VrooBlog

VrooBlog

Kto nas wrobił w Mickiewicza?

poniedziałek, 2 sierpnia 2004 10:37

Esej Bratkowskiego o Mickiewiczu „nieznanym”. Nieznanym, bo literaturoznawcy zrobili z niego romantycznego wieszcza. Z przekornego „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko” wyciągnęli cały manifest życiowy. A wcale tak nie było. Zgodnie z ówczesną (oświeceniową, hehe) modą należało się interesować właściwie wszystkim. I nasz poeta nie był wyjątkiem. Mickiewicz znał się perfekcyjnie na rachunku różniczkowym i całkowym, tłumaczył prace francuskich matematyków. A ekipa filomatów była jedną z pierwszych, które w ówczesnej Polsce przerabiały Adama Smitha czy innych współczesnych ekonomistów. Zajmowali się m.in. … podatkami i teorią organizacji…

Literaturoznawcy znają się tylko na literaturze i za punkt honoru biorą sobie nieznajomość matematyki na poziomie V klasy podstawówki. Ekonomię zaś ograniczają do narzekań, że za małe są dotacje dla ich środowiska. Nic dziwnego, że taka przeszłość wieszcza jest im niewygodna. ;-) Ciekawe, ze wśród przestawicieli nauk ścisłych nie widać uprzedzeń wobec słowa pisanego. Grupy Usenetu na temat literatury roją się od programistów i fizyków. W sumie, aby zajmować się fizyką kwantową czy algorytmami trzeba mieć odrobinę wyobraźni i wrażliwości. Aby pisać o Mickiewiczu wystarczy umieć odpowiednio cytować.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. basia

    poczulam sie osobiscie urazona:-), matematyka byla jedym z tych przedmiotow, ktore w liceum bardzo lubilam.
    bycie literaturoznawca nie polega tylko na cytowaniu,a maksimum umiejetnosci to nie tylko umiejetnosc czytania, pisania, zapamietywania, i- co za tym idzie- cytowania. nie o to przeciez chodzi.
    zreszta znajomosc „tylko” literatury to nie tak malo, zwazywszy na to, ze ma ona wiekszy zwiazek z wiedza ogolna i zyciem niz rachunek rozniczkowy.
    Z tego co wiem, kiedy chodzisz do szkoly muzycznej, nie przerabiasz wierszy, ktore pisal Chopin, a na plastyce nie ogladasz rysynkow, ktore namalowal. Kazda dziedzina wiedzy, zeby sie dookreslic, musli wytyczyc jakies centra, granice. Literaturoznawstwo ma pewnie tyle ograniczen co matematyka, nie warto generalizowac i spierac sie o to co „lepsze”, bardziej naukowe.
    Isnienieja przeciez dzedziny znacznie bardziej kontrowersyjne.
    :-)
    A rozpisanie sie moje tutaj jest wynikiem autosugestii, musze bronic tego, czym sie (przynajmniej w pracy mgr.) bede zajmowac.
    ps. polecam prace z zakresu poetyki tym, ktorym wydaje sie, ze odrobina wrazliwosci wystarczy. owszem, tak, ale nie komum, kto chce gruntownie cos zinterpretopwac i zanalizowac.
    pozdrawiam cieplo!

  2. Vroobelek

    Zanim mnie zamordujesz (sprowokowałem brzydko), wyjaśnię swoje intencje. ;-)

    Wypłakuję się nad dwiema rzeczami:

    1. Pojęcie „Mickiewicza” zostało zawłaszczone przez literaturoznawców i w świadomości przypisano go do kategorii „romantycznego poety”. Podczas gdy i poezja i romantyczność to tylko fragment jego życia.

    Zgoda, każda dyscyplina naukowa musi sobie wypracować warsztat, którym będzie gryzła swój materiał. I że musi określić swoje granice, bo inaczej będzie się nadymać w pragnieniu objęcia coraz to większego obszaru. Ale czasami przechodzenie granic będzie potrzebne, bo inaczej pewnych rzeczy nie da się już dokładniej wyjaśnić.

    Przed taką rewolucją jest bliższa mi dziedzina czyli historia, która właściwie do niedawna była historią polityki. Kto wie, może za parę lat nie będzie już podziału na epoki wg ekip rządzących, a wg panującej mody, dominującej technologii, grup (biznesowo-politycznych) trzymających władzę :-) W Stanach już teraz popularność prezydentów osiągają prezesi wielkich korporacji, tacy jak Jack Welch, Lee Iacocca, albo oczywiście Gates.

    2. Trochę to co pisałem jest żalem na to, że język polski w szkole to właśnie – historia literatury, szufladkowanie i wkuwanie wniosków, a nie to, jak nauczyć odkrywania w literaturze piękna i wskazówek życiowych. :-) Nie wiem czy to jest prawda (pewnie propaganda), kiedyś czytałem, że w Szwecji na przestawienia Hamleta chodzą robotnicy.

    Dla mnie osobiście wiedza na temat przesłanek bohaterów romantycznych jest równie przydatna życiowo jak umiejętność obliczenia całki nieoznaczonej. :) Ale niestety wrażliwości na poezję muszę się uczyć sam.

  3. basia

    rozpisalam sie znowu i „sie skasowalo”:-)
    – „pojecie Mickiewicza” to konieczne uproszczenie raczej na potrzeby nauczycieli, ale to uczen decyduje o tym, czy chce na tym poprzestac, czy moze pojsc o krok dalej.
    Chyba jestes idealista:-), piekno albo sie je w czyms wyczuwa, albo nie potrafi sie go dostrzec, nie nauczysz niekogo w szkole dostrzegania piekna, to byloby niezle pranie mozgu, kazdy powinien dojsc do tego sam.
    a jesli chodzi o bohaterow literackich- magia literatury polega czest na tym, ze .. bohater tez czlowiek, a calka nieoznaczona- chyba nie…:-)

  4. greeneye

    Oj niestety, źle to o mnie świadczy, ale ja należę do tych, co zajmują się literaturą ( w tym przypadku angielską), natomiast są praktycznie analfabetami matematycznymi. Niestety, nauki ścisłe nigdy nie były moją mocną stroną. Może dlatego, że np. całki nie dają specjalnie pola do popisu dla wyobraźni ;)

  5. greeneye

    P.S. Chciałam odwzajemnić się wpisem do księgi gości, ale niestety trafiłam na „Error 404 – not found” :(

  6. Vroobelek

    bo księgi gości jeszcze nie ma :> blog jest w wersji bardzo wstępnej…. ech, kiedy wreszcie się za nią zabiorę…

  7. Kamyk

    A ja z przeprosinami – że poza tematem… Ale jak sam napisałeś, księgi nie ma :) A trafiłam tu śladami Greeneye :)
    Chciałam się przywitać i uzyskać „pozwolenie” na przycupnięcie w kąciku :)

  8. giaur

    Każda prowokacja dyskusji jest usprawiedliwiona :)

  9. Vroobelek -> Greeneye

    całek nauczyłem się na studiach w miarę łatwo właśnie poprzez to, że pobudzały wyobraźnię… niestety matematycy czasami upierają się aby operować wyłącznie na bardzo abstrakcyjnym materiale i to mi np. na studiach obrzydziło statystykę matematyczną. Z bardzo „życiowych” sytuacji, jakie były na kursie podstawowym statystykę sprowadzono do symboli i przekształceń :( nie miałem na to siły, dlatego ostatecznie wybrałem kierunek marketingowy :)

  10. VrooBlog » Po co nam wiedza o ewolucji?

    […] Gdy myśli się o programach szkolnych, to przychodzi do głowy grono specjalistów z różnych dziedzin, którzy przeciągają między sobą kołderkę, próbując jak najwięcej wyciągnąć dla siebie. Przez setki lat panował model edukacji ogólnej, w której młody człowiek zdobywał podstawy wszelkiej wiedzy – potem szedł na uniwersytet i rozwijał wybrany obszar, choć nadal nie tracąc z oczu obrazu całej nauki. Dziś nie możemy uwierzyć, że taki Mickiewicz poza pisaniem poematów zajmował się też rachunkiem różniczkowym i teorią ekonomii. […]

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: