VrooBlog

VrooBlog

Ulubione piosenki roku 2004

środa, 16 marca 2005 12:39

Niedawno z opóźnieniem wypaliłem sobie składankę ulubionych piosenek wydanych w 2004. Mimo łatwego dostępu do płyt, nie poznałem zbyt wielu nowych z tego roku. Bo i jaka różnica, czy „dobra muzyka” jest sprzed roku czy sprzed 20 lat?

Nie poszukuję więc jakoś świadomie nowych rzeczy. Dominują więc:
– płyty wykonawców, których już znałem (Asia, Kazik, R.E.M., Minimum Vital)
– rzeczy modne w tym roku (Sidney Polak, Sistars)
– płyty polecone przez znajomych, albo recenzje (Iron&Wine, Modest Mouse, Archive)
– płyty, na które trafiłem przypadkiem (Bukartyk)

Zgodnie ze znanym powiedzeniem pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze, więc nie spodziewajcie się za głębokich analiz, po prostu piszę o tym, co mi się podoba, może ktoś też zwróci na te piosenki uwagę?

1. Modest Mouse – Horn Intro
2. Modest Mouse – The World At Large (CD Good News For People Who Love Bad News)

Czasami warto posłuchać „wroga”. :) Jest taki serwis Porcys.com, jego redaktorzy lubią znęcać się nad wykonawcami, których kocham, a jednocześnie prezentują bezgraniczną arogancję wobec nieprawilnych gatunków. Znalazłem tam ranking najlepszych płyt roku 2004. I postanowiłem poszukać paru pozycji z tej listy. Modest Mouse nie znałem wcześniej, ale „World At Large” mnie połoźyła. Ta piosenka jest po prostu piękna :) Wiem, że piękno to bardzo subiektywna sprawa. Chyba chodzi tu o ciągłą linię melodyczną, taki od niechcenia śpiew zgodny z tą linią, cudowne 'pa pa pa pa pa’ w chórkach.

3. Asia – What About Love (CD Silent Nation)

Kurcze, oni jeszcze istnieją. I nowa płyta brzmi znacznie mniej kiczowato niż wiele poprzednich. Zajeżdżanie starej marki? Emerytura? Może. Ale słucha się tego bardzo przyjemnie. Jedna z tych piosenek, po których chcesz wyjść na ulicę i czynić dobro. :)

4. Kazik – Na lewo most, na prawo most (CD 41)

Nadal mam problemy z tą płytą. Jest świetna, o ile bierze się pod uwagę warstwę muzyczną. Bo tam się dzieje bardzo dużo, inwencji nie brakuje. Taki np. „Stalingrad” rozwija się z impetem walca, i wytrzyma porównanie do „Larks’ Tongues in Aspic”. Niestety jako autor tekstów Kazik po prostu nie ma wiele do powiedzenia, o czym świadczą też jego cotygodniowe felietony w GW. Zaledwie parę piosenek z płyty nadaje się do sublimacji także w sferze tekstowej. I bardzo rzadko wraca do mojej ulubionej formy – opowiadania historii. Ten zjadliwy opis „układu warszawskiego” lubię najbardziej.

5. Sidney Polak – Przemijamy (CD Sidney Polak)

Z pewną taką nieśmiałością mówię o tej płycie, bo jest to dobra rzecz zaledwie w połowie. Prawie natychmiast skasowałem sobie „skity”, pościelówy o otwieraniu wina, warszawce i inne zapełniacze (w końcu płyta musi się sprzedać). Reszta pozostaje i świetnie się przy niej bawię od pół roku. To nie jest ambitne dzieło. Nawet w swojej kategorii, daleko od pierwszego Kazika i Kalibra 44. Z drugiej strony Polak to weteran polskiej sceny rockowej (T.Love, Incrowd) i skoro zabrał się za stylistykę hiphopową, to nie będzie śpiewał o ziomalach z bloku. Różni goście zapewnili odpowiednią oprawę muzyczną, to rap, to reggae, nawet bangra. Buja i nie wywołuje odruchów zwrotnych.

6. Bukartyk i sekcja – Pomiędzy mną a mną (CD Ideały)

Facet w polskim światku muzycznym jest chyba z 15 lat. 40 na karku, sukcesów nie widać. Piotr Bukartyk porusza się w obrębie tzw. „piosenki poetyckiej”, ale nie uśmiecha się mu stanie na scenie z gitarą i smęcenie w stylu klasyków gatunku. Kaczmarski nudził mnie potwornie: rozumiem, ze tekst jest ważny, ale jak można śpiewać przez 2 godziny bez przerwy dokładnie takim samym tonem? Świat zna wielu rockowych poetów. Dylana, Hammilla, Kaspela, Iana Andersona można słuchać bez tekstu, można analizować ich z różnych punktów. Czemu tak mało ich w Polsce?

Bukartyk poszukiwal więc. Nie znam wszystkich jego płyt. Wiem, że w połowie lat 90 spróbował nawet rapu, na zdjęciach prasowych wyglądał jak sobowtór Liroya, ale chyba nie przyniosło mu to sławy. Ironią losu jest, że taki weteran trafił na składankę Minimax Piotra Kaczkowskiego, gdzie dominowali „młodzi i nieznani”.

Gatunek? Polskie country? Mocniej i rockowo? (na basie Bruno Chrzanowski) A może flirt z nowoczesną piosenką poetycką spod znaku Turnaua? Do tego dużo elektroniki. Bardzo to odświeżające i przywracające wiarę w polską muzykę. Z drugiej strony zastanawiam się, ilu takich nieznanych prawie wykonawców co roku wydaje płyty. Bo przecież to coraz tańsze, coraz bardziej dostępne. A drożeje tylko promocja – choć i nawet wielcy wydawcy nie mogą sobie poradzić z mafią stacji radiowych i mitem „przeciętnego słuchacza”.

7. Minimum Vital – Volubilis (CD Atlas)

Sympatyczni progrockowcy z Francji, którzy od 10 lat wydają płyty radosne, roztańczone, nawiązujące do muzyki dawnej, no i z tekstami w dziwnym języku – ni to francuski, ni to łacina.

8. Iron & Wine – Teeth In The Grass (CD Our Endless Numbered Days)

Coraz więcej takich wykonawców? Damian Rice, Carissas Wierd, Songs:Ohia, guru Will Oldham. Facet z gitarą. Hipnotyzujący. Każdy dźwięk wyrywa coś z serca. Czasem boli, ale słucham dalej. Iron & Wine to moja płyta roku. Tak dziś mogliby grać Simon & Garfunkel. Nie potrafię pisać o tych nagraniach.

(przeserdeczne podziękowania dla hh, dzięki której znałem tę płytę na 2 miesiące przed światową premierą :-)

9. Myslovitz – Życie to surfing (CD Skalary, mieczyki, neonki – improwizacje)

Nie spodziewałem się tego po nich. Ulubieńcy nastolatek, zespół, który grał „ładne piosenki” z twazią meriliiin monlooouuu nie miał prawa nagrać takiej płyty. W sumie to jej nie nagrali. Ot z sesji nagraniowych poprzedniego albumu wyjęto różne improwizacje, zmontowano, no i mamy. Może to wtórne, może nie ma tam wielu pomysłów. Ale – jak ktoś skomentowął na znajomej liście dyskusyjnej – fani starych Floydów uśmiechną się od ucha do ucha.

10. Sistars – Nie Przestawaj… (CD Siła Sióstr)

Ludzie, co wy chcecie od tego zespołu? Że dziewczyny mają głupie teksty i głupoty gadają w wywiadach? Młode są :) A płyta autentyczna i bardzo zabawna.

11. Iron & Wine – Woman King (EP Woman King)

I znowu EP’ka która wyszła w lutym, a zasłuchiwałem się przez cały grudzień. Jeśli kolejne nagrania pana Sama Beam’a będą tak cudowne, chyba zmonopolizują składanki z 2005 i 2006 :)

12. Archive – Pulse (CD Noise)

Zespół, do którego wciąż się przekonuję. Podobnie jak do całego gatunku (post rock). Dziwne dźwięki, ciągnący się wokal. Utwór wybrany przypadkowo.

13. Lizard – Psychopuls # 002 part2 (CD Psychopuls)

Byli kiedyś wielką nadzieją polskiej sceny progresywnej. Pamiętam noce w 1996 gdy nagrywałem od Kosińskiego utwory z ich pierwszej płyty „W galerii czasu”. Inspiracje King Crimson i U.K. wyraźne – ale po polsku, ale z poruszającymi tekstami, które układały się w concept-album. Udane występy za granicą. I … potem milczenie. Płyta koncertowa wydana dzięki wsparciu ze strony przyjaciół. I następna studyjna … po 8 latach. Tym razem inspiracje sięgają nowego KC, z okresu „Power To Believe”. I tylko dwa utwory z tekstem. Muzykę rozumiem, doceniam sprawność warsztatową… ale nie uznam jej za swoją. Trudno.

14. Jason Molina – Song Of The Road (CD Pyramid Electric)

Lider zespołu Songs:Ohia, najsmutniejszy pieśniarz świata nagrywa co roku nową płytę, tym razem solowo. Nie jestem jakoś wyjątkowo zachwycony, ale ta akurat chwyta za serce.

15. IRA – Ty to się masz (CD Ogień)

Możecie się śmiać, ale zawsze patrzyłem na nich z sympatią. Mimo, że nagrywali wiele kiczu, piosenek dla dorastających panienek (z których się potem tłumaczyli, że to tylko zgrywa, taaa). Mieli też jednak sporo ważnych tekstów, może i wydumanych. Ale mieli dla mnie w latach 90 pozycję podobną do Perfectu dekadę wcześniej. Na tej płycie też jest trochę pościelów, piosenek napisanych nie wiem po co i dla kogo, bo popularni od dawna nie są. Jest też jednak sporo rasowego rockowego grania, z niebanalnymi tekstami.

16. R.E.M. – The Outsiders (CD Around The Sun)

R.E.M. nagrał płytę dziwną. Elementy układanki, które do siebie trochę nie pasują. Jak zwykle sporo nadziei i zadumy, czasami jednak bez przekonania. Jednak ten kawałek z gościnnym udziałem rapera udał się wyjątkowo, wzlatujemy wysoko, wysoko… a pomaga w tym hipnotyzujący dźwięk perkusji.

17. O-Zone – Fiesta de la noche

Letnia klasyka kiczu. Gorączka sobotniej nocy 20 lat później?

Zapomniałem o paru płytach. Np. Rush „Feedback”. O ile ostatnia studyjna płyta Rush „Vapor Trails” bardzo mnie rozczarowała, tu niespodzianka! Świeże, ostre, mam nadzieję, że płyta będzie zapowiedzią kolejnej odnowy Rush. To tylko EP, może kiedys zabiorą się za covery późniejszych wykonawców? Chciałbym usłyszeć „Yours Is No Disgrace” w wersji Rush :)

Albo akustyczna EP-ka Yes. Paru znajomych zdziwiło się mocno słysząc bluesowe wersje piosenek z „Fragile”. Cieszyłem się, że Yes ponownie odświeża formę, niepokoiłem lekko, że jednak nie ma nowej treści. I raczej nie będzie. Nie zanosi się na nową płytę. Czy wspaniała „Magnification” z 2001 będzie końcem tego zespołu? Wciąż mam nadzieję, że jeszcze nie.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. kk

    no i ty się jeszcze dziwisz….

  2. zielona herbata

    A za Sistars to Cię tylko zabić ;-)

  3. malgo

    Chyba słucham tylko komerchy;-) O połowie tych zespołów nie słyszałam nigdy w życiu;-) Ale wszystko przede mną!

  4. Vroobelek -> malgo

    Wlasnie to jest najfajniejsze w muzyce …. że jest jej taaaak dużo! :) Co roku, gdy wydaje mi się, że będzie nudno, nie poznam już nic ciekawego – trafiam na kolegę, którego „the best” składa się w całości! z wykonawców mi nie znanych :)

  5. tomo zadzi

    ale wy glupi jestescie sluchac takich smiesci

  6. roki

    sistars to cwele i lezby to samo jak tokio hotel ale tokio hotel to tez dziwki kondony i huje

  7. Paul

    wyjebane w sistars , tokio hotel i o zone , debilow słuchacie!!!

  8. miko

    takiej głupoty jeszcze nie słyszałem

  9. miko

    to są najgłupsze piosenki jake słyszałem co
    za huj zrobił to pierdolono strone jak je
    lubi to niech słucha w domu kutas

  10. Klaudiii

    miko sam jestes głupota to jst zajebiste !!! masz cos do tegoo???

  11. Agula

    to są najgłupsze piosenki, jakie tylko mogą być!!!
    Jakieś SISTARS??? albo o-zone??? Ale najgłupsze to chyba Myslovitz!!!!

  12. oliwka

    no ja popieram … ;] jak można słuchać sistars albo o-zone? No ale każdy słucha tego czego chce i w sumie tu nie ma co gadać o gustach bo każdy ma inne ; )

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: