VrooBlog

VrooBlog

Dziś pierwszy dzień…

niedziela, 17 października 2004 16:29

… zupełnej abstynencji czatowo-gadugadowej. Po kolejnych 6 godzinach spędzonych przed monitorem powiedziałem sobie dość. Daję sobie przerwę na 2 tygodnie, potem się zobaczy.

Z jednej strony nasz czat (pokój niesmialosc w serwisie Polczat) jest wspaniałą rzeczą. Choć nigdy nie byłem ani nie jestem wyjątkowo nieśmiały.

To jedno z niewielu miejsc jakie znam, gdzie można spokojnie porozmawiać, gdzie nie buszują hordy napalonych nastolatków. Znalazłem tam wielu już chyba – dobrych przyjaciół. Tu zawsze ktoś wysłucha zwierzeń na privie, opieprzy gdy bujamy w obłokach, udzieli skutecznej rady. Wiele się nauczyłem od początku roku, bo wtedy odkryłem ten pokój.

Dlaczego jednak czat przygnębia?

1. Czas, czas, czas. Program, którego używam, Ikari Chat Client pokazuje na dolnym pasku czas od jego otwarcia. Dwie godziny, trzy, cztery, pięć, siedem… A najciekawsze dyskusje toczą się po północy… Będąc samozatrudniony muszę tego pilnować.

2. Realne efekty? Czego się można spodziewać? Że na czacie, gdzie przychodzą jednak wciąż te same osoby znajdę miłość swojego życia? Albo że poprawię umiejętności kontaktu z innymi? OK. myślałem tak parę miesięcy temu. Otrzeźwienie przyszło skuteczne (i brutalne). ;-) Kisimy się we własnym sosie, jest nam ze sobą dobrze, ale co więcej?

3. Substytut. To najbardziej widać w piątek czy sobotę, gdy ktoś wchodzi i pyta, co wy tu siedzicie w taki wieczór? No właśnie. I muszę wtedy przed sobą przyznać, że nie chce mi się ruszyć d*** i gdzieś pójść, albo i nie mam dokąd. To naturalny popęd – szuka się innych ludzi, skoro nie ma ich pod ręką w realu, niech będą i tacy. Zawsze coś.

Zeus, jeden z czatowiczów, zapytał kiedyś prowokacyjnie – czy za 6 lat też będziemy się wypłakiwali w takim miejscu. Bo właśnie, kiedy takie uzależnienie ma minąć? Gdy znajdziemy towarzystwo, które będzie nam atrakcyjniej wypełniało czas? Na jednym z naszych zlotów był moment, kiedy w czwórkę wybraliśmy się do kafejki (pierwszy raz w życiu – nigdy podczas wakacji nie chodzę na internet) i na czata… :-) Po paru dniach spędzonych na intensywnym :) integrowaniu się – miałem dość czata już po 20 minutach!

Wczoraj gdy na czacie oznajmiłem swoją decyzję, dostałem pytanie od innego uzależnionego. A co ty będziesz robił wieczorami? Myślę, że akurat mam co robić :) Na przykład doprowadzić do porządku tę stronę… :-) Odnowić trochę starych znajomości. Przeczytać zaległe książki. Obejrzeć zaległe filmy. Odsłuchać zaległych płyt. Skończyć wreszcie artykuły nad którymi siedzę.

Trzymajcie, proszę, kciuki.

Komentarze

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS

  1. nakloff

    Trzymam wszystkie moje kciuki!!
    Też muszę tak kiedyś zrobić ale postanowiłem rzucać swoje nałogi stopniowo … ;-)
    Powodzenia życzę!!

  2. giaur

    Ja też się dołączam z życzeniami, powodzenia :)

    Mi też się marzy przerzucenie na pisanie e-malii, z niektórymi osobami nawet mi to całkiem wychodzi – w końcu trzeba wreszcie się nauczyć trudnej sztuki pisania listów ;)

    GG jednak jest nieocenione w przypadku tak zwanych „trudnych rozmów”, chyba jeszcze długo będzie mi moją protezą.

    A tak w ogóle, to ostatnio zauważyłem, że przerzuciłem się na rozmowy w świecie rzeczywistym, rok temu to by było nie do pomyślenia :) Z tym, że przerzucenie się na realne rozmowy nie likwiduje problemu braku czasu na książki, filmy, pracę itp.

    Z drugiej jednak strony takie rozmowy świetnie wpływają na moje samopoczucie, które jest znowu niezbędne do wykonywania jakiejkolwiek pracy, tak więc muszę rozmawiać, spotykać się z ludźmi – w przeciwnym przypadku zimowa deprecha murowana ;)

    pozdrawiam :)

  3. greeneye

    Ale nie uważam, zeby siedzenie na czacie w sobotę wieczór było czymś nagannym – czy koniecznie trzeba robić to co wszyscy i gdzieś wychodzić? Czy należy się poddawać naciskom „bo wszyscy”? Kiedyś ktoś znajomy rzucił na czacie do kogoś innego, kto akurat desperacko szukał kontaktów międzyludzkich i godzinami wysiadywał na czatach: „Ja nie wiem, jak wygladasz, ale to, że w sobotę wieczór siedzisz na czacie, a nie na imprezie, czegoś dowodzi”. Choć nie było to do mnie, byłam na niego wściekła przez tydzień…

  4. wielbuondek

    i Ty sam masz rację i Greeneye ma rację. prawda leży pośrodku. :)
    tak czy siak, trzymam kciuki :)

  5. Vroobelek

    –> Greeneye
    To, że się siedzi w sobotę niczego nie dowodzi, ale jeśli siedzi się też w niedzielę, poniedziałek, wtorek, środę i tak dalej – to owszem. Nie twierdzę, że czat jest siedliskiem zła wszelkiego. Po prostu, co za dużo to niezdrowo… Jest tyle innych fajnych rzeczy do zrobienia.

    –> Giaur
    O tak, rozmowy trudne, rozmowy o życiu i rozmowy edukacyjne: jeśli nie mamy paru butelek wina, to GG jest do tego celu najlepsze :)

    A na spotkanie w realu przynajmniej teoretycznie zawsze znajdę czas. Choć ostatnio muszę wykluczać z tego grona ludzi, których chęć zobaczenia się ze mną wynika z miłości do mojego zbioru płyt :-) I jakoś nie mogą zrozumieć, że specjalnie dla zaspokojenia tej ich miłości nie będe jechał godzinę do centrum.

  6. ikari

    Bede wdzieczny za aktualizacje linka do nowego adresu – http://www.ikari.pl (bez nexis, mam juz wlasna domene! :)). Pozdrawiam serdecznie i dziekuje ;)

    Wielki Ikari pa3 ;P

  7. Vroobelek -> Ikari

    Link poprawiony :-) Gratuluję, robicie świetną robotę.

  8. rozalka

    Pamiętasz to Vroo? :) Minęło już prawie 6 lat… :D

  9. Vroo

    Pięć i pół. Na czacie byłem raz w ciągu ostatniego pół roku. Żeby przekonać się, że ktoś siedzi. Siedzi! ;-)

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML.


Jak stąd uciec?

Najedź kursorem nad linka aby przeczytać opis...

Moje - prywatne: