VrooBlog

VrooBlog

Archiwum bloga na styczeń 2005.

Historie

czwartek, 6 stycznia 2005 23:55

Karmię się historiami innych.
Zaczytuję w blogach.
Słucham.
Słucham.
Co masz mi do opowiedzenia przy piwie, ciastku, kawie.
Czytam powieści.
(nie oglądam na szczęście TV).
Sprawdzam nowości w blogach parę razy dziennie.
(wspaniała technologia RSS i programik FeedDemon).

Historie.
Prawdziwe, smutne, śmieszne, dziwne.
Te szokujące też.
Miłości, zdrady, poświęcenia, walki, przegranych.
(a czym czytelnik bloga różni się od Matki-Polki, która ogląda telenowele i marzy o wielkiej miłości?)
Dziś każdy może opowiedzieć swoją historię.
Tylko swoją.
Kapuściński: „nastąpiła taka atomizacja społeczeństw, że nie potrafimy opowiedzieć wspólnej historii. Opowiadamy tylko historię własną, najczęściej – siebie samego”.
Gdy mnie pytasz jednak, milczę.
Nie mam swojej historii.

Nieprawda.
Pewnie mam.
Zapisana w genach i pamięci?
Gdzie słowa?
Gdzie koncept?
Gdzie urok opowiadającego?
Wpatrują się w niego z otwartymi ustami, rezerwują terminy na miesiąc wcześniej.
(i oczywiście wklepują adres bloga obudzeni o 3 w nocy).

Czy można się tego nauczyć?
Fachowa literatura pokazuje, że tak.
Nawet sobie kupiłem z rok temu.
Jak zwykle do praktyki droga daleka.
Ale liczę, ze będzie działało.

Zdarzenie absolutnie cudowne

środa, 5 stycznia 2005 18:28

Buty, kurtka, aparat, idę do lasu. Wiatr arktyczny, zatem emerytek z psami brak. Zresztą tam gdzie chodzę, emerytki już nie docierają. Wbiegam na pokryte liśćmi wzgórza, co chwilę przystaję, aby sfotografować niebo, w słuchawkach plyta Armii, w głowie szczęście i masa nowych pomysłów. Wolność i poczucie wyróżnienia. Siedzicie w waszych biurach, uczelniach, walczycie z dniem codziennym – ja trzaskam kolejną fotkę.

Największą frajdę daje mi robienie zdjęć i oglądanie na bieżąco. Gdy przyniosę je do domu, wrzucę na komputer, widzę wszystkie detale – entuzjazm opada. Bo przecież niewiele oryginalnego można znaleźć w mazowieckim lesie. Ale, co przeżyłem, to moje. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. :-)

Niebo razy dwa

Notka osobista

poniedziałek, 3 stycznia 2005 00:26

Sylwester się nie udał. Nadal wolę fotel i ulubioną muzykę niż opanowywanie bólu głowy po półgodzinie imprezowego gwaru. Nie starcza mi siły na udawanie dobrej miny, gdy głowę rozsadza zgiełk z głośników (co z tego że 1/4 poleciało z moich mp3!) i przekrzykiwanie we wszystkie strony. Inteligentne odpowiadanie na pytania „co, nie bawisz się?”. Opieranie się przed koleżankami, które ciągną na parkiet. Odbijanie piłeczek od współimprezantów, którzy chcą za wszelką cenę przebić mnie dowcipem. Którzy w ogóle chyba zapomnieli, kiedy ich ostatnia wypowiedź nie miała takiego charakteru. Dobra, nie zapomnieli, ale czemu się z tym kryją?

Reszta wyjazdu, z którego wróciłem dzisiaj nieco mniej dołująca. Chwil parę bardzo budującej synergii, gdy poczułem, że warto było ponownie spotkać tych ludzi… Ale na dłuższy czas internetowym znajomościom mówimy nie. Po co się potem dołować?

Dziś dowiedziałem się, że nie byłem odosobniony w swoich odczuciach. „Cóż, zaczynam mimo wszystko (po chwilowym załamaniu) wierzyć, że następny raz będzie lepszy :] byle zapamiętać wnioski…”, współimprezowicz napisał. Właśnie. Pytanie, co zrobię, aby za rok mój nastrój wyglądał inaczej. Całe szczęście na odpowiedź całe 12 miesięcy, a działo się będzie tyle, że prawdopodobnie życie przyniesie odpowiedź. Jeśli nie, poszukam. :-)


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: