VrooBlog
…co powiesz zostanie użyte przeciwko…
Odpowiedzialność za słowo sieciowe to coś nowego. Skoro nie jesteśmy anonimowi, a wszystko ktoś gdzieś rejestruje, każda sieciowa wypowiedź może okazać się wejściem na pole minowe.
Sieć będzie niedługo idealnym miejscem do znalezienia haka na każdą osobę. Za 10 lat dzisiejsi studenci-blogowicze bedą obiecującymi politykami, managerami, działaczami w społecznościach lokalnych. I wtedy ni stąd ni zowąd, ktoś zacytuje ich czatową wypowiedź sprzed dekady. Frywolną, luźną, dosadną, żartobliwą, ale na pewno niepoprawną politycznie.
Naprawdę podziwiam tych, którzy nie mają takich dylematów i potoki zdań wylewają bez żadnego zastanowienia.
Komentarze
Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
Też się kiedyś nad tym zastanawiałam, żeby ostatecznie uznać, że (co jak co, ale) ja podejmuję ryzyko, może być (kiedyś) zabawnie. A poza tym niekonsekwencja, też w głoszonych sądach, jest tak cudownie ludzką cechą.
;-)
tak się w gruncie rzeczy zastanawiam… przecież ludzie, którzy założyli takie automaty do archiwizowania internetu nie otrzymali żadnej zgody ode mnie na kopiowanie moich słów…
anonim to ja, zapomniałem wpisać… :)
… a czy autorzy google czy onetu dostali Twoje pozwolenie? tak jak google tworzy sobie obraz internetu na dzisiaj, inne automaty zachowują go w celach „historycznych”. Całe szczęście, część automatów i wyszukiwarek można poprosić, żeby sobie poszły i nie zapisywały nieczego, poszukaj w sieci o „robots.txt”.