VrooBlog
Notka osobista
Sylwester się nie udał. Nadal wolę fotel i ulubioną muzykę niż opanowywanie bólu głowy po półgodzinie imprezowego gwaru. Nie starcza mi siły na udawanie dobrej miny, gdy głowę rozsadza zgiełk z głośników (co z tego że 1/4 poleciało z moich mp3!) i przekrzykiwanie we wszystkie strony. Inteligentne odpowiadanie na pytania „co, nie bawisz się?”. Opieranie się przed koleżankami, które ciągną na parkiet. Odbijanie piłeczek od współimprezantów, którzy chcą za wszelką cenę przebić mnie dowcipem. Którzy w ogóle chyba zapomnieli, kiedy ich ostatnia wypowiedź nie miała takiego charakteru. Dobra, nie zapomnieli, ale czemu się z tym kryją?
Reszta wyjazdu, z którego wróciłem dzisiaj nieco mniej dołująca. Chwil parę bardzo budującej synergii, gdy poczułem, że warto było ponownie spotkać tych ludzi… Ale na dłuższy czas internetowym znajomościom mówimy nie. Po co się potem dołować?
Dziś dowiedziałem się, że nie byłem odosobniony w swoich odczuciach. „Cóż, zaczynam mimo wszystko (po chwilowym załamaniu) wierzyć, że następny raz będzie lepszy :] byle zapamiętać wnioski…”, współimprezowicz napisał. Właśnie. Pytanie, co zrobię, aby za rok mój nastrój wyglądał inaczej. Całe szczęście na odpowiedź całe 12 miesięcy, a działo się będzie tyle, że prawdopodobnie życie przyniesie odpowiedź. Jeśli nie, poszukam. :-)
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
oj, coś mi się wydaje, że w tym roku nikomu się sylwester nie udał.spotkałam tylko jedną zadowoloną osobę,no może dwie.
pozdrawiam
A mi się udał w tym roku wyjątkowo :-).
(do dzisiaj uśmiech nie schodzi mi z twarzy ;))
Pozdrawiam cieplutko :-)