Mowie wam, warto byc czystym przed slubem i warto w malzenswie stosowac NPR!!! Warto byc i stawac sie prawdziwym czlowiekiem w pelni znaczenia tego slowa!!!

  5. Tomek

    Ehh… Jak z dzieciakami… Mimo że sporo minęło to i tak napiszę. Więc tak NPR nie jest metodą antykonc choć może być jako taka traktowana i wtedy jest grzechem kluczem do zrozumienia naukiKK jest „otwarcie sie na płodność”. Zakłada ona że osoba ma wewnętrzną chęć posiadania potomstwa, oczywiście nie musi mieć go natychmiast… W praktyce taka osoba nie modyfikuje swojego ciała w żaden sposób by do poczęcia nie doszło. Procesy biologiczne w ciele kobiety przebiegają niezależnie od jej woli więc może te procesy kobieta wykorzystać by odłożyć poczęcie bez zamykania sie na płodność(w sensie zarówno fizycznym jak i psychicznym, emocjonalnym etc) KK kładzie nacisk na oba aspekty płodności Fizyczny i Niefizyczny, nie można ich blokować selektywnie lub całościowo, taka nauka i brak tej wiedzy rodzi pozorna sprzeczność a nie relatywizm…

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: